Napić się na oazie

Barbara Gruszka-Zych

publikacja 22.07.2010 07:01

Kiedy Karolina i Dominika nie piły na osiemnastkach kolegów, znajomi pytali, na czym jadą. A one nie muszą na niczym jechać. Mają swoją oazę. W tej oazie pije się wodę życia.

Napić się na oazie Henryk Przondziono/Agencja GN Na oazie jest czas i na Różaniec, i na taniec

Na swoich pierwszych rekolekcjach oazowych odkryły, że wiara to samo życie. – A Bóg to nie ktoś odległy, do kogo odmawia się paciorek, ale realny przyjaciel, z którym można porozmawiać – opowiada Dominika Gancarczyk. – Często się Go nie słyszy, ale przychodzi w słowach innych, Pisma Świętego, śpiewanej piosenki. To się wtedy czuje – dodaje Karolina Słaboń. – A kiedy przychodzi lęk czy zdenerwowanie, wystarczy się pomodlić i ogarnia cię spokój. Są tego pewne od czterech lat, kiedy jako 14-latki pojechały na pierwszą oazę. Wybrały się tam tylko dlatego, że szukały tańszych wakacji. Karolina przeżywała wtedy czas buntu i liczyła, że te 15 dni jakoś zleci. Ale już na początku okazało się, że musi przeżyć je na serio. – Coś we mnie pękło, kiedy poszłam do spowiedzi – opowiada. – Ksiądz zapytał, czy wiem, że przez to, co robię, krzywdzę tych, których kocham najbardziej. To zmieniło moje życie. Po czterech latach na oazie zerowego stopnia przy parafii św. Jerzego w Cieszynie obie są animatorkami.

W kręgu życzliwości
– Jakiś czas temu zaczęto narzekać, że ruch oazowy się kończy – mówi Renata Cogiel, moderatorka cieszyńskiej oazy, na co dzień katechetka, ale też nauczycielka angielskiego i wychowania do życia w rodzinie w SP nr 44 w Katowicach. – A nasza „zerówka” potwierdza, że nieźle się trzyma. Przyjechało na nią aż 38 młodych, od trzeciej gimnazjum do pierwszej licealnej z całej archidiecezji, i co dzień widać, że cieszą się z tych rekolekcji.– Często wypchnięci z „tego świata”, na zawsze zostają w Kościele i zaczynają autentycznie praktykować – uważa. Renata zaczęła jeździć na oazy w 1995 r. – To już moje 20. rekolekcje – liczy. Jej idolem jest Chrystus Sługa, bo w ruchu oazowym trzeba sobie wzajemnie służyć – uważa. Jest przekonana, że podstawowym atutem oaz jest poczucie wspólnoty, której młodzież nie czuje na co dzień.

I praktykowane przez nią i animatorów „aktywne wzmacnianie”, czyli dostrzeganie w nich dobra. – Zwykle ich złe zachowanie wynika z tego, że chcą zwrócić na siebie uwagę – opowiada. – Ale kiedy widzą, że poświęcamy im czas, chętnie z nimi rozmawiamy, przejmujemy się ich sprawami, starają się nie zawieść. Tak wytwarza się wielki krąg życzliwości. Sama zachęcona przez starszego brata została w oazie, bo to miejsce, gdzie spotyka się katolików, którzy nie przepraszają, że żyją i wierzą, mają aspiracje, są twardzi wobec siebie i innych, kierują się zasadami – wylicza. 18-letni Krzysztof Małek z Rybnika sporo mówi o potrzebie przestrzegania Dekalogu. – Dużo dostałem od Boga, to muszę się odwdzięczyć, myślę, że wtedy trafię do nieba – opowiada.

Do oazy trafił przed 5 laty i dzięki niej po 8 latach przerwy poszedł do swojej trzeciej spowiedzi w życiu (dwie pierwsze były przy okazji I Komunii św.). – Przedtem byłem niewierzący, bluźniłem przeciw Bogu – zwierza się. Dopiero po sylwestrze oazowym w 2008 r. obudził się lekki, jakby ktoś zdjął z niego ciężar. Modlił się wtedy za wstawiennictwem Jana Pawła II. – Pierwszy raz po latach z przekonaniem poszedłem do kościoła na Mszę św., a potem do spowiedzi i Komunii – opowiada. – Kilkanaście razy spowiadałem się z tych samych grzechów, bo tak mi ciążyły. Tylko oaza nakręcała mnie do życia. Dziś na szyi nosi krzyżyk, który dostał od koleżanki – świadka na bierzmowaniu. Dla niego wyrzeczeniem jest też chodzenie spać o 22, żeby przestrzegać regulaminowej silentium sacrum. Ofiaruje je w intencji innej oazy.

Ewangelia na szyi
Ksiądz Jacek Pawlus, półtora miesiąca po święceniach, jeździ na rekolekcje oazowe od 2000 r. Wtedy ksiądz moderator z parafii dał mu kartę zgłoszenia i powiedział: „Masz tam jechać, zobaczysz, jak będzie”. Jacek zobaczył i został. Za każdym razem przejmuje go doświadczanie tajemnic różańcowych: radosnej, bolesnej i chwalebnej, kolejno po pięć dni. – W tym roku widać było, że młodzi mocno przeżyli Drogę Całunu Turyńskiego i adorację krzyża – opowiada. Uczestnicy napisali o tym w świadectwach, które chętni odczytają na zakończenie podczas dnia wspólnoty. – Z przejęciem oddawali jakąś sferę swego życia podczas „modlitwy oddania” – dopowiada Renata Cogiel. – Jakby wszystkich postawić w rzędzie, można zobaczyć, że Jezus na każdego działa indywidualnie. Każdy dzień ma swój plan. Zwykle zaczyna się od pobudki o 6.30 i odmawiania jutrzni. Każdy z rekolekcjonistów ma ulubiony punkt programu. 16-letnia Kinga Hajzyk z Żor lubi pogodne wieczory, kiedy „można wyładować energię”. Uwielbia śpiewać i tańczyć, dlatego wieczór, gdy „tańczyli” tajemnicę Różańca, uważa za jeden z bardziej udanych. – Bo oaza to połączenie zabawy z Bogiem – podsumowuje. – Cieszymy się, że wierzymy. Wielu czeka na codzienną „wyprawę otwartych oczu”.

Podczas jednej z nich na szablonach przedstawiających kobietę i mężczyznę, noszących imiona Krystyna i Ignacy, wypisywali, czego oczekują od płci przeciwnej. Po obiedzie, przygotowywanym przez uczennice technikum gastronomicznego, pod opieką animatorów wychodzą na zwiedzanie Cieszyna. – Tu wkoło ruch, dworzec, granica państwa, a u nas modlitwa, wyciszenie – mówi Renata Cogiel, kiedy idą na adorację Najświętszego Sakramentu do kościoła. – To prawdziwa oaza w centrum miasta. Rzeczywiście, młodzież w skupieniu klęczy na modlitwie kilkadziesiąt minut. Opiekunowie zostają w świątyni, żeby się jeszcze pomodlić, kiedy oazowicze rozpoczynają na wzgórzu kościelnym kręgi biblijne. Na ławkach w pełnym słońcu zapalają świece, które palą się wysokim płomieniem. Kinga Hajzyk zwraca uwagę, że każdego dnia rozważają fragment Ewangelii nie tylko w namiocie spotkania, ale noszą go też na małych karteczkach zawieszonych na szyi, tak że w każdej chwili można go odczytać. Na dzień dzisiejszy przypada wers 26. z rozdziału 16. Ewangelii św. Mateusza: „Jaką korzyść będzie miał człowiek, jeśli zdobędzie cały świat, ale straci swoje życie?”. Czytającej go Kindze wydaje się, że go nie straci.

Różne odcienie oazy
W 2009 r. w oazach uczestniczyło około 47 tys. osób. Z tego 20 tys. przebywało na oazach rodzin, a 27 tys. na młodzieżowych, dla dorosłych, specjalistycznych i diakonijnych. W tym roku do nowości należy oaza w języku angielskim, oaza na Camino de Santiago, będąca przygotowaniem do przyszłorocznych Światowych Dni Młodzieży, oraz oaza dla biznesmenów i seniorów. Informacje o nich można znaleźć na stronie www.oaza.pl