"Le Figaro": czy sadzenie drzew uratuje kulę ziemską?

PAP |

publikacja 15.02.2020 12:28

Dziennik "Le Figaro" zamieszcza analizę bardzo modnej koncepcji, według której masowe sadzenie drzew uratuje kulę ziemską przed globalnym ociepleniem. Specjaliści wykazują jednak pewien sceptycyzm wobec tych nadziei.

Sadzonki HENRYK PRZONDZIONO /Foto Gość Sadzonki
Specjaliści pochwalają natomiast zadrzewianie miast. Drzewa nie tylko wiążą CO2, ale pozwalają na lekkie ochłodzenie podczas coraz częstszych ekstremalnych temperatur letnich.

Politycy, wielkie koncerny, a we Francji wszyscy niemal kandydaci w marcowych wyborach lokalnych zapowiadają sadzenie drzew w celu polepszenia bilansu węglowego - czytamy w "Le Figaro". Jak ostrzegają cytowani w gazecie eksperci, te bardzo piękne inicjatywy bynajmniej nie gwarantują skuteczności.

Według cytowanego w "Le Figaro" Stephane'a Hallaire'a, prezesa firmy Reforest'Action zajmującej się praktyką zalesiania, do obecnej pasji zadrzewiania przyczynił się rozgłos nadany paryskiej konferencji klimatycznej COP21 (2015 r.), jak i zeszłoroczny raport badaczy szwajcarskich, którego autorzy wyliczyli, że zadrzewienie powierzchni równej USA, pozwoliłoby na pochłonięcie przez lasy 205 mld ton dwutlenku węgla, czyli około 2/3 z 300 mld, które od rewolucji przemysłowej dostały się do atmosfery.

Te wyliczenia podważa inny, francuski raport. Jego autorzy, badacze CNRS (Państwowy Ośrodek Badań Naukowych) zauważają, że proponowane przez Szwajcarów zasadzenie 100 mld drzew, zakłóciłoby lub zniszczyło większość ekosystemów i byłoby zagrożeniem dla światowego bezpieczeństwa żywnościowego, gdyż bardzo duża część gruntów rolnych zmieniłaby się w lasy.

Cytowany w artykule Henri Weisman z IDEDRI (Instytut Zrównoważonego Rozwoju i Stosunków Międzynarodowych) zauważa, że "głównym problemem są emisje gazów cieplarnianych. Sadzeniem drzew nie rozwiąże się wszystkich problemów", szczególnie jeśli ma to być rekompensata zanieczyszczania, jak w wypadku wielkich koncernów naftowych czy linii lotniczych. Badacz wyraża też obawę, że projekty zalesienia tych firm mogą stać się "paszportem do zanieczyszczania".

Innym zagrożeniem jest "sadzenie byle czego, byle gdzie" - ostrzega Cecile Leuba, szefowa kampanii leśnej Greenpeace. I przypomina jak 11 listopada ub.r. zadekretowane zostało "dniem zalesienia narodowego" przez prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Zasadzono 11 mln jodeł, z których 90 proc. już uschło z powodu braku wody.

Według aktywistki Greenpeace najważniejszą sprawą jest ochrona istniejących lasów, szczególnie lasów pierwotnych i masywów tropikalnych - czytamy w "Le Figaro". Specjaliści pochwalają natomiast zadrzewianie miast. Leuba powiedziała, że "drzewa nie tylko wiążą CO2, ale pozwalają na lekkie ochłodzenie podczas coraz częstszych ekstremalnych temperatur letnich".

Z Paryża Ludwik Lewin