publikacja 08.04.2020 00:00
O prawdziwych i fałszywych objawieniach prywatnych i o posłuszeństwie proroków mówi o. Wit Piotr Chlondowski OFM.
henryk przondziono /foto gość
Jacek Dziedzina: Katechizm Kościoła Katolickiego naucza, że nie będzie już innego objawienia niż to, które dokonało się w Jezusie Chrystusie. W Nim Bóg powiedział o sobie wszystko, co jest nam potrzebne do zbawienia. Skąd zatem tzw. objawienia prywatne?
O. Wit Piotr Chlondowski: Termin „objawienie” nie jest tu najszczęśliwszy, bo rzeczywiście Objawienie jest tylko jedno. Lepiej byłoby mówić o zjawieniach. A tak naprawdę to jedna z form proroctwa, czyli jeden z charyzmatów. W każdym ochrzczonym Duch Święty złożył jakieś dary, by służyć nimi w Kościele. Jeśli jesteś ochrzczony, masz charyzmaty, choć możesz ich w sobie nie odkryć. Jednym z charyzmatów nadzwyczajnych jest charyzmat proroctwa. Polega on na pewnych natchnieniach, słowach, obrazach, myślach, które przychodzą z Bożej inspiracji. Tak samo jest z objawieniami prywatnymi, zjawieniami. Żadne natchnienia, światła od Boga, nie przynoszą niczego nowego, nie rozwijają jedynego Objawienia, ale są jedynie jego aktualizacją – w taki sposób nazywał je kard. Ratzinger. Aktualizują Objawienie w danym momencie. Takie jest zadanie charyzmatu proroczego. Ma on mnóstwo form, w jakich się objawia. Już w Dziejach Apostolskich mamy przykład takiego proroctwa, które można by uznać za jakiś rodzaj objawienia prywatnego, gdy chrześcijański prorok Agabos zapowiada nadejście wielkiego głodu. I dzięki temu Kościół jest przygotowany na to, wspiera ubogich w Jerozolimie, organizuje zbiórkę dla wiernych z Jerozolimy.
W całej historii Kościoła mamy dziesiątki tysięcy osób, które twierdziły, że miały objawienia prywatne. Jak Kościół w tym się nie pogubił?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.