Maria Taferl

Wojciech Solosz

publikacja 01.10.2010 07:09

Kiedy przytłacza cię ciężar grzechu, kiedy wydaje ci się, że zostaniesz wchłonięty przez niezmiernie głęboki smutek i rozpacz, zwróć swoje myśli ku Maryi! Naśladuj Ją, a nie zgubisz drogi! Proś Ją, a nigdy nie pozostaniesz bez nadziei! Myśl o Niej, a nie pomylisz się! Trzymaj się Jej mocno, a nie upadniesz! - św. Bernard z Clairvaux.

Maria Taferl Aleksi Pihkanen / CC 2.0 Maria Taferl

Przez zabytkowe miasto Krems, drogami u podnóża austriackich Alp, jechaliśmy w piątkę na początku września tego roku do Maria Taferl, mijając po naszej lewej stronie pełen uroku Dunaj. I mimo iż nasz wyjazd zakłócony był od samego początku nagłą awarią samochodu, wieczorem jednak udało nam się szczęśliwie dojechać do największego po Mariazell sanktuarium maryjnego na terenie Austrii.

Krajobraz regionu Dolnej Austrii urzeka każdego. Pełno tu małych, malowniczych miasteczek usytuowanych w zakolach Dunaju, ze starymi zamkami, których korzenie sięgają do czasów Cesarstwa Rzymskiego. Jest tu również kilka starych, znaczących klasztorów i kościołów, a wśród nich słynne opactwo benedyktynów w Melku, będące na liście światowego dziedzictwa kultury. Historia Maria Taferl, tego niewielkiego miasteczka na wzgórzu, rozciągającego się wzdłuż brzegu Dunaju, jest niezwykła. Dwa tysiące lat temu mieszkali w tych stronach Celtowie. Przypuszcza się, że znajdująca się na szczycie wzgórza kamienna tablica (Taferl) służyła Celtom jako ołtarz do składania ofiar swoim bóstwom. Tuż obok kamiennego celtyckiego ołtarza wznosi się piękna, monumentalna bazylika wybudowana na 200 – metrowym wzniesieniu. W roku 1947 papież Pius XII nadał świątyni tytuł bazyliki mniejszej. Trudno znaleźć lepsze miejsce na to maryjne sanktuarium. Po raz kolejny góra stała się miejscem spotkania człowieka z Bogiem. Maryja obiera sobie urokliwe zakątki na Swoje sanktuaria – taka myśl przyświecała wszystkim uczestnikom naszego wyjazdu.

W miejscu, gdzie dzisiaj stoi bazylika, rósł kiedyś dąb, na pniu którego umocowano z czasem krzyż. Tu wierni schodzili się na różne nabożeństwa, a w czasie wojny trzydziestoletniej wielu modliło się pod tym krzyżem o ocalenie. Był również zwyczaj, że w Poniedziałek Wielkanocny przybywała na górę procesja z pobliskiego, parafialnego kościoła w Marbach i odprawiano pod krzyżem nabożeństwo ku czci Zmartwychwstałego Pana. Jednak dopiero fakty niezwykłych uzdrowień zwróciły uwagę wszystkich na to miejsce. Szczególnym przypadkiem, który przyczynił się do rozsławienia Maria Taferl, były bez wątpienia dwa uzdrowienia: Tomasza Pachmana i Aleksandra Schinagla.

Tradycja podaje, że 14 stycznia 1633 roku pastuch Tomasz Pachman wybrał się do lasu, by narąbać drwa na opał. Trzeba jednak zaznaczyć, że Pachman przybył w te strony niedawno i po raz pierwszy znalazł się w lesie, w okolicy starego dębu. Nie zauważywszy krzyża uderzył siekierą w pień drzewa. Ostrze ześlizgnęły się i raniły go w prawą stopę. Pastuch zaklął ze złości i zamachnął się po raz kolejny. Tym razem jednak siekiera wbiła mu się głęboko w lewą nogę, a strumienie krwi tryskały tak silnie, że Tomasz pomyślał, że zbliża się jego koniec. Zobaczył wtedy krzyż na drzewie i uświadomił sobie, że nie wolno mu było ruszać dębu. Zaczął się gorąco modlić, przepraszając Pana Jezusa. Nagle okazało się, że rany przestały krwawić, a on sam wstał i bez niczyjej pomocy doszedł do domu. Wkrótce zupełnie wyzdrowiał. Gdy 26 lat później ludzie zaczęli opowiadać o niezwykłych zjawiskach zauważonych na wzgórzu, przypomniano wówczas sobie przypadek Tomasza Pachmana, którego przyprowadzono przed komisję biskupią, gdzie pod przysięgą zeznał o swoich dawnych przeżyciach pod krzyżem wiszącym na dębie. Dokument ten ocalał i można go oglądać po dzień dzisiejszy w skarbcu bazyliki, gdzie obok wielu innych wot świadczy o niezwykłości tego miejsca.

Uczestnikiem innego wydarzenia był na tym miejscu był Aleksander Schinagl, cierpiący na samobójczą manię prześladowczą burmistrz miasteczka Krumnussbaum. W roku 1641 Schinagl, widząc, że krzyż na dębie jest całkowicie spróchniały, zastąpił go niewielką figurka Matki Boskiej Bolesnej trzymającej na kolanach zdjęte z krzyża martwe ciało Jej Syna. Zrobił to, jak podaje tradycja, pod wpływem głosu, który pewnej nocy usłyszał wraz z obietnicą, że w następstwie tego czynu zostanie uleczony z groźnej choroby. Stopniowo Schinagl odzyskiwał zdrowie i był pewny, że stało się to za przyczyną Bolesnej Matki.

„Anielskie procesje”

Opieka Matki Bożej, jaką Ona roztacza nad danym miejscem, charakteryzuje się często obecnością trudnych do wytłumaczenia znaków. Jednak zjawiska, które miały miejsce u początku powstania sanktuarium w Maria Taferl, są dość nietypowe. Dzięki temu to niezwykłe miejsce wyróżnia się spośród innych sanktuariów na naszym kontynencie. Tradycja podaje, że niedługo po umieszczeniu na dębie figurki Matki Bożej rozeszła się wieść, że na wzgórzu dzieją się dziwne rzeczy. Wiele osób zauważyło gwiazdy i światła wokół dębu, a co najbardziej niezwykłe – procesje aniołów, zdążające z nieba pod figurkę. W zeznaniach o nadprzyrodzonym charakterze tych zjawisk zapisano niemało kart.

27 kwietnia 1659 roku czterech mężczyzn, płynąc Dunajem na niedzielną Mszę św. do kościoła Grosspöchlar, zauważyło nad Maria Taferl procesję, w której szli trzej duchowni w białych szatach z chorągwiami w rękach, za nimi zaś postępowało dziesięciu chłopców w komżach oraz dziesięciu starszych.

Jeszcze tego samego dnia inny gospodarz, Hans Harlander, płynąc łodzią Dunajem, dostrzegł dziwną procesję zdążającą winnicami ku wzgórzu. Przodem szli duchowni w białych szatach, za nimi liczni pielgrzymi z feretronami. Zdziwiony Harlander wyszedł na brzeg i przez godzinę obserwował procesję, która po jakimś czasie uniosła się w górę.

W tym samym roku, w okolicy  Zielonych Świąt, podobne orszaki widywano kilkanaście razy. Uczestnicy procesji zawsze byli ubrani w białe szaty i nieśli czerwone lub białe feretrony. Widziano także nad wzgórzem trzy wielkie gwiazdy.

Władze kościelne, kiedy zostały o wszystkim poinformowane, bardzo ostrożnie odniosły się do opowiadań ludzi. Biskup z Pasawy, któremu podlegał teren, oświadczył, że: „Jeżeli Bóg ma jakieś opatrznościowe zamiary związane z tym miejscem, to z pewnością się to później potwierdzi”. Już w grudniu 1659 roku zarządzono w tej sprawie kanoniczne dochodzenie. Aż 51 świadków złożyło zeznania przed komisją biskupią, zaś inni uczynili to wobec swoich proboszczów. W latach 1658 – 1661 zanotowano 26 niebiańskich procesji. Wszystkie zjawiska koncentrowały się nad wzgórzem. Niebiescy pielgrzymi oddawali cześć znajdującej się na starym dębie figurze Matki Bożej. Niewytłumaczalne zjawiska trwały od kwadransa do godziny i można je było oglądać przy pogodnym niebie. Nie słyszano ani śpiewów, ani modlitw, nie padły też żadne słowa, które uzupełniałyby te widzenia. Dla władz kościelnych zastanawiający był widoczny wzrost pobożności okolicznych mieszkańców.

Łaskami słynąca Pieta

Miejscowość Maria Taferl znana jest także jako letniskowa. W herbie w jednym polu trzy gwiazdy, a drugim – anioł z białymi sztandarami. Przyjechaliśmy tu wieczorem. Już na nas czekano. Rodzinny pensjonat ofiarował nam gościnę. Następnego dnia udaliśmy się do bazyliki na niedzielną Mszę św. W głównym ołtarzu barokowej bazyliki, która w tym roku odchodzi 350 lat swojego istnienia, umieszczony jest największy skarb: figurka Matki Boskiej Bolesnej typu Pieta. Jest to ustawiona na niewielkim postumencie rzeźba, zaledwie 40-centymetrowej wysokości, wykonana z drewna lipowego. Matka Boża trzyma na kolanach martwe ciało Jezusa. Prawą ręką podtrzymuje Jego głowę, lewą natomiast przygarnia do siebie opadające ramię Zbawiciela.

Rzeźba jest polichromowana. Cynobrowa suknia Matki i Jej ciemnogranatowe płaszcz kontrastuje z białosinym ciałem Syna. Korona na głowie Madonny jest w stylu bizantyjskim, pełna wdzięku i wysadzana drogimi kamieniami. Dwaj aniołowie po bokach przypominają historię niebiańskich procesji. Wokół łaskami słynącej rzeźby znajduje się owalna rama ze srebra, z której rozchodzą się złociste promienie usiane gwiazdami. Na twarzy Madonny rysuje się smutek i powaga, ale nie ma na niej rozpaczy. Jej oblicze zdaje się być „przesiąknięte” nadzieją i zadumą. Ołtarz główny, gdzie umieszczono cudowny wizerunek, ma kształt drzewa, które przywołuje na myśl dąb, który spośród wszystkich drzew austriackiej ziemi został wyróżniony przez Stwórcę.

Maryja Bolesna z Maria Taferl jawi się jako współuczestniczka ludzkiego cierpienia. Sama niejednokrotnie doświadczyła wielu cierpień podczas ziemskiego życia, a pod krzyżem musiała zdać egzamin ze Swej wiary, Swego zawierzenia i ufności, że haniebna śmierć i cierpienie Jej niewinnego Syna ma sens i spełnią obietnica dane przez Pana, że wybawi Swój lud. Matka Bolesna towarzyszy również człowiekowi w jego cierpieniu, podnosi go na duchu, wyprasza łaski. O przemożnym wstawiennictwu Bolesnej Pani świadczą liczne wota prezentowane  w skarbcu bazyliki. Maryja z Maria Taferl zaprasza każdego człowieka dobrej woli, aby przedstawiał Jezusowi swoje cierpienia i aby Mu zawierzał każdą ciężką chwilę swojego życia. Ona ma moc wstawiania się. Problemy, które zostaną zawierzone Jej Synowi, mogą przemienić się w błogosławieństwo, tak jak niegdyś na weselu w Kanie. Brak wina wprawił nowożeńców w zakłopotanie, zostali narażeni na kpiny ze strony biesiadników. W momencie, kiedy Jezus interweniuje, na wyraźną prośbę Swojej Matki, woda przemienia się w wino i to w wino dobrej jakości. Problem nowożeńców zniknął błyskawicznie, po tym jak w pełni zdali się na działanie Jezusa. Maryja z Maria Taferl zaprasza nas do zawierzenia Jej Synowi.

W duchu zawierzenia wielu przychodzi przed cudowny wizerunek Bolesnej Madonny i prosi o wstawiennictwo.

My również, idąc za przykładem tysięcy pielgrzymów, którzy od wieków nawiedzają to sanktuarium, zaraz po skończonej Mszy św. weszliśmy do prezbiterium, aby z bliska przyjrzeć się maleńkiej Piecie. Matka Boska, którą artysta przedstawił jako młodą kobietę, jest myślami z wszystkimi swoimi dziećmi różnych nacji i języków, a tajemnica Jej macierzyństwa będzie trwała po wsze czasy.

Modlitwa do Matki Boskiej Bolesnej

Matko Bolesna pomóż nam i wszystkim ludziom udręczonym odkrywać w cierpieniu głęboki sens. Spraw, aby wielkie nasze cierpienia zalewające świat, nie zostały zaprzepaszczone w buncie i rozpaczy, lecz były uświęcone i ofiarowane Ojcu w zjednoczeniu z Chrystusem. Uproś, aby cierpienia chrześcijan stały się wynagrodzeniem Bogu za grzechy świata i przyczyniały się do jego zbawienia. Królowo Męczenników, wybłagaj nam moc i odwagę, abyśmy zawsze umieli powtarzać za Jezusem "Ojcze mój, jeżeli nie może ominąć Mnie ten kielich, niech się stanie wola Twoja". Amen.