publikacja 12.03.2020 00:00
„Zapłatą za grzech jest śmierć”. Jezus przekonał się o tym na własnej skórze. Gdyby jego ciężar gatunkowy był niewielki, Bóg nie musiałby zwracać się przeciwko samemu sobie.
canstockphoto
Bardzo lubię film „Żądło”, z Robertem Redfordem i Paulem Newmanem. Gangsterski obraz z 1973 roku o sprytnie utkanej intrydze z czasów Wielkiego Kryzysu, o przygotowanym w najmniejszych detalach gigantycznym szwindlu. Czy nie jest to również mechanizm działania grzechu? Pierwotnie wydaje się kuszącym majstersztykiem, a ostatecznie sprawia, że pozostajemy z niczym. Puści, oszukani, okradzeni, z poczuciem bankructwa. Jak filmowy gangster, w którego wcielił się Robert Shaw.
Śmiertelne ukłucie
Tytuł „Żądło” nie jest przypadkowy. Święty Paweł, pisząc do Koryntian, nie bawi się w półsłówka: „Żądłem zaś śmierci jest grzech”. Mocne słowa. Ilekroć wchodzę w grzech, narażam się na bolesne ukłucie. Dotyka mnie żądło śmierci.
Zbyt często bagatelizujemy tę rzeczywistość. Słowo „grzech” wywołuje dziś uśmieszek ironii i zakłopotania. Co chwilę słyszę, że jakiś produkt, który chcą mi za wszelką cenę wcisnąć handlowcy, jest „grzechu wart”.
Nic nie jest warte grzechu. Nie możemy wejść w pokutę Wielkiego Postu, jeśli nie zrozumiemy, że on naprawdę jest „żądłem śmierci”. Tylko doświadczając tego, że „zapłatą za grzech jest śmierć”, możemy zachwycić się ofiarą paschalną Jezusa. Gdyby był to jedynie mały kaliber, Syn Boga nie musiałby umierać.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.