Z Paryża do Grąblina

Stanisław Zasada

publikacja 29.08.2010 07:21

Siostrom najtrudniej było nauczyć się słów: „czystość” i „grzeszyć". – W języku polskim jest za dużo spółgłosek – narzekają francuskie mniszki.

Z Paryża do Grąblina Weronika Kuśmierek/GN Szary oznacza pokutę i ubóstwo, czerwony mękę i miłość Chrystusa, a biały czystość Maryi – to symbolika zakonnego stroju

Siostry z Zakonu Najświętszej Maryi Panny w ciągu pięciu wieków rzadko opuszczały Francję. Rok temu przybyły z Thiais pod Paryżem do oddalonego o półtora tysiąca kilometrów Lichenia. W niedzielę biskupi: włocławski – Wiesław Mering i francuskiej diecezji Creteil – Michel Santier poświęcą ich klasztor w pobliskim Grąblinie. – Liczymy w Polsce na powołania do naszego zakonu – mówią siostry anuncjatki z Francji. Nazywane są tak od słowa annonciade, które nawiązuje do tajemnicy Zwiastowania.

Niechciana córka króla
Ludwik XI znów był niepocieszony. 23 kwietnia 1464 roku jego żona Karolina Sabaudzka urodziła mu kolejną córkę. Władca martwił się, kto odziedziczy po nim koronę francuskiej monarchii. Rozzłoszczony odesłał chorowitą córkę do krewnych. Gdy Joanna de Valois skończyła 12 lat, ojciec wydał ją za mąż za swojego kuzyna – księcia Ludwika. Kiedy w 1498 roku książę otrzymał koronę królewską, Joanna została królową Francji. Była nią kilka miesięcy – jej mąż Ludwik XII doprowadził do unieważnienia małżeństwa.

Joanna Francuska – tak nazywano wydziedziczoną królową – otrzymała księstwo Berry i zamieszkała w Bourges. Troszczyła się o najuboższych. Nie wyszła drugi raz za mąż – podobno nigdy nie miała żalu do byłego męża i do końca życia modliła się za niego. W 1502 roku założyła kontemplacyjny zakon anuncjatek. Trzy lata później zmarła. W XVIII wieku papież Benedykt XIV ogłosił ją błogosławioną, a w 1950 roku Pius XII – świętą.

„Nie miejcie innej troski, jak podobać się doskonale waszemu Oblubieńcowi – Jezusowi Chrystusowi – przez naśladowanie Maryi” – mówi reguła anuncjatek. Ułożył ją franciszkanin ojciec Gabriel Maria – spowiednik Joanny. Według wskazówek królowej, wzorem dla zakonnic miała być Matka Boża, a zasadami życia zakonnego cnoty Jej postępowania, które zakonnik znalazł w Ewangelii. Tak powstała słynna Reguła Dziesięciu Cnót Najświętszej Maryi Panny. Zakon szybko się rozwijał. W XVII wieku w całej Francji było ponad 50 klasztorów anuncjatek, jednak rewolucja francuska prawie wszystkie zniszczyła. Dziś zakon liczy około 90 sióstr i ma 7 klasztorów: 5 we Francji i po jednym w Belgii i na Kostaryce. Ósmy będzie w Grąblinie.

Gatunek rzadki
– Szary oznacza pokutę i ubóstwo, czerwony mękę i miłość Chrystusa, a biały czystość Maryi – s. Maria od św.Michała objaśnia kolory swojego zakonnego stroju. Zakonnice chodzą w szarych habitach z czerwonym szkaplerzem i czarnym welonem, spod którego widać biały zawój owijający szczelnie głowę. Na szyi mają niebieską wstążkę z medalionem. – Wyglądamy jak... gile – śmieje się siostra Maria od św. Michała. Jest ona odpowiedzialna za grąblińską wspólnotę. Należą do niej siostry: Maria od św. Ludwika, Maria Letycja i Maria od Miłosierdzia Bożego. Wszystkie anuncjatki mają imię Maria, do którego dodają przydomek. – To na znak czci dla Matki Bożej – tłumaczy Maria od św. Michała. Do zakonu wstąpiła pół wieku temu. W młodości była pielęgniarką. Podczas wojny francusko-algierskiej służyła jako sanitariuszka w armii francuskiej. – Widziałam dużo rannych – wspomina. Wojenne przeżycia sprawiły, że zaczęła się zastanawiać nad własnym życiem. W Paryżu weszła do kaplicy Cudownego Medalika i zostawiła karteczkę z prośbą: „Matko Boża, pokaż mi, co mam robić”. Koleżanka zabrała ją na wieś – do Thiais. Poznała anuncjatki. – I zostałam – uśmiecha się Maria od św. Michała. Jej kolorowy habit przepasany jest białym sznurem z 10 węzłami. Każdy oznacza jedną z cnót Matki Bożej. – Najczystszej, Najroztropniejszej, Najpokorniejszej, Najwierniejszej, Najpobożniejszej, Najposłuszniejszej, Najuboższej, Najcierpliwszej, Najmiłosierniejszej i Najboleśniejszej – wylicza cierpliwie Maria od św. Michała.

Matka Boża na sośnie
Mikołaj Sikatka wypasał jak co dnia dworskie bydło. W maju 1850 roku udał się do grąblińskiego lasu, gdzie na sośnie wisiał obrazek Matki Bożej. Wizerunek zawiesił tam Tomasz Kłossowski, były żołnierz napoleoński, by podziękować za ocalenie życia. Gdy Mikołaj klęczał przy sośnie, ujrzał kobiecą postać w długim płaszczu z różańcem. Nakazała, by upomniał ludzi, że jeśli się nie nawrócą i nie porzucą pijaństwa – spotka ich kara. Objawienia powtarzały się. Mikołaj opowiedział o nich, ale prostemu chłopu nikt nie chciał wierzyć. Carskie władze na wieść o tym, że Matka Boża miała mieć na szacie orła – symbol niepodległej Polski – wtrąciły Mikołaja do więzienia za sianie zamętu.

Wkrótce lekarz wydał fałszywe zaświadczenie o chorobie umysłowej Sikatki. Gdy w 1852 roku Europę nawiedziła epidemia cholery, która dziesiątkowała także ludność Królestwa Polskiego, przypomniano sobie o objawieniach i przestrogach Matki Bożej. Mikołaj odzyskał wolność. Zaś przed wiszącym w lesie wizerunkiem tłumy modliły się o ocalenie. Gdy zaraza ustąpiła, uznano to za cud wyproszony przez Matkę Boską. Na miejscu objawień postawiono kapliczkę, a niewielki obraz przeniesiono do Lichenia. Tak powstało sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej Bolesnej Królowej Polski – jedno z największych w Polsce miejsc kultu maryjnego. W drodze do Lichenia – którym od ponad 60 lat opiekują się księża marianie – pątnicy zatrzymują się w Grąblinie i modlą w miejscu objawień.

Jak siostry i bracia
– To nasze starsze siostry – mówi o anuncjatkach ks. Wiktor Gumienny, kustosz licheńskiego sanktuarium. I wyjaśnia: – Kiedy przeszło 300 lat temu ojciec Stanisław Papczyński zakładał nasze zgromadzenie, otrzymał od Stolicy Apostolskiej regułę anuncjatek. – Zgadza się – siostra Maria Letycja (w zgromadzeniu od 12 lat) potwierdza słowa kustosza. – Wychowałam się w katolickiej rodzinie, ale odeszłam od wiary. Miałam burzliwą młodość – Maria Letycja uśmiecha się. – Potem przeżyłam nawrócenie i poświęcam swoje życie Bogu – dodaje. Marianie od kilku lat starali się o sprowadzenie do Lichenia zakonu kontemplacyjnego. – Chcemy mieć modlitewną pomoc dla dzieł, które prowadzimy w sanktuarium – tłumaczy ks. Gumienny. Zakonnicy prowadzą Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym, które pomaga leczyć się z nałogów. Rok temu otworzyli hospicjum. Chcą też utworzyć Instytut Naprotechnologii, by promować akceptowaną przez Kościół metodę leczenia niepłodności.
– Sami też się modlimy – zastrzega kustosz Lichenia. – Ale siostry pomogą omodlić nam przybywających pielgrzymów i intencje, z którymi przyjeżdżają. Kiedy marianie zaproponowali anuncjatkom założenie klasztoru w miejscu objawień Matki Bożej, francuskie zakonnice nie zastanawiały się długo. – Przecież Polska to ziemia Maryi, dlatego czujemy się tutaj jak u siebie – zapewnia siostra Maria od św. Michała.

Jak wymówić: „sz” i „cz”
„Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą...” – modlą się codziennie po polsku francuskie mniszki w swojej tymczasowej kaplicy w Licheniu. Zbierają się tam wspólnie 5 razy dziennie. – Jestem pełen podziwu dla sióstr, które w tak krótkim czasie nauczyły się niełatwego języka, jakim jest polski – mówi Rafał z licheńskiego Biura Obsługi Pielgrzyma, często służący anuncjatkom za tłumacza. Nauka języka idzie mniszkom tak szybko, że Rafał coraz mniej jest im potrzebny. Siostry z Francji odbierają już telefony i piszą po polsku listy. Uczą się nawet śpiewać po polsku psalmy. – Chcemy, żeby Polacy rozumieli naszą modlitwę – tłumaczy s. Maria od św. Michała. Anuncjatki narzekają jednak na polszczyznę. – Wasz język ma bardzo dużo spółgłosek i do tego jedna koło drugiej – mówi Maria od Miłosierdzia. – Jak wymówić „sz” i „cz” koło siebie? – pyta. Mniszki korzystają więc z każdej okazji, by podczas pobytu w Licheniu – gdzie zamieszkały na czas budowy klasztoru – szlifować wymawianie polskich słów. Często można je spotkać na terenie sanktuarium. To dlatego, że otrzymały od biskupa zgodę na złagodzenie surowej zakonnej reguły, która nakazuje im życie za klauzurą – czyli za murami klasztoru. Gdy przeprowadzą się do Grąblina, wrócą do swego normalnego życia monastycznego. Będą się modliły, przyjmowały uczestników rekolekcji i prowadziły sklepik z dewocjonaliami.

Agnieszka już się zgłosiła
Budowniczym wystarczyło półtora roku, żeby postawić klasztor w Grąblinie. – Chcieliśmy zdążyć na 160. rocznicę objawień – mówi ksiądz Gumienny. Będzie mogło mieszkać w nim 20 zakonnic. Siostry liczą, że ich obecność przyciągnie do zakonu Polki. Gdy decydowały się na przyjazd do Grąblina, do klasztoru w Thiais trafiła młoda Agnieszka z Polski. Po roku poprosiła siostry o przyjęcie do anuncjatek. – Był to znak od Boga, że musimy założyć klasztor w Polsce – s. Maria od św. Michała jest o tym przekonana.