Teorie spiskowe

Jedni widzą je wszędzie, drudzy twierdzą, że ich nie ma. A prawda? Jest jaka jest.

Teorie spiskowe

14 czerwca, epidemii w Polsce dzień 103. Czy mamy właściwie jeszcze epidemię – pyta całkiem sporo Polaków? Statystyki są nieubłagane. Mamy. To, co się w ciągu tych stu dni zmieniło, to nastawienie „średniej społeczeństwa” do sytuacji: od przerażenia graniczącego  z paniką do lekceważenia. Choć fakty są jakie są, z różnych powodów – także w obronie przed długotrwałym trwaniem w lęku – przyjmujemy wobec epidemii taką postawę, jaka jest nam wygodniejsza.

Nic nowego pod słońcem. Tak było, jest i tak będzie. W wielu dziedzinach ludzkiego życia. Czy 5G (i w ogóle przeładowywanie przestrzeni różnymi zakresami fal elektromagnetycznych) jest szkodliwe dla zdrowia ludzkiego czy nie? Jedni twierdzą, że tak, inni że to dla ludzkiego zdrowia bez znaczenia. Czy mogą szkodzić szczepienia? Jedni obwiniają je o wszelkie zło, inni negują występowanie skutków ubocznych, o których wspominają nawet producenci. Wszystkie „E” szkodzą – głoszą jedni (ostrożnie przyjmując do wiadomości, że każda substancja w pożywieniu ma swoje E). To wszystko zostało przebadane i jest dla zdrowia obojętne – głoszą inni. No to jak jest naprawdę?

Ano jest jak jest, a ludzkie przekonania mogą być słuszne, ale nie muszą. Zwłaszcza gdy chodzi o twierdzenie, że coś nie ma wpływu. Sensownie dowieść, że czegoś nie ma, to nie lada sztuka. Bo może po prostu patrzę nie tam, gdzie trzeba. Albo i nie chcę widzieć i wszystko, co nie pasuje do mojej tezy zbywam wzruszeniem ramion, jak historie o jednorożcach i krasnoludkach. Intelektualna uczciwość pozwala nie zajmować się tezami absurdalnymi – np. problemem płaskiej ziemi. Nie może jednak kurczowo trzymać się raz przyjętych tez i zamykać się na nowe tam, gdzie pytanie o ich zasadność jest jednak choć trochę usprawiedliwiona. Bo może być jak z lekami: "każdy niewłaściwie stosowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu". Kwestia osobistych predyspozycji (np alergie), kwestia dawki. A my, zamykając się na nowe obserwacje, zamykamy się na poszerzenie wiedzy. Ostatecznie Rzymianom ołów też długo nie szkodził, prawda?

Podobnie jest w wielu innych sprawach. Taki klimat na przykład: skoro zmieniał się w czasach przedindustrialnych czemu tak uparcie twierdzimy, że za jego obecne zmiany odpowiada głownie antropogeniczna emisja CO2? Dlaczego, skoro wiadomo, że machnięcie skrzydeł motyla w Londynie może wywołać burzę w Indonezji (pogoda stosuje się do równań  tzw. matematyki chaosu), zakładamy, że taka ferma wiatrowa, zabierająca sporo energii z układu, jakim jest atmosfera, żadnego wpływu na klimat nie ma?

Niestety, mamy tendencję, by świat, który – jak mówią fizycy – cechuje ruch i zmienność, świat ciągle ewoluujący, traktować jak skamielinę. A swoje dobrze tylko zakonserwowane poglądy na rzeczywistość uważać za przejaw świeżości w myśleniu.