Dziecko w koronawirusowym kryzysie

Magdalena Kawalec-Segond

GN 20/2020 |

publikacja 14.05.2020 00:00

Niewiele wiadomo na temat „dziecko a COVID-19”. I niewiele będzie wiadomo, dopóki kraje, które w tych dniach otwierają ponownie placówki oświatowe, nie przeprowadzą badań nad skutkami swych decyzji.

Dziecko w koronawirusowym kryzysie istockphoto

W połowie kwietnia naukę w szkołach dzieci do lat 11 przywróciła Dania. W Niemczech do szkół poszły dzieci starsze. Francja rozpoczęła powolny proces otwierania szkół 11 maja, w zależności od tego, w której strefie częstości zakażeń ­COVID-19: czerwonej, żółtej czy zielonej, znajduje się gmina. 11 maja otwarcie szkół zaplanowały także Holandia i kanadyjski Quebec. Wszędzie z obostrzeniami higienicznymi i zmniejszoną liczebnością grup oraz godzin edukacyjnych. Wielka niewiadoma.

Modele epidemiologiczne opublikowane niedawno na łamach czasopisma „Lancet”, a powstałe na podstawie danych zebranych już po zamknięciu placówek edukacyjnych (a zatem w warunkach braku kontaktu między dziećmi), pokazały, że samo zamknięcie szkół – bez innych działań izolacji społecznej – ograniczyłoby śmiertelność COVID-19 o 4–6 proc. i to mimo tego, że dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym mają statystycznie trzy razy więcej bliskich stałych kontaktów niż dorośli.

Z badań przeprowadzonych w Chinach na początku pandemii wynikało, że chociaż dzieci wielokrotnie rzadziej mają pełnoobjawowy COVID-19, to zakażają się równie często jak dorośli przebywający w bliskim kontakcie z osobą zakażoną. Uznano, że dzieci mogą być roznosicielami tej choroby. Tym trudniejszymi do wychwycenia, że najczęściej bezobjawowymi lub niskoobjawowymi.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.