Gaz pieprzowy i różaniec

Agata Puścikowska

GN 04/2020 |

publikacja 23.01.2020 00:00

Krzyknęła: „Ratunku!”. On usłyszał. Dziś uratowani oboje...

Urszula Majewska i Piotr Moskwa przy kapliczce w miejscu napaści psów na panią Urszulę. Agata puścikowska /foto gość Urszula Majewska i Piotr Moskwa przy kapliczce w miejscu napaści psów na panią Urszulę.

Do centrum Skierniewic pół godziny piechotą, a spokój tu jak na wsi. Jednorodzinne domy, łąki, dużo zieleni. Dom pani Urszuli przy spokojnej ulicy, tuż obok – charakterystyczna kapliczka z wizerunkiem Matki Bożej z Pompei. Bezpieczne, ciche miejsce. Tak było przed tamtym dniem. Tak jest i teraz, gdy fizyczne rany zagoiły się, a modlitwa pozwala ukoić ból serca. Ponad pięć lat temu, w październiku 2014 roku, świat pani Urszuli niemal się zawalił. I gdyby nie Piotr, sąsiad, którego wcześniej znała tylko z widzenia, nie miałaby żadnych szans...

Pani Urszula

Jest pogodna i zadbana, już teraz uśmiecha się i stara wychodzić z domu. Jedynie długie rękawy i długie nogawki spodni kryją dramatyczną tajemnicę. Gdy pani Urszula Majewska podwija nieco rękaw, widać zapisaną bolesną historię w strasznych, głębokich do kości, bliznach. – Cud, że nie dorwały się do twarzy i szyi. Wtedy nie przeżyłabym, nie miałabym szans.

Nie miałaby. Ale i tak miała tej szansy bardzo niewiele.

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.