Rzuć się ku Niemu!

Franciszek Kucharczak; GN 33/2019

publikacja 24.09.2019 06:00

Bywa tak, że człowiek zna jakiś tekst i on nigdy nie robił na nim wrażenia, a nagle ma uczucie, jakby widział go po raz pierwszy. Zupełnie jakby znalazł się w bijącym z niego strumieniu światła. To właśnie zdarzyło się Augustynowi.

Św. Augustyn przyjmuje chrzest od św. Ambrożego. Witraż w katedrze w Mediolanie. henryk przondziono /foto gość Św. Augustyn przyjmuje chrzest od św. Ambrożego. Witraż w katedrze w Mediolanie.

Pewnego dnia roku 386 skumulowało się w nim całe dotychczasowe życie. Miał dość. W desperacji rzucił się na ziemię pod jakimś figowcem. Czuł skruchę i płakał. „Jak długo, jak długo jeszcze? Ciągle jutro i jutro? Dlaczego nie w tej chwili? Dlaczego nie teraz już kres tego, co we mnie wstrętne?” – powtarzał. Po latach on sam tak będzie wspominał tamtą chwilę: „I nagle słyszę dziecięcy głos z sąsiedniego domu, nie wiem, czy chłopca, czy dziewczyny, jak co chwila powtarza śpiewnie taki refren: Weź to, czytaj! Weź to, czytaj!”.

Zdawało mu się, że to jakaś dziecięca zabawa. Usiłował przywołać ją w swojej pamięci, ale nie udawało się. Wreszcie zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej tego nie słyszał. Zrozumiał, że to dla niego jakaś nadprzyrodzona wskazówka. Podniósł się z ziemi i sięgnął po listy świętego Pawła. Jego wzrok padł na List do Rzymian. „Żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” – czytał.

Złe przyjaciółki

To był przełom. Augustyn wreszcie postawił wszystko na jedną kartę. Dawno już chciał to zrobić, ale nie umiał się ostatecznie zdecydować. Czuł, że ściga go łaska Boża, ale hedonizm, w którym się od młodości pogrążał, nie dawał za wygraną. Lubił imprezy, igrzyska, za kołnierz nie wylewał i od kobiet nie stronił. Z jedną związał się na 15 lat, miał z nią syna. Generalnie żył w grzechu – szedł wygodną i szeroką drogą, przed którą Jezus ostrzega, mówiąc, że taka właśnie wiedzie do zatracenia. Choć życie konsekwentnych chrześcijan go pociągało, mówił sobie, że dla niego to jest niemożliwe. Chciał i nie chciał jednocześnie. Jego dylematy najlepiej pokazuje modlitwa, jaką w młodości odmawiał: „Daj mi czystość i umiarkowanie, ale jeszcze nie w tej chwili”.

Po latach tak wyjaśniał to rozdarcie: bał się, że Bóg mógłby go od razu „uleczyć z choroby pożądania”, a on to pożądanie chciał wtedy „raczej nasycić niż zgasić”. Chwilowe bzdurne przyjemności trzymały go na uwięzi. „Zatrzymywały mnie zupełne głupstwa, skończone marności, moje stare przyjaciółki” – powie o tym później. Miał wrażenie, jakby te rzeczy chwytały go za „szatę cielesną” i szeptały: „Opuścisz nas? I od tej chwili już przenigdy nie będziemy z tobą? I od tej chwili już przenigdy nie będzie ci wolno tego czy tamtego?”.

Jakie to powszechne. Kto, chcąc się nawrócić, nie słyszał podobnych rzeczy? Augustyn, szczerze opisując swoje wewnętrzne zmagania, pokazał, że istnieje pewien schemat działania złego ducha, powtarzany w każdym przypadku i we wszystkich epokach. Kto zaledwie pomyśli o wkroczeniu na drogę wolności i prawdziwego szczęścia, które są w Chrystusie, natychmiast w swoim wnętrzu usłyszy tysiąc argumentów, żeby tego nie robić. Wszystkie będą sugestywne i wszystkie będą zawierały scenariusz katastrofy, która może nastąpić, gdy człowiek zwróci się ku Bogu. Widać z tego, że diabeł więzi ludzi wirtualnymi kajdanami. A w gruncie rzeczy nie są oni skrępowani niczym, co naprawdę czyniłoby nawrócenie niemożliwym. Od wolności dzieli ich tylko jeden krok: własna decyzja. A żeby go postawić, potrzebna jest tylko jedna rzecz: zaufanie Bogu. Zaufanie jest jak ucięcie dyskusji z demonami, które robią hałas w mózgu i szalejąc w ludzkiej wyobraźni, zakłócają właściwy ogląd rzeczy.

Augustyn to właśnie wtedy zrozumiał. Pojął nagle, jak puste i ciemne były podszepty „starych przyjaciółek”, które straszyły go niemożnością robienia „tego czy tamtego” przy Chrystusie. „Co one miały na myśli, mówiąc o »tym czy tamtym«? Co miały na myśli, Boże mój?” – zdumiewał się, gdy oświecił go blask Prawdy. „Niechże Twoje miłosierdzie odwróci od sługi Twego tę ohydę, tę hańbę, jaką mi raiły” – modlił się potem pokornie.

O mnie przeciwko mnie

„Wyznania”, dzieło, w którym Augustyn szczerze opisał swoją drogę życiową, już w starożytności dały chrześcijanom wskazówki na temat strategii Złego i narzędzie do jej rozpoznawania. Nade wszystko jednak wciąż pozostają niezwykłą pomocą dla ludzi wybierających Boga, który nie przestaje przekonywać do zaufania. Gdy Zły próbuje zarzucić na człowieka haczyk błędnego rozumowania, które jest wynikiem naszej nikłej znajomości rzeczy, Bóg zachęca do rezygnacji z kalkulacji.

„Rzuć się ku Niemu! Nie obawiaj się – On się nie cofnie, abyś upadł. Rzuć się z całą ufnością, On przygarnie cię i uleczy” – w chwili krytycznej słyszał Augustyn. Coś w sercu mówiło mu: „Ogłuchnij na nieczyste podszepty twego ciała. Musisz je umartwić. Prawią ci one baśnie nie według prawa Pana Boga twego”.

To była prawdziwa walka, prawdziwsza od tej, którą toczą ze sobą militarni przeciwnicy. Walka „nie o kogokolwiek innego, lecz o mnie samego, przeciwko mnie samemu” – odkrył Augustyn.

Ostatecznym przełomem była ta właśnie chwila, w której usłyszał: „Weź i czytaj”. Te słowa w oryginalnej łacińskiej wersji – Tolle et lege – stały się symbolem Bożego wezwania do lektury Pisma Świętego. Takiej lektury, która nie jest tylko nabywaniem wiedzy, lecz stanowi autentyczne słowo Boga do człowieka. Słowo, które przemienia, powala na kolana, a potem stawia na nogi; takie, które odwraca bieg wszystkiego. To właśnie stało się z Augustynem i dzieje się z każdym, kto na serio uzna wreszcie, że wola Boża chce zawsze i wyłącznie jego dobra.

Gdy Augustyn przeczytał fragment z Listu do Rzymian, coś się w nim zmieniło. „Ledwie doczytałem tych słów, stało się tak, jakby do mego serca spłynęło strumieniem światło ufności, przed którym cała ciemność wątpienia natychmiast się rozproszyła” – wspominał.

Nakazuj!

Augustyn nie miał już wątpliwości. „Tylko w ogromie Twego miłosierdzia, Panie Boże, mogę pokładać nadzieję. Byleś dał łaskę do wypełnienia tego, co nakazujesz – nakazuj, co chcesz” – modlił się. Otrzymał tę łaskę. „Nakazałeś mi porzucenie konkubinatu, a chociaż nie zabraniałeś małżeństwa, wskazałeś mi coś lepszego nawet od małżeństwa” – napisał. Rozstał się z konkubiną, porzucił zawód retora i z matką, synem oraz kilkoma przyjaciółmi zamieszkał niedaleko Mediolanu. Miał wtedy 33 lata. 25 kwietnia 387 roku przyjął chrzest. Święta Monika, która całymi latami usilnie modliła się za niego, ujrzała wypełnienie się Bożej obietnicy: „Proście, a będzie wam dane”. Prawdą okazały się też słowa św. Ambrożego, biskupa Mediolanu, który powiedział jej: „Niemożliwe jest, aby syn, za którego wylane zostało tak wiele łez, mógł pójść na zatracenie”. Monika umrze szczęśliwa kilka miesięcy po chrzcie syna.

Gdy Waleriusz, biskup Hippony, miasta w kwitnącej wtedy prowincji chrześcijańskiej w Afryce Północnej, zwróci się do ludu o wskazanie kandydata na kapłana, w katedrze rozlegnie się chóralne: „Augustyn kapłanem!”.

W 391 roku Augustyn przyjmie święcenia kapłańskie, a sześć lat później zostanie biskupem, następcą Waleriusza w Hipponie. Będzie cieszył się w Kościele ogromnym autorytetem, a jego olbrzymi dorobek pisarski pomoże niezliczonym pokoleniom chrześcijan ugruntować ich wiarę. Jego liczne złote myśli pozostają aktualne i świeże. „Stworzyłeś nas jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie” – to jedno z tych zdań, które świecą wśród wierzących przez wieki jak latarnia wskazująca drogę.

Lektura pism Augustyna pozwala zauważyć ich jeden wspólny element: ten człowiek, gdy już wybrał Boga, pokochał Go całym sercem. Widać to wszędzie, w jego działaniu po nawróceniu i w tym, co mówił i pisał.

„Późno Cię umiłowałem, Piękności tak dawna, a nowa, późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja się błąkałem po bezdrożach i tam Ciebie szukałem, biegnąc bezładnie ku rzeczom pięknym, które stworzyłaś. Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą. One mnie więziły z dala od Ciebie” – napisał w „Wyznaniach”.

Augustyn rozstanie się z tym światem 28 sierpnia 430 r. podczas oblężenia Hippony przez Wandalów.

Śmierć, jak to bywa u świętych, w niczym nie zaszkodziła nauce, którą pozostawił, ani nie zmniejszyła jej oddziaływania. Pozostanie po nim kilkadziesiąt tomów pism, 363 kazania i 217 listów. Zostanie uznany za największego teologa chrześcijańskiej starożytności, a jego pisma rozejdą się po całym świecie, inspirując i budując wiarę.