Kościół zawsze służył zakażonym

VATICANNEWS.VA |

publikacja 31.03.2020 19:00

W czasach epidemii, duchowieństwo zawsze było bardzo aktywne. I wielu kapłanów umierało. Nie było to wystawianie Pana Boga na próbę, lecz świadomość własnej misji.

Kościół zawsze służył zakażonym Roman Koszowski /Foto Gość Zdjęcie z Mszy świętej, która ze względu na zagrożenie koronawirusem odprawiona została bez udziału wiernych.

Kościół wyróżniał się tym świadectwem, angażował swoich ludzi, by ulżyć ludziom w cierpieniu – przypomina Vittorio Messori. Mówiąc o aktualnej epidemii przyznaje on, że i dziś nie brak wspaniałych księży, kilkudziesięciu już umarło na skutek koronawirusa, są to jednak akty indywidualnego heroizmu. Brak natomiast powszechnej mobilizacji.

Messori podkreśla jednak wyraźnie, że obowiązkiem chrześcijanina jest podporządkować się zarządzeniem prawomocnych władz, o ile nie sprzeciwiają się one wierze. W aktualnej sytuacji posunięto się jednak za daleko. Zdaniem katolickiego pisarza i apologety w wielu wypadkach można by dalej sprawować Msze w kościołach, a przy tym zachowywać wszystkie normy bezpieczeństwa przewidziane dziś przez prawo. We Włoszech istnieje wiele dużych świątyń, z dobrym nagłośnieniem. Wystarczyłyby odpowiednie służby porządkowe. Wszystko to dałoby się zorganizować – dodaje Messori.

Włoski pisarz z ubolewaniem przyjął też wiadomość o zamknięciu sanktuarium w Lourdes, które zawsze pozostawało otwarte, nawet podczas wojny, czy antyklerykalnych reżimów. Przyznaje jednak, że rozumie tę decyzję, bo otwarte sanktuarium mogłoby mobliizować ruch pielgrzymkowy, co w tych okolicznościach nie jest wskazane.

Słowa pisarza potwierdzają dziś czyny:

*

W Indiach Kościół przeznacza swe szpitale do walki z koronawirusem. Np. w Kerali, indyjskim stanie najbardziej dotkniętym epidemią koronawirusa, Kościół oddał swe szpitale do dyspozycji władz, by pomóc w walce z pandemią. Podobne inicjatywy mnożą się w całym kraju, gdzie chrześcijańskie placówki udostępniły ponad 60 tys. łóżek i cały swój personel medyczny, gotowy do niesienia pomocy.

„Chcemy pomagać wszystkim, niezależnie na wyznawaną religię i status społeczny. W tej godzinie nasz kraj potrzebuje bezinteresownej solidarności” – stwierdził kard. George Alencherry oddając do dyspozycji władz w Kerali 250 struktur sanitarnych. Ponadto poinformował, że internaty oraz inne struktury kościelne w razie potrzeby mogą zostać przekształcone w miejsca odosobnienia dla osób przechodzących kwarantannę. Kościół katolicki, który w Indiach jest mniejszościowy, a za rządów obecnego premiera Narendry Modiego coraz bardziej dyskryminowany i często jawnie prześladowany, zaoferował władzom pełną współpracę w walce z epidemią.  

„To nie jest czas na spory, chcemy uczynić wszystko, co w naszej mocy, by powstrzymać tę galopującą epidemię” – stwierdził ks. George Kannanthanam z Katolickiego Stowarzyszenia Medycznego, rozległej sieci składającej się z 11 jednostek regionalnych rozsianych w całym kraju, z ponad 3500 afiliowanych instytutów, ponad 70 tys. lekarzy, 50 tys. pielęgniarek, 1 tys. zakonnic – mających różne specjalności medyczne i 5 uniwersytetami, gdzie młodzi ludzie studiują medycynę lub pielęgniarstwo. Dotąd wszyscy pacjenci Covid-19 są leczeni w szpitalach publicznych, ale instytucje chrześcijańskie są gotowe przejąć pacjentów, jak tylko władze indyjskie o to poproszą. 

Kościół zintensyfikował też znacząco pomoc osobom najuboższym, które znalazły się teraz w dramatycznej sytuacji. Zarządzona przez premiera blokada kraju sprawiła, że miliony ludzi żyjących z dnia na dzień straciło pracę i głód zaczyna im zaglądać w oczy. Szczególnie trudna jest sytuacja dalitów, przedstawicieli mniejszości religijnych i ludności trybalnej, którą organizacje hinduistyczne wykluczają z niesionej przez siebie pomocy. By stawić czoło tej sytuacji wszystkie indyjskie diecezje organizują punkty dożywania, a środki zaplanowane np. na działania  kulturalne czy edukacyjne przekierowują obecnie na wsparcie potrzebujących w czasie epidemii. 

W ciągu dwóch tygodni liczba zarażonych w Indiach wzrosła do 1164 osób, z powodu koronawirusa zmarło już 30 osób.

*

W Pradze Caritas uruchomiła miasteczko namiotowe dla bezdomnych. W odróżnieniu od zwyczajnych noclegowni mogą w nim pozostać cały dzień. W ten sposób ogranicza się ruch osób bezdomnych po mieście.

W miasteczku namiotowym potrzebujący otrzymują nie tylko nocleg, ale również pożywienie i artykuły higieniczne, w tym maski. Mogą też skorzystać z prysznica. Miasteczko obsługują pracownicy i wolontariusze Caritas. Dziś przebywa w nim 70 osób.

*

Szczególnie trudna sytuacja jest we Włoszech. Sercem epidemii koronawirusa jest Lombardia, zwłaszcza Mediolan. Od początku kryzysu właśnie na terenie tej diecezji zmarło aż ośmiu kapłanów, niektórzy z nich do końca zaangażowani byli w niesienie wsparcia chorym i służbom medycznym.

„Choć wiele szpitali jest teraz zamkniętych na posługę duszpasterską, to jednak nie zostawiamy pacjentów i personelu bez duchowego wsparcia” – mówi Radiu Watykańskiemu ks. Giuseppe Scalvini, jeden z kapelanów w poliklinice mediolańskiej. Wskazuje na szczególną w obecnym kontekście aktualność słów św. Tereski od Dzieciątka Jezus: „By kochać Cię, Panie, tę chwilkę, mam tylko, ten dzień dzisiejszy, jedynie!”.

Choć niewiele możemy, nie opuszczamy chorych

„Nie mamy możliwości wchodzenia obecnie na oddziały, gdzie znajdują się osoby zarażone. Codziennie sprawujemy jednak za nie Eucharystię i ogarniamy modlitwą wszystkie osoby potrzebujące. Ostatnio wraz z arcybiskupem, który jest zarazem proboszczem polikliniki, przeszliśmy po szpitalnych korytarzach procesyjnie z Jezusem w Najświętszym Sakramencie – mówi papieskiej rozgłośni ks. Scalvini. – Staramy się wyrażać naszą bliskość przez małe gesty. Ostatnio lekarka, która zachorowała prosiła o różaniec. Rodzina jednego z pacjentów zadzwoniła też do mnie, bym przekazał ich ojcu życzenia urodzinowe i udało się to zrobić dzięki ogromnej życzliwości personelu. Małe rzeczy, które staramy się wykonywać z miłością i maksymalnym oddaniem.“

Ks. Scalvini podkreśla heroizm pracy całego personelu pracującego w obecnym kryzysie w przepełnionych szpitalach. „Nie tylko lekarze i pielęgniarki, ale salowe, sprzątaczki, kucharki, czy personel administracyjny sprawiający, że szpitale mogą normalnie funkcjonować, to prawdziwi bohaterowie” – mówi kapelan mediolańskiej polikliniki dodając, że w sytuacjach granicznych naprawdę poznajemy, jakimi jesteśmy ludźmi i co jest dla nas najważniejsze.