Moniki

Marcin Jakimowicz

GN 10/2020 |

publikacja 05.03.2020 00:00

Cierpiały, widząc, jak ich dzieci odchodzą od Kościoła, a często staczają się po równi pochyłej. Modliły się o ich powrót do Boga. Doczekały się.

Moniki pixabay

Zazwyczaj opisujemy w „Gościu” świadectwa spektakularnych nawróceń, powrotów po latach. A jak wyglądały te historie widziane oczyma matek, które przez lata obserwowały swe zagubione dzieci?

Święta Monika walczyła jak lwica i nie poddawała się w modlitwie o nawrócenie syna hulaki. Augustyn przysparzał jej mnóstwa kłopotów. Był twardy: nie przyjął chrztu nawet w niebezpieczeństwie śmierci. „Nie potrafię wyrazić słowami, jak bardzo mnie kochała i o ile bardziej cierpiała, rodząc mnie do życia duchowego niż wtedy, gdy mnie wydawała na świat” – pisał po latach jeden z najsłynniejszych teologów Kościoła. Panie, Panowie, oto opowieści współczesnych Monik.

Nie mamy już siły!

– Długo byliśmy niewierzącym małżeństwem. Żyliśmy bez Boga, bez Kościoła – opowiada Urszula z Mysłowic. – Liczył się pieniądz. W takich warunkach przez 12 lat wychowywał się nasz syn. Miał wszystko, czego zapragnął. Imprezy, telewizor, gry. Co posialiśmy, to zebraliśmy… W naszym małżeństwie zaczęły się spore zawirowania. Myśleliśmy nawet o rozwodzie. Kiedyś w tym całym ferworze wpuściłam księdza na kolędę (nigdy wcześniej tego nie robiłam!). Wylałam wówczas wszystkie żale. Męża nie było w domu, ale kapłan cierpliwie na niego zaczekał. Długo rozmawiali. Ksiądz zaprosił nas na spotkanie Domowego Kościoła. Nie bardzo nam się to widziało. Mąż stwierdził, że musi sobie z nim jeszcze porozmawiać, bo ma sporo wątpliwości. Poszedł, ja powlokłam się za nim. Weszliśmy i… zostaliśmy na dobre. Spotkaliśmy ludzi, którzy mieli coś, czego nam brakowało. Zaangażowaliśmy się na całego. Otrzymaliśmy dosłownie nowe życie.

Zaczęliśmy ciągać naszego 12-latka na Msze, rekolekcje, ale im bardziej się staraliśmy, tym jego opór był większy. Poszedł jeszcze do bierzmowania, jednak mieliśmy wrażenie, że im więcej się modliliśmy, tym było gorzej. Wolał jechać do babci niż z nami na rekolekcje. Okłamywał nas, że idzie na Mszę, a lądował u kumpli. Zmieniał szkoły, wszedł w środowisko, w którym na porządku dziennym były alkohol, imprezy, narkotyki, problemy z prawem.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.