Odrodzenie wbrew historii

Andrzej Grajewski; GN 44/2019

publikacja 30.11.2019 06:00

Trzydzieści lat temu rozpoczęło się odrodzenie wspólnoty grekokatolików na Białorusi. Zaskoczyło to komunistyczne władze, rosyjskie prawosławie, ale i Watykan.

Ks. Dmitrij Gryszan, proboszcz parafii greckokatolickiej w Witebsku, udziela Komunii św. Roman koszowski /foto gość Ks. Dmitrij Gryszan, proboszcz parafii greckokatolickiej w Witebsku, udziela Komunii św.

Do czasu likwidacji struktur Kościoła greckokatolickiego w 1839 r. wspólnota greckokatolicka (unicka) dominowała wśród mieszkańców Wielkiego Księstwa Litewskiego (obejmującego m.in. ziemie współczesnej Białorusi). Likwidując unię brzeską, carat usuwał ważną przeszkodę na drodze do pełnej rusyfikacji tych terenów, prowadzonej według doktryny mówiącej o tym, że imperium zamieszkują różne odłamy jednej wielkiej prawosławnej wspólnoty, skupionej wokół rosyjskiego imperialnego centrum. Podejmowane później różne próby odrodzenia Kościoła greckokatolickiego na Białorusi nie dawały trwałych wyników aż do 1989 r.

Zaczęło się od Tołoki

Ksiądz Andrej Abłamiejka, proboszcz greckokatolickiej parafii Świętego Ducha w Mińsku – która obecnie zbiera się na nabożeństwa w podziemiach tzw. czerwonego kościoła, czyli kościoła pw. Świętych Szymona i Heleny, znanej świątyni rzymskokatolickiej w centrum Mińska – opowiada, że odrodzenie Kościoła greckokatolickiego zainicjowała narodowo uświadomiona młodzież białoruska, głównie ze środowisk akademickich. Zwłaszcza studenci z kierunków humanistycznych poszukiwali swojej nowej, patriotycznej tożsamości, ucząc się języka białoruskiego, odkrywając zabytki kultury i architektury, wreszcie odkrywając własną, a nie sowiecką historię. Z tego środowiska w 1985 r. powstała w Mińsku nieformalna organizacja Tołoka, w której spotkało się wielu późniejszych inicjatorów odrodzenia struktur Kościoła greckokatolickiego na Białorusi.

– To nazwa nawiązująca do wiejskiego obyczaju – wyjaśnia ks. Andrej. – Jeśli komuś na wsi spalił się dom, zbierała się tołoka złożona z miejscowych i pomagała pogorzelcowi w odbudowie. W naszych planach Tołoka miała pomóc odbudować białoruską tożsamość.

Ksiądz Jan z Borun

Ważnym ośrodkiem odrodzenia białoruskich unitów była rzymskokatolicka parafia w Borunach, w powiecie oszmiańskim, gdzie niegdyś był greckokatolicki bazyliański monastyr. – Od 1979 r. pracę w Borunach rozpoczął ks. Jan Matusiewicz, postać dla odrodzenia Kościoła greckokatolickiego na Białorusi fundamentalna – wspomina archimandryta Sergiusz Gajek, wizytator apostolski dla katolików obrządku bizantyjskiego na Białorusi. Ks. Jan był ochrzczony w Cerkwi prawosławnej, ale pochodził z rodziny o korzeniach unickich. Ukończył uczelnię artystyczną i pracował w teatrze. W pewnym momencie zdecydował się pójść za powołaniem duchownym. Za namową rzymskokatolickich przyjaciół wstąpił do seminarium prawosławnego w Mińsku i tam został wyświęcony na kapłana prawosławnego. Ale myśli o kapłaństwie w Kościele katolickim nie porzucił. W 1979 r. za pośrednictwem kard. Stefana Wyszyńskiego trafił do Kielc. Tam biskup kielecki Jan Jaroszewicz przyjął od niego wyznanie katolickiej wiary i pobłogosławił na pracę duszpasterską na Białorusi. Ks. Jan powrócił na Białoruś i został proboszczem w Borunach. Nabożeństwa odprawiał w rycie łacińskim, a kazanie wygłaszał w języku polskim. Na dalsze jego wybory wpłynęła znajomość z marianinem o. Władysławem Czerniawskim, zwolennikiem wprowadzenia języka białoruskiego do liturgii łacińskiej. W 1988 r. razem pojechali do Londynu, gdzie działała Misja Białoruska, kierowana przez o. Aleksandra Nadsona, który od 1986 r. był wizytatorem apostolskim dla diaspory białoruskiej na Zachodzie. Od wielu lat zajmował się on także tłumaczeniem bizantyjskich tekstów liturgicznych na język białoruski. Od londyńskiego spotkania ks. Jan Matusiewicz zaczął w duszpasterstwie używać języka białoruskiego, a w Borunach powstał ośrodek krystalizacji idei unijnych.

Młodzież jedzie do Borun

– Pod koniec lat 80. ubiegłego wieku młodzież z Tołoki oraz innych organizacji narodowych zaczęła odkrywać, że na Białorusi istniał kiedyś Kościół unicki, czyli katolicki obrządku wschodniego – wspomina ks. Abłamiejka. – Odkrywanie jego historii było dla nas naturalnym ważnym dopełnieniem narodowej, patriotycznej tożsamości – wspomina. Na kolejnym etapie pojawiła się refleksja religijna i pragnienie pogłębienia tego wszystkiego, co związane jest z obrządkiem wschodnim, dodaje.

Przełomowym momentem była uroczystość 12 listopada 1989 r., kiedy obchodzone jest wspomnienie św. Jozafata Kuncewicza, arcybiskupa połockiego i męczennika z XVII wieku. Do Borun przyjechał autobus wypełniony młodzieżą z Mińska, część nie była ochrzczona. Spotkanie z ks. Janem zaowocowało spontanicznym określeniem się tych młodych ludzi jako pierwsza odnowiona wspólnota unicka na Białorusi. Niektórzy ochrzczeni wcześniej w Cerkwi prawosławnej zadeklarowali przystąpienie do Kościoła katolickiego, inni przyjęli chrzest. Ta wspólnota po kilku tygodniach zarejestrowała w Mińsku stowarzyszenie „Unia” i zaczęła wydawać czasopismo pod tym samym tytułem, bardzo ważne dla rozwoju i szerzenia idei unijnych na Białorusi.

Łzy ojca Aleksandra

Pierwszą publiczną liturgię wschodnią w języku białoruskim odprawił w Mińsku 11 marca 1990 r. o. Aleksander Nadson w kościele pw. Podwyższenia Krzyża na mińskiej Kalwarii. Był to wówczas jedyny otwarty katolicki kościół w stolicy Białorusi. Nie było tam systematycznego duszpasterstwa, ale od 1980 r. świątynia była dostępna i wierni mogli się tam gromadzić na modlitwy. Ojciec Aleksander przyjechał do Mińska jako przedstawiciel organizacji charytatywnej, która chciała pomagać dzieciom – ofiarom Czarnobyla. Jednak na dworcu w Mińsku czekała na niego już grupa młodzieży, która przeszła swą unijną inicjację w Borunach. Ku wielkiemu zaskoczeniu przybyłego kapłana młodzi zadeklarowali się jako unici. Poprosił ich na rozmowę do hotelu, aby dowiedzieć się więcej.

– Ta rozmowa miała niezwykle emocjonalny przebieg – wspomina ks. Andrej Abłamiejka, jeden z jej uczestników. Sędziwy kapłan opowiadał o latach spędzonych w Londynie, kiedy samotnie sprawował Liturgię wschodnią oraz tłumaczył teksty na język białoruski przy sceptycznych uwagach otoczenia, że to nie ma sensu, gdyż Kościół greckokatolicki nigdy na Białorusi się nie odrodzi. – Teraz zaś – mówił wzruszony – przyjeżdżam do Mińska i już na dworcu witają mnie młodzi, którzy nazywają siebie unitami. To prawdziwy cud – komentował to spotkanie, płacząc.

Wszystkie te wydarzenia doprowadziły do powstania grupy inicjatywnej, która w październiku 1990 r. zarejestrowała pierwszą greckokatolicką parafię pw. św. Józefa w Mińsku. Otrzymała wsparcie ze strony odradzającego się Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. W czerwcu 1991 roku greckokatolicki bp Sofron Dmyterko z Iwano-Frankiwska (Stanisławowa) mianował ks. Jana Matusiewicza dziekanem wspólnot Kościoła greckokatolickiego na Białorusi.

Ośrodek połocki

Obok Mińska najważniejszym ośrodkiem odrodzenia Kościoła greckokatolickiego na Białorusi był Połock – starożytna stolica Białorusi. To miejsce symboliczne, gdyż w tutejszym soborze sofijskim w 1839 r. obradował pod carskimi auspicjami tzw. sobór zwołany przez bp. Józefa Siemaszkę, który „zlikwidował” unię brzeską na terenie Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Mikoła Szarach – współorganizator połockiej parafii greckokatolickiej pw. św. Jozafata Kuncewicza – wspomina, jak 9 września 1990 r. przyjechał do Połocka długo oczekiwany ks. Jan Matusiewicz i spotkał się z grupą miejscowych chrześcijan, którzy zadeklarowali, że są unitami. Odprawił dla nich pierwszą w Połocku od 1839 r. greckokatolicką Boską Liturgię, oczywiście w języku białoruskim. Unitów wspierali łacinnicy, którzy także starali się odzyskać swoje świątynie w mieście, podobnie jak prawosławni. Stałym punktem odprawiania nabożeństw był tzw. czerwony kącik, czyli świetlica w jednym z lokalnych zakładów. – Na ścianie wisiały jeszcze portrety Lenina i Marksa oraz hasła sławiące partię komunistyczną, ale na stole stał krzyż, przy którym się gromadziliśmy – wspomina Mikoła.

„Na krótki czas”

Już w 1990 r. grekokatolicy z Białorusi słali do Jana Pawła II prośby o odnowienie struktur ich odradzającego się Kościoła. Stolica Apostolska jakiś czas przyglądała się rozwojowi tej wspólnoty. W 1993 r. podjęto pierwszy krok. Decyzją Jana Pawła II o. Jan Sergiusz Gajek, marianin, wychowanek białoruskiego marianina obrządku wschodniego i więźnia stalinowskich łagrów o. Tomasza Podziawy, zostaje wysłany „na krótki czas” na Białoruś jako wizytator apostolski dla katolików obrządku bizantyjskiego. „Krótki czas” trwa do dzisiaj. Obecnie na Białorusi istnieje 16 parafii greckokatolickich. 10 kolejnych czeka na rejestrację przez władze państwowe. Duszpasterską posługę pełni 20 kapłanów i 3 diakonów.

Wierni tej wspólnoty są wielkim kapitałem Kościoła powszechnego, gdyż jako katolicy zachowujący wschodnią duchowość i tradycję stanowią pomost między cywilizacją łacińską a prawosławnym Wschodem. Są także kapitałem dla Europy. Odwołują się bowiem do syntezy pierwiastków wschodnich i zachodnich w białoruskiej kulturze, świadomości narodowej i obywatelskiej.