Służyli do końca

Beata Zajączkowska

Dwaj polscy misjonarze zostali brutalnie zamordowani w Ameryce Łacińskiej. W swym DNA mieli zapisane, że gdy się jedzie na misje, trzeba być gotowym na wszystko.

Służyli do końca

To jest najczarniejszy rok dla polskiego Kościoła misyjnego od 1991 r., kiedy w Peru zamordowani zostali pierwsi nasi misjonarze - dwaj franciszkanie, dziś już błogosławieni, ojcowie Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski. Świadectwo ich wiary – żywej i niezłomnej (nawet w chwilach największej próby) – jest inspiracją i drogowskazem dla ludzi na całym świecie. Przed wyjazdem na misje o. Michał odważnie powiedział, że „jeśli trzeba będzie dla sprawy Bożej złożyć ofiarę życia, to nie będzie się wahał”.  Z kolei przekonanie o. Zbigniewa, że „gdy się jedzie na misje, trzeba być gotowym na wszystko” wpisane jest w DNA wszystkich misjonarzy. Mimo wielu niebezpieczeństw trwają do końca. Gdy w sytuacjach konfliktu organizacje międzynarodowe opuszczają ludzi oni zostają. Głosząc Ewangelię upominają się o poszanowanie godności i praw ubogich niejednokrotnie stając się solą w oku miejscowych dyktatur, band kryminalnych czy handlarzy narkotykami. Wiedzą, co może ich spotkać, jednak mimo to służą.

W ciągu ostatnich 28 lat zabitych zostało 11 polskich misjonarzy. Aż dwóch w ostatnich tygodniach. W Portoryko ofiarą brutalnego morderstwa na tle rabunkowym padł ks. 63-letni Stanisław Szczepanik ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy, a w Brazylii 71-letni ks. Kazimierz Wojno, pochodzący z diecezji łomżyńskiej misjonarz „fidei donum”. Ich śmierć była szokiem dla wiernych. Ks. Szczepanika wspominają, jako oddanego ludziom kapłana, niestrudzonego spowiednika i kierownika duchowego, a także wielkiego promotora kultu Bożego Miłosierdzia. Zawsze odwoływał się do łaski Pan. W trudnych sytuacjach powtarzał: „jeżeli Bóg nas tutaj wysłał i jeżeli Bóg chciał byśmy tu byli, to On nam pomoże”. Ks. Wojno zapamiętany zostanie, jako człowiek pokoju i miłosierdzia, będący zawsze przy boku potrzebujących. – Gdy budował kościół to pracował ramię w ramię z murarzami – wspomina jeden z pracujących z nim księży. Całe godziny spędzał też w konfesjonale. Wymowne jest, że ich ofiara życia w medialnych doniesieniach w Polsce prawie nie została zauważana lub potraktowana niezwykle lakonicznie.   

Na dzisiejszej audiencji środowej Papież przypomniał Polakom, że „historia Kościoła od samego początku jest związana z ewangelizacją przez głoszenie  Słowa, troskę o biednych i wierność Chrystusowi aż do męczeństwa”. Zachęcił do modlitwy o to, „abyśmy i my mogli żyć życiem pełnym, dając świadectwo i przyjmując męczeństwo codziennej wierności Ewangelii i Chrystusowi”.

Może warto się zastanowić, co przez tę największą od lat ofiarę życia polskich misjonarzy Bóg chce powiedzieć Kościołowi w Polsce, w roku kiedy obchodzimy nadzwyczajny miesiąc misyjny. Decyzją papieża Franciszka trwać on będzie cały październik, a jego  „twarzami” staną się tacy świadkowie wiary jak św. Teresa od Dzieciątka Jezus, św. Franciszek z Asyżu, św. Franciszek Ksawery, czy polska lekarka trędowatych doktor Wanda Błeńska. Dołóżmy do tej listy świadków 11 polskich misjonarzy-męczenników, którzy służyli do końca. Ich ofiara życia pokazuje, jak bardzo potrzebna jest modlitwa za misjonarki i misjonarzy.