Zachwycony Bóg

Bez względu na to, w jakim momencie swojego życia dziś jesteś, co robiłeś w przeszłości i jak bardzo poranione jest Twoje serce - Bóg się Tobą w tej chwili zachwyca.

Aleksandra Pietryga Aleksandra Pietryga

"Wszystko zaczęło się od serdecznej rozmowy z moją ciocią na temat jej relacji z Panem Bogiem. Pamiętam wyraźnie, że poczułam niemal odrazę, gdy powiedziała, że podczas modlitwy zawsze wyobraża sobie, że wspina się na kolana Ojca. Nie, żebym nie pragnęła się znaleźć na kolanach u swojego taty, ale nasza relacja była zbudowana na szacunku zrodzonym ze strachu, nieuniknionej kary i ogromnej nieufności pomieszanej z tęsknotą. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie siebie rozkoszującej się przebywaniem na kolanach wszechmogącego Boga czy w Jego pobliżu, dopóki czułam do Niego taki dystans".

To fragment książki katolickiej pisarki amerykańskiej Sonji Corbitt "Uwolniona". Czytając to przypomniała mi się historia z felietonem, który kiedyś napisałam. "Jezus przyszedł na ziemię, aby przywrócić mi wzrok. Przyprowadzić do Ojca. Posadzić mnie na Jego kolanach" - dzieliłam się tym, co sama odkrywałam. Pamiętam falę hejtu, jaka mnie wtedy zalała. Komentatorzy oskarżali mnie o infantylizację religii, o umniejszanie majestatu Boga, o wypisywanie głupot.

"Ale dlaczego?" - pytałam zdumiona. Nie rozumiałam dlaczego to, co we mnie wzbudzało autentyczny zachwyt, u innych obudziło takie oburzenie czy wręcz agresję. Dopiero po przeczytaniu tej książki zrozumiałam, jak silnie zakorzenione w nas wzorce czynią nas odpornymi na przyjęcie innego obrazu Boga, niż ten, który nosimy w sobie od bardzo, bardzo dawna.

Kiedy podzieliłam się swoim odkryciem z przyjaciółką, ona zamilkła, a potem się rozpłakała. - To jest o mnie - powiedziała. - Ja też nie potrafię wyobrazić sobie, że przytulam się do Boga.

Opowiedziała mi, że jej tato bardzo rzadko ją przytulał, kiedy była małą dziewczynką. Był bardzo surowy, autorytatywny i łatwo wpadał w gniew. Trzymał swoje dzieci na dystans. Czasem, kiedy miał dobry humor, łaskotał ją albo wygłupiał się z nią. Szybko jednak ucinał zabawę, dając jej do zrozumienia, że ma już dość i odrzucał ją od siebie. Było to tak bolesne i niezrozumiałe dla jego małej córeczki, że prędko nauczyła się sama kończyć każdą zabawę z tatą, byleby nie poczuć tego odrzucenia. Nigdy nie przyszłoby jej do głowy tak po prostu rzucić się w ramiona swojego taty.

Przez wiele lat Bóg także budził jej lęk. Próbowała dobrymi uczynkami zasłużyć sobie na Jego miłość i rzadko przystępowała do Komunii św., bo nie czuła się dość godna, dość czysta i święta. Dopiero rekolekcje ignacjańskie i pomoc kierownika duchowego powoli przełamywały w niej lęk i prostowały zakrzywiony obraz Boga, jaki w sobie nosiła od dzieciństwa. Bóg uwalniał jej serce.

Co czujesz słysząc, że Bóg jest kochającym Tatą? Że patrzy na Ciebie z zachwytem. Że czeka na Ciebie w każdej sekundzie Twojego życia, aby Cię po prostu przytulić. Jakie emocje wzbudzają w Tobie słowa, że On pragnie wziąć Cię w ramiona, posadzić na swoich kolanach? Radość, poczucie bezpieczeństwa? Czy odrazę, chęć ucieczki w znajomy obraz Boga niedostępnego, sprawiedliwego, za grzechy karzącego?

Bóg chce uwalniać nasze serca. Zaprasza do najwspanialszej relacji ze Sobą - w tej bezpiecznej przestrzeni może uzdrowić zranione serce. Bóg jest w samym sobie nieskończenie doskonały i szczęśliwy - mówi Katechizm Kościoła Katolickiego. On pragnie tym szczęściem podzielić się z nami już tutaj.