Wirtualna charytatywność

ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski

publikacja 21.09.2010 08:04

Dobremu Samarytaninowi dosłownie rozdarło się serce. Sam stał się bliźnim wobec nieznanego człowieka.

ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski Fotorzepa/Wiktor Andrzej/GN ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski
Były wikariusz regionalny prałatury Opus Dei na Polskę, obecnie kierownik duchowy członków Opus Dei

Nie myśli już o własnych problemach. Czy to tylko emocje go poruszyły, aby dać z siebie wszystko i pomóc człowiekowi, który był w skrajnej potrzebie? Nie wiemy. Pozostaje jednak jasna wskazówka Jezusa dla nas wszystkich: – Idź, i ty czyń podobnie!

Dziś większość tragedii doświadczamy za pośrednictwem mediów. Do tego, niemalże w każdym wydaniu informacyjnym, są migawki pokazujące cierpienie anonimowych ludzi. Filmy rozszerzają możliwość wzruszania się, i to w komfortowych warunkach, na jedno kliknięcie! Problem pojawia się, gdy „nowe przykazanie miłości” sprowadza się wyłącznie do powierzchownego sentymentalizmu. Wtedy już mały krok nas dzieli od tego, by ludzkie cierpienie odbierać podobnie jak zabijanie karpia na święta lub obronę zwierząt futerkowych.

W czasach medialnego świata warto promować realny kontakt z ludzkim cierpieniem. Dzieła miłosierdzia nie mogą zostać zastąpione sterylnym wysyłaniem SMS-ów na określone konto. Jeden ze współczesnych świętych – św. Josemaria Escriva – widział jako niezastąpiony element w formacji młodzieży bezpośredni kontakt z cierpiącym. Wtedy wzruszenie prowadzi do odkrycia w cierpiącym oblicza Jezusa.

Tłumaczył, że w tradycyjnych dziełach miłosierdzia nie chodzi tyle o rozwiązanie problemów społecznych, ile o to, by bezpośredni kontakt pomagał przezwyciężać egoizm osobom niosącym pomoc. Wolontariaty, w których młodzi uczestniczą, są wielką szansą. Warto, by starsi nie uciekali w „wirtualną charytatywność”, i potrafili zatrzymywać się przy potrzebującym bliźnim.