Kościół po szwedzku

publikacja 02.08.2010 07:38

O katolickim Kościele imigrantów i o protestanckim Kościele, który błogosławi aborcję i „małżeństwa” homoseksualne, z ks. Marianem Jancarzem, proboszczem katolickiej katedry w Sztokholmie, rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz.

Kościół po szwedzku Jakub Szymczuk/Agencja GN Ks. Marian Jancarz

Ks. Marian Jancarz - proboszcz katedry w Sztokholmie. Ma 59 lat, od 34 lat jest kapłanem archidiecezji krakowskiej,. Pochodzi z Suchej Beskidz-kiej, od 25 lat pracuje w Szwecji. Jego brat ks. Kazimierz Jancarz (zm. 1993) był kapelanem „Solidarności” w Nowej Hucie.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Jak Ksiądz trafił do Szwecji?
Ks. Marian Jancarz: – Przez przypadek lub z głupoty, ale dla mnie szczęśliwie. Mój kolega z rocznika, z którym często spędzałem swój dzień wolny, powiedział mi kiedyś, że wyjeżdża do Szwecji, bo tamtejszy biskup szuka księży. Ja zażartowałem, żeby i mnie dopisał na listę, bo z kim będę jeździł na wolne. A on szalony to zrobił. No i tak zostało… (śmiech)

Jaki jest Kościół katolicki w protestanckiej Szwecji?
– Pod koniec II wojny światowej w Szwecji było zaledwie 5 tys. katolików, potem napłynęły tu fale różnych imigrantów z krajów katolickich, najwięcej z Polski. Ale jeszcze do roku 2000 Kościół rzymskokatolicki działał w Szwecji na zasadzie organizacji wyższej użyteczności, jak na przykład klub sportowy, to znaczy nie miał formalnego statusu Kościoła. Do tego czasu obywatele Szwecji przez sam fakt urodzenia byli rejestrowani jako członkowie Kościoła narodowego Szwecji, czyli luterańskiego.

Szwedów musi być w tutejszym Kościele katolickim bardzo mało.
– Jest ich najwyżej 10–20 proc. Kościół tutejszy jest Kościołem imigrantów. W mojej parafii katedralnej działają misje włoska, chorwacka, hiszpańskojęzyczna, maronitów, a od czasu do czasu przyjeżdża ksiądz, by odprawić Msze dla Koreańczyków i Węgrów. Ostatnio wyemigrowało do Szwecji sporo chrześcijan obrządków wschodnich z Iranu i z Iraku.

Ilu jest katolików w Szwecji?
– Od 2000 roku katolików formalnie rejestruje się w parafiach dla celów podatkowych. Jest w tej chwili 100 tys. zarejestrowanych, ale szacuję, że katolików jest co najmniej 250 tys. (na 9 mln Szwedów). Są 43 parafie, a cała Szwecja to jedna diecezja z siedzibą w Sztokholmie. Duchowieństwo w większości pochodzi spoza Szwecji, choć ostatnio przybywa rodzimych księży. Jest ich około 30 na 160 wszystkich. Aktualny biskup Andres Arborelius jest pierwszym biskupem katolickim narodowości szwedzkiej od czasów reformacji. To karmelita, bardzo skromny człowiek, dobry kaznodzieja, władający biegle
7 językami, co bardzo ułatwia integrację diecezji.

Kościół katolicki jest mniejszościowy i podzielony na grupy narodowe. To niełatwe wyzwania.
– Jest pokusa zamykania się w narodowych gettach. Dokumenty Kościoła mówią, że imigranci powinni włączać się w życie lokalnego Kościoła, ale mają prawo do liturgii w swoim języku. Więc tu jest zawsze napięcie trudne do pokonania. Wiele zależy od samych duszpasterzy. Dokumenty Kościoła podkreślają, że to powinni być ludzie, którzy mówią językiem kraju, w którym posługują i znają jego kulturę. To, niestety, czasem tylko postulat na papierze.

Wróćmy do protestantów. Czy nikt nie zwracał uwagi, że wchodzenie do Kościoła przez fakt bycia Szwedem to absurd?
– Do 2000 roku do tego Kościoła należało pół miliona nieochrzczonych. To wynika stąd, że Kościół Szwedzki był i nadal jest Kościołem państwowym. Państwo ustaliło taką zasadę i już. Król Gustaw Waza zadecydował, że jego królestwo, czyli cała Szwecja, stało się protestanckie, ale nie od razu. Przy czym właśnie te historyczne okoliczności sprawiły, że ten Kościół jest tu specyficzny. Zachowano strukturę episkopalną i dawne biskupstwa, zachowano wiele starych tradycji katolickich. Król potrzebował gotówki na wojnę z Danią. Zabrał więc dobra kościelne, zwłaszcza klasztorne. Pozwolił zostawić w kościołach tylko to, co konieczne, resztę skonfiskował. Ale sprawami teologicznymi niezbyt się zajmował.

Czyli de facto Kościół katolicki przestał tu istnieć w ciągu jednego dnia.
– Z tym, że ludzie chodzili do tych samych kościołów, odmawiali te same modlitwy, śpiewali te same pieśni. Proboszcz pozostał ten sam, te same były sakramenty. Podejrzewam, że mało kto ze zwykłych wiernych zorientował się, co się właściwie stało. Ostateczne zerwanie z Rzymem nastąpiło w 1596 r.

Ale z czasem ten Kościół zaczął się coraz bardziej protestantyzować.
– W XVII wieku zerwanie z tradycją katolicką było już bardziej widoczne. Wprowadzono karę śmierci dla Szweda, który przeszedłby na katolicyzm. W 1860 roku karę śmierci zmieniono na banicję. Ostatni wyrok zapadł w 1925 roku, kiedy to pięć Szwedek musiało opuścić kraj. Gdy wybudowano pierwszy kościół katolicki w Szwecji w 1837 r., długo wisiała przed nim tabliczka: „Szwedom wstęp wzbroniony”. Pełna tolerancja przyszła dopiero w 1952 roku. Do lat 50. ub. wieku w Kościele luterańskim panowały bardzo surowe zasady. Pastorzy odwiedzali co roku rodziny, odpytywali z katechizmu, pacierza. Kto nie zdał tego egzaminu, mógł mieć kłopoty w pracy. Religia ewangelicka była obowiązkowa w szkole.

Dziś społeczeństwo szwedzkie uchodzi za jedno z najbardziej zlaicyzowanych w Europie
– Tak, ale nadal 85 proc. społeczeństwa płaci podatek na Kościół szwedzki, czyli formalnie przyznaje się do wiary. Jeśli zapytać Szwedów o Boga, to w zdecydowanej większości zdeklarują się jako wierzący. Większość chrzci dzieci. Problem polega na tym, że choć Szwedzi czują silny związek z Kościołem i chcą jego obrzędów, to nie przyjmują żadnych dotyczących ich życia zasad. Szwedzki Kościół protestancki jest dziś z definicji otwarty na wszystko i na wszystkich.

Kto decyduje o linii postępowania Kościoła? Jaka jest rola biskupa?
– O wszystkim decyduje walne zgromadzenie Kościoła, w którym uczestniczą reprezentanci wszystkich szwedzkich parafii. W tych radach biorą udział biskupi i mają prawo wypowiedzieć się, ale nie mogą decydować. Biskupi są jak „dyrektorzy wykonawczy”. Poza tym wiele zależy od nastawienia samego pastora. Na przykład do dziś w wielu parafiach protestanckich jest spowiedź czy namaszczenie chorych, jeśli duszpasterz o to zadbał. Ale w innych może tego całkowicie nie być. Nie ma jakiegoś wspólnego mianownika, jest wolność słowa. Szwedzi przekształcili religię instytucjonalną w religię prywatną.

Parę lat temu pewien pastor zielonoświątkowy został osądzony za nazwanie homoseksualizmu grzechem.
– Pastor Ake Green został ostatecznie uniewinniony przez Sąd Najwyższy w imię wolności słowa. Ale to było kilka lat temu. Obawiam się, że dzisiaj już by został skazany. Tym bardziej że Kościół luterański akceptuje „małżeństwa” homoseksualne i pastorzy błogosławią je w kościołach.

Kto o tym zadecydował?
– To wspomniane zgromadzenie Kościoła.

Biskupi to zaakceptowali bez oporów?
– 6 na 13 szwedzkich biskupów nie podpisało się pod tą decyzją. Ale ich sprzeciw nie miał żadnego znaczenia.

Czy bardziej konserwatywny pastor może odmówić udzielenia ślubu parze tej samej płci?
– Nie może. Postanowienia walnego zgromadzenia obowiązują wszystkich. Kiedy wprowadzano święcenia kobiet, początkowo pozostawiono tzw. klauzulę sumienia, czyli, że nie każdy pastor musi to uznać. Ale już po 20 latach ten kościelny „parlament” zadecydował, że w Kościele musi być jedność, czyli wszyscy muszą uznać posługę kobiet. Zmiany obyczajowe wprowadzane są krok po kroku. Tak było z homoseksualizmem, i w państwie, i w Kościele. Zaczyna się od skromnych żądań, a dochodzi do prawnego uznania „małżeństw” tej samej płci. Dyskusje na ten temat, które są dziś w Polsce, tutaj były 20 lat temu. Niektóre słowo w słowo.

Czyli podczas „ślubu” osób homoseksualnych wszystko odbywa się w kościele tak samo jak podczas zawierania normalnego małżeństwa?
– Tak, nawet w przysiędze małżeńskiej jest zachowana formuła niemal taka sama jak katolicka.

Zaraz, zaraz, przecież Kościół protestancki dopuszcza rozwody. Więc po co taka formuła?
– Tego nikt nie rozumie. Już Luter dopuszczał rozwód, więc to nigdy nie był problem. Ale zachowali katolicki rytuał małżeństwa.

Ile jest kobiet duchownych?
– Są trzy kobiety biskupi, w tym jedna emerytka. Już dziś większość duchownych to kobiety. I przewiduje się, że w ciągu 20 lat będzie to całkowicie kobiecy zawód.

Jak wygląda w Szwecji sprawa aborcji?
– Aborcja jest uznana za prawo kobiety. Są pewne kościelne ruchy pro-life, które nazywają po imieniu prawdę o aborcji, ale oficjalnie Kościół protestancki uznaje również prawo do aborcji. Tak ustaliło walne zgromadzenie.

No dobrze, a jeśli pewnego dnia to zgromadzenie przegłosuje na przykład, że nie ma Boga…
– Pewien Szwed, ateista, urządził taką prowokację. Zapisał się do szwedzkiego Kościoła, płacił podatek, przekonał kolegów, żeby wybrali go do rady w parafii i potem na forum tego ogólnokościelnego zgromadzenia. Tam złożył wniosek, że reprezentuje ateistów w Kościele i prosił, by zadekretować, że nie trzeba wcale wierzyć w Boga, aby należeć do Kościoła.

I co?
– Uzasadniał, że jest obywatelem szwedzkim, płaci podatek na Kościół i domaga się uszanowania jego ateistycznych poglądów. W ten sposób udowodnił, że jest możliwe, na szczęście tylko teoretycznie, że któregoś dnia Kościół luterański uzna, że Boga nie ma. Ale chciałbym podkreślić, że w tym Kościele jest milcząca większość, która nadal wierzy, jak dawniej wierzyła. Gdyby przeprowadzić referendum wśród wiernych tego Kościoła, to na pewno większość wypowiedziałaby się przeciwko wielu liberalnym zmianom, których dokonano w ciągu ostatnich lat.

Czy wśród tej milczącej większości nie ma kogoś, kto powie głośno „dość”?
– Zdarzają się, ale są wyciszani. Biskupi są zatwierdzani na urzędzie przez państwo, więc przechodzą selekcję. Komisja, która ich zatwierdza, dba o to, by biskupi mieli „właściwe” poglądy.