Powołanie jak z nut

Agata Puścikowska

GN 48/2019 |

publikacja 28.11.2019 00:00

Miała być rolniczką. Została siostrą zakonną. W dodatku… śpiewająco.

Powołanie jak z nut Artur Kaszowski

Czasem nazywają ją „polską siostrą Christiną” – nawiązując do śpiewającej zakonnicy z Włoch. Siostra Julita Zawadzka jednak się uśmiecha i skromnie mówi: – Po pierwsze, s. Christina ma niesamowity warsztat. Po drugie, jest młodsza. A po trzecie, nie ma co porównywać. Śpiewam, bo takie jest moje powołanie, to dla mnie narzędzie ewangelizacji. Długo trwało, zanim zrozumiałam, czego Bóg ode mnie oczekuje – dodaje.

A Bóg po prostu chyba lubi delikatny, ciepły głos s. Julity, bo pozwala jej śpiewać, śpiewać i śpiewać…

Rolnicza formacja

Siostra Julita Zawadzka od blisko dwudziestu lat jest w Zgromadzeniu Misjonarek Świętej Rodziny. Dlaczego do niego wstąpiła? – Chyba nikt nie przypuszczał, że mogę być zakonnicą – śmieje się s. Julita. – Pochodzę z katolickiej rodziny, ale przyznam, że moja religijność i wiara długo były mocno letnie i nie miałam osobistej relacji z Panem Bogiem. Dopiero kilka niesamowitych splotów okoliczności, które przecież nigdy nie są przypadkami, ale Bożym prowadzeniem, spowodowało, że nawróciłam się i odkryłam powołanie.

Bo w podstawówce nastoletnia Julita pragnęła śpiewać. Słuch miała dobry, głos również. Ale nie uczyła się ani śpiewu profesjonalnego, ani tym bardziej gry na żadnym instrumencie. Więc, jak sądziła, z profesjonalnej kariery muzycznej nici. Zresztą tak też jej doradzano: „Nie umiesz grać, nie kształciłaś się muzycznie, to już za późno na śpiewanie”. Wtedy ze smutkiem zrezygnowała z marzeń. I poszła do technikum rolniczego.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.