Wszystko nowe

Czasem trzeba wypuścić z rąk linę, która wydaje się nam jedynym zabezpieczeniem; odpuścić swój pomysł na życie i szczęście, by doświadczyć czegoś nowego, życiodajnego.

Aleksandra Pietryga Aleksandra Pietryga

W "Pasji" Mela Gibsona jest scena, która niezmiennie mnie dotyka i głęboko wzrusza, a jeszcze bardziej odkąd jestem mamą. Jezus upada po raz kolejny pod krzyżem, a świadkiem Jego upokarzającej bezsilności jest Jego Matka. I kiedy Maryja widzi swojego Syna, jak pada twarzą w piach, przypomina jej się inny obrazek z przeszłości: oto mały Jezus, kilkuletni chłopczyk, biegnie w jej kierunku, potyka się i upada na ziemię, a ona natychmiast przybiega do Niego i bierze Go w ramiona.

Teraz też chciałaby podbiec do Jezusa, wyrwać Go spod krzyża, zakończyć tę mękę. Przedstawić Ojcu własny projekt na zbawienie świata. I wtedy widzi spojrzenie zalanego krwią Syna i słyszy Jego głos: "Oto czynię wszystko nowe".

Czasem trzeba wypuścić z rąk linę, która wydaje się nam jedynym zabezpieczeniem; odpuścić swój pomysł na życie i szczęście, by doświadczyć czegoś nowego, życiodajnego. Jak Abraham, który na starość porzucił znany mu, poukładany już świat, by ruszyć w nieznane, bo Bóg obiecał mu, że tam znajdzie nowe życie w obfitości. Jak Szymon Piotr, który na głos Jezusa natychmiast zostawia swoje sieci - narzędzie swojej pracy, jedyne źródło utrzymania.

Po swym Zmartwychwstaniu Jezus 40 dni był z uczniami. Jadł z nimi, rozmawiał, śmiał się. Wydawało się, że tak już będzie zawsze; że stratę Nauczyciela, pożegnanie z Nim mają już za sobą. A On znów odszedł, wstąpił do Nieba. I dopiero wtedy zstąpił Duch Święty. Uczniowie musieli wypuścić z rąk Jezusa, by doświadczyć mocy Pocieszyciela. Tego, który czyni wszystko nowe.