Wierność

Jak pisał brat Roger: porzucić źródła dla spękanych, nie trzymających wody cystern?

Wierność

Dziewiętnasty dzień czerwca, epidemii w Polsce dzień sto dziewiąty. W skrócie? Westchnienie, ale wcale nie ulgi. Za oknem ponuro, jak to tylko w deszczowe lato być może (choć jeszcze późna wiosna). Ciekawe ile jeszcze go musi spaść, żeby było dosyć. Bo podobno ciągle suszę mamy i to, co spadło, to wszystko mało. No, może tylko za szybko i ziemia nie zdążyła wchłonąć. Za to więcej wody w rzekach, co oddala widmo suchych kranów. W sumie, skoro w tym roku wakacje w cieniu koronawirusa, to może sobie padać i nadganiać średnią wieloletnią. Tyle że jeszcze rolnicy: jak modliliśmy się o deszcz, teraz może przyjść modlić się o słońce....

Najgorsze jednak to, że ciągle jeszcze nie ustąpiła w Polsce inna plaga: ciągłe spory. Polityczne, światopoglądowe, kościelne. Jasne, muszą być. Tylko czy koniecznie o takiej temperaturze, że wielu rozum się przegrzewa? Swoje robi na pewno przedłużająca się kampania wyborcza. Czytając i słuchając różnych wypowiedzi odkrywam ze zdumieniem, jakie triumfy święci znana z Ewangelii metoda uczonych w Piśmie i faryzeuszów: „pochwycić w mowie”. Nie tylko w samej kampanii wyborczej oczywiście. Szuka się w wypowiedzi przeciwnika czegoś, do czego można się przyczepić. A jak się znajdzie, rozdmuchuje się tę iskrę w wielki ogień, żeby można było wydać wyrok: winny. I skazać na publiczną śmierć, bo przecież lżejsze wyroki nie wchodzą w rachubę. Egzekucja też najlepiej, żeby odbyła się publicznie. Można będzie popatrzyć, jak skazany wije się w mękach. Może jeszcze powie coś, co potwierdzi, że mu się należało?

Jakoś nie cieszy mnie jednak, że tylu ludzi w ten sposób zainspirowało się ewangelicznym przekazem. Ze smutkiem też patrzę na tych, którzy w imię szacunku do osoby nie wahają się podeptać godność tych, którzy tej godności w innych (rzekomo?) nie szanują. Z jeszcze większym na tych, którzy z powodu politycznych sympatii i antypatii odwracają się od nauczania Kościoła. A najgorsze to, że dawno już nie wierzę w przekonującą moc rzeczowej argumentacji. Wielu, zbyt wielu, wybiera emocjami. A rozum służy tylko potwierdzeniu tego wyboru. I nawet coś takiego, jak zawieszenie sądu do czasu wyjaśnienia wątpliwości nie wchodzi w rachubę. O próbie szerszego spojrzenia na sprawy już nie mówiąc*...

Kiedy trzydzieści trzy lata temu Jan Paweł II odwiedzał Polskę, byłem na gdańskiej Zaspie, ale nie było mnie na Westerplatte. Zmęczony maratonem Tarnów, Szczecin, Gdańsk i nocami spędzonymi w podróży nie chciałem razem z kolegami, którzy dopiero dołączyli, pchać się na to spotkanie bez karty wstępu. Padły tam jednak słowa, które i przed laty i dziś, odbieram jako wezwanie dla siebie.

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować". Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba "utrzymać" i "obronić", tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych.

A potem święty Jan Paweł Wielki powiedział jeszcze:

Biskup Kozal, męczennik z Dachau, powiedział: „Od przegranej orężnej bardziej przeraża upadek ducha u ludzi. Wątpiący staje się mimo woli sojusznikiem wroga”.

Podjąć zadania, nie uchylać się od powinności, ale też utrzymać i obronić porządek prawd i wartości.... Bóg się nie myli. Bóg zawsze ma rację. Chrześcijanie nie mają dać się przemieniać według ducha tego świata. Sami mają ten świat przemieniać. Zwątpienie, albo, co gorsze, dezercja...  Jak potem się co dzień rano golić?

 

--------------------------------
Przypis (jedyny)
* Przykład: wczorajsza informacja o tym, że władze Berlina przez trzydzieści lat, do ok. 2003 roku, stręczyły dzieci pedofilom, powinna pozwolić w końcu zauważyć kontekst kulturowy skandalu seksualnego wykorzystywania małoletnich przez ludzi Kościoła i niewłaściwej reakcji innych na takie zdarzenia. Twierdzenie, że takie sprawy są nieistotne, bo w Kościele nigdy nie powinno do molestowania małoletnich dochodzić to półprawda. Oczywiście, nie powinno. Tyle że prawdą też jest, iż nawet jeszcze kilkanaście lat temu w wielu środowiskach, także jak widać  w środowiskach zajmujących się opieką nad dziećmi, w zjawisku tym nie widziano zła, a jedynie przekroczenie staroświeckiego tabu. Negatywnie oceniając brak zdecydowanych działań kościelnych hierarchów wobec takich przypadków trzeba też ten kontekst widzieć. Zamykanie nań oczu i mówienie, że obchodzi nas tylko to, co było w Kościele, nie pozwala zobaczyć sprawy w prawdzie. I nie działa ostrzeżenie, ważne i w dzisiejszych czasach: Kościół nie może bezkrytycznie przyjmować tego, co współczesny świat uważa za „nowoczesne”. Konkretów wymieniać chyba nie trzeba.