Sezon na cuda

Aleksandra Pietryga

GN 02/2020 |

publikacja 09.01.2020 00:00

Po kilku minutach przyjemna atmosfera się skończyła. Lekarz zasugerował aborcję. „Wyszliśmy stamtąd jak ogłuszeni. Z każdą kolejną sekundą strach coraz bardziej mnie miażdżył”. Czy to prawda, że dla Boga nie ma nic niemożliwego?

Natalia Kawka-Bień z mężem Jackiem i córeczką Jagodą Marią. Krzysztof Błażyca /foto gość Natalia Kawka-Bień z mężem Jackiem i córeczką Jagodą Marią.

Natalia jako mała dziewczynka należała do grupy Dzieci Maryi. Później przyszła dorosłość – praca, mąż i, jak sama mówi, bardziej po drodze było jej na fitness niż na nabożeństwo maryjne. Jednak Maryja nie zapomniała. O swoją córkę upomniała się w najmniej spodziewanym momencie…

– Wszystko zaczęło się 14 sierpnia 2018 r., w wigilię Uroczystości Wniebowzięcia NMP – opowiada Natalia Kawka-Bień. – Parę tygodni wcześniej dowiedzieliśmy się z mężem, że spodziewamy się pierwszego dziecka. Choć było ono przez nas upragnione, pojawiło się w nas pytanie, w jaki sposób zmieni się nasze życie. Nie mieliśmy wtedy pojęcia, jak bardzo ta ciąża nas zmieni…

Już początek był trudny. Około ósmego tygodnia dowiedziałam się, że w macicy znajduje się olbrzymi krwiak, zagrażający dziecku. W każdej chwili mogło dojść do poronienia. Lekarz powiedział: „Proszę się nie chwalić jeszcze ciążą, bo nigdy nic nie wiadomo…”. Wróciłam do domu, płacząc, a moja mama natychmiast poleciła mnie w modlitwie Maryi. Wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to Ona będzie moją główną orędowniczką w niebie przez kolejne dziewięć miesięcy.

Krwiak był naprawdę spory. Według lekarza miał wchłaniać się co najmniej 2–3 tygodnie. Ale kiedy po pięciu dniach poszłam na badanie kontrolne, okazało się, że po krwiaku nie ma śladu. Przyznaję, że nie było we mnie wtedy gorącej wiary. Myślałam, że lekarz pomylił się z oszacowaniem ryzyka. Dziś jestem pewna, że był to początek spotkania z Maryją.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.