Święte drzazgi

Marcin Jakimowicz; GN 37/2019

publikacja 13.10.2019 06:00

Czy cesarzowa odkopała w spalonym słońcem Mieście Pokoju największą relikwię chrześcijaństwa? Drewno, na którym „ze śmierci życie tryska”?

Czy relikwiarz ze Świętego Krzyża zawiera fragment drzewa, na którym Jezus „śmiercią zwyciężył śmierć”? Archiwum sanktuarium Czy relikwiarz ze Świętego Krzyża zawiera fragment drzewa, na którym Jezus „śmiercią zwyciężył śmierć”?

Chłodna, czyściutka marmurowa klatka schodowa w rzymskiej kamienicy uratowała nas przed skwarem. Wchodziliśmy na pierwsze piętro do Margherity Meo, starszej siostry małej mistyczki Antonietty zwanej Nennoliną. O tej rozbrykanej sześciolatce zrobiło się głośno, gdy na jaw wyszło, że dyktowała mamie listy adresowane do Jezusa, a Ten przychodził w nocy, by… je czytać. „Kochany ukrzyżowany Jezu, chciałabym na zawsze zostać na Kalwarii, blisko Ciebie i Twojej Mamusi” – takie listy miłosne pozostawiała Antonietta. Żyła jedynie 6 lat, 6 miesięcy i 18 dni w latach 30. ub. wieku. Dziś toczy się jej proces beatyfikacyjny. Kochała krzyż. Często przed snem prosiła: „Tato! Przeczytaj mi opis męki Jezusa!”. Ponieważ na Msze św. biegała do pobliskiej potężnej Santa Croce in Gerusalemme (bazyliki Krzyża Jerozolimskiego), wchodzimy do tej świątyni. Padamy na kolana. Przed relikwiarzem Drzewa Krzyża Świętego.

Oto miejsce bitwy

Przed wiekami na tym miejscu stał olśniewający pałac Sessorium. Mieszkała w nim Julia Flawia Helena – święta Kościołów katolickiego i prawosławnego. Znana ze swej hojności, obdarzona niezwykłą urodą matka cesarza Konstantyna (dzięki jego edyktowi ustały w cesarstwie prześladowania chrześcijan) ruszyła w latach 326–328 do Jerozolimy. To ona, wedle tradycji, miała znaleźć największą relikwię chrześcijaństwa. Święty Ambroży odnotował mistyczną wizję cesarzowej, która spacerując po Jerozolimie, miała wołać: „Oto miejsce bitwy, a gdzie jest zwycięskie trofeum? Ja jestem na tronie, a Krzyż Pana zagrzebany w prochu? Ja otoczona złotem, a tryumf Chrystusa wśród ruin? Widzę, diable, że zrobiłeś wszystko, co możliwe, by pogrzebać szpadę, która cię unicestwiła”. Jak głosi tradycja, grupa pracująca na zlecenie Heleny spod warstw gruzów i śmieci wydobyła potrzaskane kawałki drewnianych krzyży. O odkryciu zrobiło się głośno, zwłaszcza po tym, gdy na miejsce przyszedł biskup Jerozolimy – św. Makary, jeden z autorów wyznania wiary. Wszyscy zadawali sobie pytanie: czy to rzeczywiście te kawałki drewna?

W jaki sposób weryfikowano autentyczność relikwii? Nie dysponowano przecież żadną precyzyjną aparaturą badawczą. Czekano na cud. Krzyży zaczęła dotykać śmiertelnie chora kobieta. Dotknęła pierwszego: nic się nie wydarzyło. Przy drugiej próbie było podobnie. Gdy podeszła do ostatniego kawałka drewna, została uzdrowiona. Opisał to po stu latach Sozomen Hermiasz, adwokat bizantyński, autor „Historii Kościoła”. Czy to prawda? Autor często opierał się na legendach. Na ten temat milczy Euzebiusz z Cezarei, który skrupulatnie notował wydarzenia z życia cesarzowej. Nie wspomina on o odnalezieniu krzyża, a przecież nie mógł przeoczyć takiego wydarzenia.

Na kawałki!

Ponieważ odnalezionego krzyża nie traktowano jako materiału badawczego (dziś priorytetem byłoby pozostawienie go w całości), rozpoczęło się krojenie, piłowanie i rozmnażanie relikwii. Najprostszym sposobem było potarcie o niego kawałka drewna. Grzegorz z Nyssy i Jan Chryzostom wspominali, że widzieli chrześcijan noszących na szyjach te oprawione w złoto relikwie.

Z tych drzazg mógłby powstać las – twierdzą niektórzy, ale specjaliści oponują: „Przesada. Z rozsianych po świecie relikwii nie powstałby nawet jeden krzyż”. Fragmenty krzyża znajdują się m.in. w kościele św. Michała i św. Guduli w Brukseli czy będącej na ustach całego świata katedrze Notre Dame w Paryżu.

Krzyż proroczo podzielił losy rozbitego chrześcijaństwa. Jego fragmenty trafiły do duchowych stolic ówczesnego Kościoła: Jerozolimy, Rzymu i Bizancjum. W 988 roku relikwie przywiozła do Kijowa bizantyjska księżniczka Anna, która poślubiła księcia ruskiego Włodzimierza Wielkiego.

Czy odnalezienie krzyża przez Helenę jest jedynie „mitem założycielskim”? Wiemy z pewnością, że relikwie były czczone przez przybywających do Jerozolimy chrześcijan. Najstarszym znanym nam opisem pielgrzymki do Ziemi Świętej są poruszające zapiski Egerii (I połowa lat 80. IV wieku). Czytałem je w Wielkim Poście i zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zawstydzały mnie, obnażając mą letniość. Chrześcijanie niezwykle serio traktowali nawiedziny świętego miejsca, przygotowując się do Wielkiego Tygodnia przez surowe posty i gorące modlitwy. Egeria wspomina, że w Jerozolimie istniał kult „krzyża świętego” sprawowany w kościele na Golgocie zwanym Ad Crucem. Poświęcono go 13 września 335 roku razem z bazyliką Zmartwychwstania, a w rocznicę tego wydarzenia obchodzimy dziś święto Podwyższenia Krzyża Świętego.

Krzyż pański z relikwiami

Naukowcy badający relikwie krzyża nie mają łatwego zadania. O ile o tym, co odbija się w źrenicach Maryi z wizerunku w Guadalupe czy strukturze delikatnej tkaniny chusty z Manoppello można napisać habilitację, w przypadku krzyża można stwierdzić jedynie gatunek drzewa, z jakiego został wykonany, jego wiek i miejsce, w jakim stał. Naukowcy z drzazgami mają prawdziwy… krzyż pański. Jak je zweryfikować? Łatwiejsze zadanie mają badający całun pracownicy włoskiego Ośrodka Nowych Technologii, Energii i Zrównoważonego Rozwoju (Enea), którzy po latach badań wydali oświadczenie, że wizerunek jest niemożliwy do podrobienia, bo przy założeniu, że powstał przez wybuch światła laserowego, nie jesteśmy w stanie odtworzyć tej gigantycznej siły (by osiągnąć podobny rezultat na powierzchni płótna o rozmiarach 4,36 na 1,10 m, należałoby użyć mocy 34 bilionów watów). Jak zidentyfikować autentyczność krzyża? Nawet gdyby ekspertyza wykazała, że drewno pochodzi sprzed dwóch tysięcy lat, to i tak nie wiadomo byłoby, czy jest to fragment krzyża, „na którym zawisło zbawienie świata”.

Bezcenna tabliczka

Jeden z trzech krzyży Golgoty miał tabliczkę z napisem w trzech językach: łacińskim, greckim i hebrajskim. Według św. Jana Chryzostoma i św. Ambrożego z Mediolanu (wspomniał o tym 25 lutego 395 r. w mowie pogrzebowej cesarza Teodozjusza) o autentyczności krzyża Jezusa można orzec dzięki titulusowi – tabliczce z imieniem Skazańca. Podzielono ją na dwie części. Jedna trafiła do Jerozolimy (Egeria adorowała ją w roku 383, a Anonimus Piacentinus, pielgrzymujący z terenu dzisiejszej Italii ok. roku 570, wspominał, że w bazylice Grobu przechowywano tabliczkę z napisem: „Oto król żydowski”), druga do Rzymu. „Gdy przed 22 laty Michael Hesemann wchodził do rzymskiej bazyliki Świętego Krzyża, nie przypuszczał zapewne, do jak sensacyjnych odkryć doprowadzą zainicjowane przez niego badania” – pisze w książce „Świadkowie tajemnicy” Grzegorz Górny, który wraz z Januszem Rosikoniem bada materialne ślady, które pozostawił po sobie Jezus z Nazaretu. Hesemann uznał, że jedynym kluczem do identyfikacji krzyża pozostaje titulus. To przecież nieprawdopodobne, by w Jerozolimie ukrzyżowano w tym samym czasie innego Jezusa uznawanego za króla żydowskiego.

Zlecone przez Hesemanna badania wykazały, że tabliczka została przełamana wzdłuż lewej krawędzi. Długość rzymskiej części wynosi 25 cm, co sugerowałoby, że całość miała pierwotnie pół metra. Potwierdziły to odkrycia archeologów. Taką długość miały tabliczki nad głowami skazańców.

Hesemann dał do zbadania inskrypcję najwybitniejszym na świecie paleografom, nie mówiąc, skąd pochodzi napis. Analizę hebrajskiego pisma przeprowadzili niezależnie od siebie żydowscy uczeni: prof. Hannah Eshel i dr Gabriel Barkay – pisze Górny. Oboje stwierdzili, że „żydowski styl pisany”, pochyłe litery z długimi ogonkami, charakterystyczny jest dla późnego okresu Drugiej Świątyni, czyli I wieku. Badanie inskrypcji napisanej po grecku zlecono innym paleografom, specjalizującym się w analizie pisma właśnie w tym języku. Profesor Carsten Peter Thiede z Uniwersytetu Ben Guriona w Beer Szewie i dr Leah di Segni z Uniwersytetu Hebrajskiego doszli do wniosku, że napis w języku greckim pochodzi z I wieku. Ustalenia te potwierdzili profesorowie Israel Roll i Ben Isaac z Tel Awiwu. Wszyscy paleografowie badający titulus wykluczyli, by mógł on pochodzić z czasów św. Heleny bądź z okresu średniowiecza.

To nie talizman

Czy to rzeczywiście TEN kawałek drewna? – pyta pokolenie, które zna na pamięć słowa „błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”, ale woli sprawdzić, dotknąć, zweryfikować. W Turynie przed wystawionym całunem stanęły ponad 2 mln ludzi…

– Dysponujemy na ten temat starożytnymi przekazami, więc dzisiaj nie ma możliwości udowodnienia, czy to z całą pewnością ten kawałek drewna – podsumowuje ks. Jan Kracik, autor książki „Relikwie”. – Ale to wcale nie jest takie ważne. My przecież i tak nie czcimy tego drewna z relikwii. Bo to byłby kult jakiegoś talizmanu, to byłoby nic niewarte. A my przecież czcimy to, co się na tym drewnie dokonało!

– Istnieją stare wiarygodne teksty opisujące kult relikwii Męki Pańskiej. Święty Ambroży nie ma cienia wątpliwości co do ich autentyczności. Jan Paweł II pisał, że obok historii zbawienia ważna jest również geografia zbawienia – dodaje abp Grzegorz Ryś. – Dla mnie ważniejsze jest to, że na miejscu, które cesarz Hadrian zmienił w duchowe centrum pogańskie, w miejscu świątyń Jowisza i Wenus, które Rzymianie postawili na Golgocie, Helena zbudowała wielki kompleks budowli sakralnych. Czy nie świadczą one o tym, że znalazła to, czego szukała?