Wysiłek jedności

Spróbujmy się szanować, nawet jeśli nie potrafimy nawzajem rozumieć swoich wyborów.

Wysiłek jedności

W najbliższą niedzielę ostatni już akt wyborczej serii. Przynajmniej tak wydaje się dzisiaj. Kolejna kampania finiszuje podkręcając emocje do szczytu. Tak jakbyśmy w poniedziałek rano nie mieli się obudzić w tym samym kraju. Chodzić po tych samych ulicach, pracować biurko w biurko, robić zakupów w tych samych sklepach i spotykać się towarzysko, także z ludźmi, którzy głosowali inaczej niż my.

Słowa, że Kościół nie wiąże się z żadną partią polityczną dla części osób brzmią jak slogan, bez poparcia w rzeczywistości. Nie da się ukryć, że wielu ludzi Kościoła nieustannie do takich opinii przykłada rękę, mniej lub bardziej jawnie agitując za którąś z partii. Nierzadko też niestety pozwalamy się politykom wykorzystywać. Tym samym w najlepszym wypadku przenosimy partyjne podziały do Kościoła, w najgorszym – część osób z Kościoła wypychamy. Tak, ostatecznie każdy decyduje sam. Ale odpowiedzialność ponosi także ten, kto stał się przyczyną zgorszenia brata.

Do wyborów kilka dni. Gdyby słuchać komitetów wyborczych należałoby przyjąć, że wybór jest jasny: albo ich kandydat albo koniec świata. Gdyby to była prawda, z radością wybrałabym koniec świata :-) Niestety, tak łatwo nie będzie. Trzeba zdecydować się na któryś z trzech dostępnych wariantów: kandydat A, kandydat B, lub żaden z nich, jeśli ktoś w sumieniu dochodzi do wniosku, że nikogo poprzeć nie może. To także jest wybór.

Listę kryteriów, które warto wziąć pod uwagę, opublikowali biskupi w liście przed pierwszym terminem (nie mylić z pierwszą turą) wyborów. Nie będę ich powtarzać, zawsze można sięgnąć. Lista opisuje ideał. Nie spełnia go nikt. Co więcej, kandydaci nie spełniają jej w wielu punktach. Powstaje pytanie, co musi mieć pierwszeństwo, a na co nigdy nie mogę się zgodzić? Nie da się ukryć: wielu stanie przed pytaniem, czy w ogóle może wybrać kogokolwiek. Tak, zachęcam do udziału w wyborach. Zachęcam do zastanowienia się, jak ocalić możliwie największe dobro. Ale nie zdziwi mnie, jeśli ktoś powie, że nie może poświęcić jednego ważnego dobra dla drugiego.

Warto od razu pogodzić się z tym, że inni wybiorą inaczej. Z tego samego powodu: tak podpowie im sumienie. Spróbujmy się szanować, nawet jeśli nie potrafimy nawzajem rozumieć swoich wyborów. Jedno, co z pewnością nie jest chrześcijańskie, to obrzucanie przeciwników politycznych obelgami, epitetami czy etykietowanie.

W najbliższy poniedziałek trzeba będzie od nowa podjąć wysiłek jedności.