Dwoje spragnionych

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 15.03.2020 06:00

Spotkanie Samarytanki z Jezusem. To prawdziwa historia, a zarazem uniwersalny obraz nawrócenia serca, odnalezienia miłości. Dlaczego przy studni?

Dwoje spragnionych Roman Koszowski / Foto Gość Ze złota, które daje nam Bóg, lepimy sobie bożka. Nie szukamy już Jego samego, Jego miłości. A On jest tuż obok studni, w której szukam zaspokojenia moich pragnień.

1. Bo do studni przychodzą ludzie spragnieni. Popatrzmy najpierw na Jezusa, pierwszego spragnionego. Jest zmęczony drogą. To zmęczenie także z mojego powodu. Bo On wciąż mnie szuka, a ja się przed Nim ukrywam. Jak Adam i Ewa po grzechu. Pan siedzi przy źródle. Dlaczego prosi Samarytankę: „Daj Mi pić”? Czy sam nie może zaczerpnąć wody? Ta prośba przypomina wołanie z krzyża: „Pragnę”. Bóg jest spragniony? Czego? Kogo? Bóg pragnie spotkania, rozmowy, bliskości. W istotę Boga wpisana jest bowiem logika daru. On chce obdarowywać. Przyszedł na świat po to, aby odnaleźć Adama i Ewę zagubionych w grzechu, skłóconych, samotnych, nieszczęśliwych, nagich. Przyszedł jak Oblubieniec, który chce spotkać swoją oblubienicę i dać jej siebie. Chce zdobyć jej miłość, jej serce, chce ją poślubić. Boże serce pragnie. On chce, żebyśmy pragnęli Jego. Aby mógł dać nam siebie.

2. Popatrzmy teraz na Samarytankę. To kobieta poraniona, należąca do ludu znienawidzonego przez Izraelitów. Nie czuła się ani wybrana, ani powołana, ani kochana. Dlatego prośba nieznanego Żyda wywołała tak wielkie jej zdumienie. Przychodzi po wodę, ale jest spragniona czegoś więcej. Pomyślmy o naszych niezaspokojonych głodach duszy. O niespełnieniu w miłości, rozczarowaniu życiem. Ile razy czułem się odtrącony, niechciany? Kiedy takie doświadczenia się kumulują, powstaje w człowieku przeświadczenie, że nie nadaje się do kochania. Strach przed samotnością może powodować, że człowiek rzuca się w miłostki albo sięga po środki znieczulające, czyli używki, internet, karierę itd. Samarytanka miała kilku mężczyzn. W Starym Testamencie nierząd był obrazem bałwochwalstwa, czyli zdrady kochającego Boga. „Biegałaś za swymi kochankami, a o Mnie zapomniałaś…” – żali się Bóg ustami proroka Ozeasza. Ale zaraz dodaje: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca”. Samarytanka mieszka w każdym z nas. My też mamy paru kochanków, czyli fałszywych bogów, takich jak chwała, władza, pieniądz, przyjemność zmysłowa, niezależność… Zdradzamy Boga z tymi kochankami. I jesteśmy coraz bardziej spragnieni i samotni.

3. Wszystko w Kościele zmierza do tego, aby tych dwoje spragnionych się spotkało. Spragniony Bóg i spragniony człowiek. Oblubieniec i oblubienica. Nawrócenia nie można sprowadzać tylko do przemiany moralnej. To oczywiście ważne i konieczne. Ale czy taka moralna przemiana jest możliwa bez „spotkania przy studni”? „O, gdybyś znała dar Boży…” – te słowa Jezusa są kluczem. Nie znamy daru Bożego, czyli BOGA. Dlatego szukamy spełnienia w stworzeniach, bo myślimy, że to już wszystko, co jest nam dane. Ze złota, które daje nam Bóg, lepimy sobie bożka. Nie szukamy już Jego samego, Jego miłości. A On jest tuż obok studni, w której szukam zaspokojenia moich pragnień. Jak wierny narzeczony czekający na dziewczynę wracającą od kochanka, aby jej powiedzieć, że nadal Ją kocha. „Pragnę” – wołał, konając. Podano Mu gąbkę pełną octu. Co ja Mu podam? •