Chińczycy się lokalizują

Tomasz Rożek

GN 27/2020 |

publikacja 02.07.2020 00:00

Chińczycy właśnie wysłali na orbitę ostatniego satelitę wchodzącego w skład ich własnego systemu lokalizacji satelitarnej. To ostatni krok, by uniezależnić się od amerykańskiego GPS-u.

23 czerwca 2020 r. Start chińskiej rakiety transportującej satelitę systemu BeiDou. Hu Xujie/Photoshot/PAP 23 czerwca 2020 r. Start chińskiej rakiety transportującej satelitę systemu BeiDou.

Mogłoby się wydawać, że lokalizacja satelitarna to gadżet. Wygodny, ale tylko gadżet. Przecież przez setki lat ludzie świetnie radzili sobie z mapą w dłoni. Dzisiaj bez komórki z GPS-em niektórzy mają problem, by trafić do piekarni po bułki. Prawda jest jednak taka, że nowoczesna gospodarka nie będzie działała bez niezawodnego systemu lokalizacji. Więcej! Z czasem taki system będzie coraz bardziej niezbędny.

Swój lepszy

Pierwszy zysk z systemu lokalizacji pojawia się, zanim system zacznie działać. Budowa satelitów, budowa całej ich sieci, w końcu wynoszenie ich w kosmos – to wszystko wymaga opracowania nowych technologii, które następnie będą wykorzystywane np. w komunikacji i analizie danych. A to ostatnie, w dobie rodzącej się sztucznej inteligencji, jest bardzo ważne. Gdy system zacznie działać, zysków będzie więcej. I tych finansowych, i tych innego rodzaju, takich jak np. zwiększenie bezpieczeństwa transportu. Dzisiaj systemy lokalizacji satelitarnej wykorzystuje transport naziemny i lotniczy, a także logistyka, energetyka, rolnictwo czy ratownictwo. Jutro z lokalizacji będą korzystały drony i autonomiczne samochody. Rozwój tych dziedzin będzie szybszy, gdy firmy komercyjne będą mogły korzystać ze sprawnego systemu lokalizacji. Ocenia się, że kilkanaście procent PKB nowoczesnej gospodarki zależy od zastosowań nawigacji satelitarnej. Aby ten procent się zwiększał, potrzeba dokładności i zaufania do danych. Czy zapewnia to amerykański system GPS? Cywilna część systemu lokalizacji GPS – ta darmowa – jest zakłócana, by obniżyć jej dokładność. Za dużą dokładność trzeba zapłacić, ale nawet wtedy nie do końca wiadomo, co dzieje się z danymi lokalizacyjnymi. Pokusa, by zbierać dane o konkurencyjnych gospodarkach, jest zbyt duża. Komisja Europejska nieraz zajmowała się inwigilowaniem europejskich firm przez amerykański wywiad, w tym system satelitarnego nasłuchu Echelon. Amerykanie (co zrozumiałe) chcą mieć wgląd w technologie, które powstają w konkurencyjnych dla nich miejscach świata. Czy w związku z tym rozważne jest korzystanie z ich systemu lokalizacji? Czy jest pewność, że GPS tylko lokalizuje, czy może także zbiera dane o lokalizacji obiektów, które korzystają z systemu? Odpowiedzi chyba nie trzeba udzielać. Nikt nawet nie kwestionuje więc sensu budowy własnego systemu lokalizacji. Jest to jednak inwestycja tak duża, że mogą sobie na nią pozwolić tylko najwięksi: USA, Rosja i Chiny. Europejski system Galileo buduje cała Unia Europejska.

Jak to działa?

Dostępne jest 51% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.