Kościół negatywnie wobec nacjonalizmu i faszyzmu

Marcin Przeciszewski

KAI |

publikacja 22.08.2019 12:15

W odpowiedzi na oskarżenia.

Marsz w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości Henryk Przondziono /Foto Gość Marsz w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości
Nacjonalizm, zwłaszcza w swych radykalnych postaciach, stanowi antytezę prawdziwego patriotyzmu demonstrowango między innymi podczas marszu w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości

W debacie publicznej związanej z Marszami Równości organizowanymi przez środowiska LGBT+ pojawiają się oskarżenia Kościoła o „wspieranie nacjonalizmu” bądź „faszyzmu”. Tymczasem nacjonalizm był wielokrotnie krytykowany przez Kościół, a jeszcze bardziej jego skrajne formy w postaci np. faszyzmu, czy nazizmu. Kościół krytykuje te ideologie, gdyż pojmują one naród jako dobro najwyższe, co prowadzić może do swego rodzaju bałwochwalstwa oraz deprecjacji innych narodów. Przeciwstawia im ideę patriotyzmu.

Krytyczne stanowisko Kościoła w Polsce wobec nacjonalizmu jest tożsame ze stanowiskiem Kościoła powszechnego, który kierując się duchem uniwersalizmu nie może popierać absolutyzacji własnego narodu w opozycji do innych. - Trzeba troszczyć się nieustannie o to, aby patriotyzm nie przerodził się w niezdrowy nacjonalizm, ksenofobię czy pogardę dla innych – ostrzega przewodniczący polskiego episkopatu, abp Stanisław Gądecki. [homilia w Veszprém, 18. 03. 2018)]

Geneza historyczna: Kształtowanie się nowoczesnego nacjonalizmu

Poczynając od średniowiecza, przez kilkaset lat Europa nie znała pojęcia narodu we współczesnym znaczeniu. Budowaniu ponadnarodowych struktur państwowych towarzyszył ideał „Europa christiana”, utożsamianej z kulturą łacińską. Wcielany był on w życie w ramach poszczególnych kręgów kulturowych: romańskiego, germańskiego, madziarskiego czy słowiańskiego.

Natomiast pojęcie „nacjonalizmu” we współczesnym rozumieniu powstaje w drugiej połowie XIX, a oznacza pojmowanie narodu w kategoriach etnicznych. Powodowało to przebudzenie świadomości narodowej wielu narodów europejskich nie mających dotąd struktur państwowych. Można traktować to jako proces pozytywny, ale jego negatywną stroną było budowanie własnej tożsamości w zdecydowanej opozycji do innych. Filozoficzną podbudowę tego myślenia stwarzał ówczesny darwinizm społeczny, charakteryzujący się pojmowaniem życia społecznego w kategoriach bezwzględnej walki jako podstawowego motoru rozwoju. W ślad za tym wysuwano ideę „egoizmu narodowego”, jako wartości pozytywnej, która pojawia się u wszystkich europejskich teoretyków nacjonalizmu, włącznie z polskimi protoplastami tego nurtu: Janem Ludwikiem Popławskim oraz Romanem Dmowskim.

Z krytyką nacjonalizmów rozwijających się w Europie w początkach XX wieku wystąpił papież Benedykt XV. U progu pontyfikatu w 1914 r. dostrzegał w nich zarzewie konfliktu międzynarodowego, jakim był wybuch I wojny światowej. Dopatrywał się źródeł wojny w kulturze pozytywizmu i darwinizmu, gloryfikującej nienawiść, instynkt i walkę o przetrwanie. Przeciwstawiał temu prawdę o powszechnym braterstwie ludów, która powinna być fundamentem pokoju.

Zdecydowanym krytykiem nacjonalizmu był Pius XI - papież dwudziestolecia międzywojennego, któremu przyszło mierzyć się z silnymi wówczas w Europie ruchami nacjonalistycznymi. Ostro skrytykował nacjonalizm w encyklice Ubi arcano, w której zdefiniował go jako „immoderatum nationis amorem” (nadmierną miłość narodu). W okresie międzywojnia, w Europie narastających nacjonalizmów – jak podkreślał abp. Paul Gallagher podczas niedawnego wykładu w Warszawie - Stolica Apostolska dążyła do stworzenia „międzynarodowego frontu katolickiego”, pracującego na rzecz pokojowej współpracy między narodami, niezależnie od różnic je dzielących. Przypomniał też, że „Achille Ratti, jako nuncjusz w Warszawie, z sympatią, jeśli nie bezkrytycznie, odnosił się do pierwszych kroków, jakie stawiała II Rzeczypospolita, wyrażając jednak obawy w związku z agresywnym nacjonalizmem i wzywając do pokojowej koegzystencji z sąsiednimi narodami”.

Potępienie faszyzmu i narodowego socjalizmu

Pius XI ostro krytykował także włoski faszyzm, z którym Kościół był w zdecydowanym ideowym sporze, niezależnie od szukania pewnych rozwiązań na gruncie dyplomatycznym, np. w postaci Traktatów Laterańskich. Nacjonalistyczna ideologia włoskiego faszyzmu miała charakter laicki, a Mussolini stworzył go na gruncie filozofii uznającej za najwyższą wartość silne i autorytarne państwo. Charakteryzowała go pogarda dla demokracji, niechęć wobec marksizmu, idea solidaryzmu społecznego, antysemityzm i poparcie idei państwowego elitaryzmu. Pius XI traktował tę nową ideologię jako rodzaj bałwochwalstwa i napiętnował ją w encyklice o Akcji Katolickiej: "Non abbiamo bisogno" z 1931 r.

Znacznie dalej szła niemiecka ideologia narodowego socjalizmu, w której naród (postrzegany na dodatek przez pryzmat rasy) był wartością nadrzędną, uznając za jedyne prawo to, co jemu przynosi pożytek. Nazistowski kult siły w połączeniu z ostrym antysemityzmem prowadził do pogardy wobec chrześcijaństwa jako „religii słabych”, opartej na wątkach semickich. Absolutyzując ideę wielkiego narodu, wychowanie narodowe przeciwstawiano w Niemczech wychowaniu religijnemu.
 

Pius XI zdecydowanie odrzucił tę ideologię. W swej słynnej encyklice "Mit brennender Sorge" z 1937 stwierdził, że ten "kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród, (...) albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga".

Spór Kościoła w Polsce z ruchami radykalnie narodowymi

Ruch nacjonalistyczny nieco inaczej kształtował się w takich tradycyjnie katolickich krajach jak Polska czy Hiszpania, choć i tam skrajne jego przejawy budziły obawy hierarchii kościelnej. Roman Dmowski, lider obozu narodowego w Polsce w broszurze: "Kościół, naród, państwo" pisał, że "usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwania narodu od religii i od Kościoła jest niszczeniem samej istoty narodu". Z tego powodu polski ruch narodowy przyjmował bardziej katolicki charakter i pod takimi sztandarami starał się występować.

Rodziło to jednak tendencję do instrumentalizacji Kościoła, w szczególności w pokoleniu młodych endeków, gromadzących się w Młodzieży Wszechpolskiej, a później w ruchach narodowo-radykalnych. Budziło to obawy części hierarchii z prymasem Augustem Hlondem na czele, który odcinał się od endecji. Do ostrego sporu między prymasem a Młodzieżą Wszechpolską doszło przy organizacji pielgrzymek akademickich na Jasną Górę, połączonych ze ślubowaniami w 1936 r. Kard. Hlond robił wszystko, aby nie dopuścić do zawłaszczenia pielgrzymek akademickich przez Młodzież Wszechpolską i ocalić ich kościelną autonomię.

Przewidując wspomniane spory w Polsce Pius XI, jeszcze jako nuncjusz w Warszawie, krytycznie patrzył na związki dużej części polskich duchownych z Narodową Demokracją. To właśnie m.in. dlatego wypromował na urząd prymasa Polski Augusta Hlonda, który z dystansem odnosił się do wszelkich tendencji nacjonalistycznych.

O Europę bez nacjonalizmów

II wojna światowa wraz z holokaustem ujawniła olbrzymie, dramatyczne oblicze nacjonalizmów. Niemcy prowadzili także ostrą walkę z religią. Jak wskazuje ks. Rytel-Andrianik, na około 10 tysięcy księży diecezjalnych w Polsce (stan w 1939 r.) niemieccy naziści zamordowali ok. 2 tysięcy, czyli co piątego. Spośród ok. 8 tysięcy zakonników (stan w 1939 r.), 370 zostało zamordowanych, a z około 17 tysięcy sióstr zakonnych naziści zamordowali 280. Ponadto około 4 tysięcy księży i zakonników oraz około 1 100 sióstr zakonnych było więzionych w niemieckich obozach.

Papież Pius XII w powojennych warunkach, gdy rozpoczynano budowę nowej architektury stosunków międzynarodowych, przestrzegał przed powielaniem starych nacjonalistycznych błędów. Jego zdaniem narody Europy nie powinny wracać do modelu państwa, które jest zamknięte w sobie. Wskazywał przy tym, że w ówczesnych okolicznościach idea państwa nacjonalistycznego stanowić może zagrożenie. Dlatego zdecydowanie popierał ideę integracji Europy, formułowaną wówczas przez: Roberta Schumanna, Konrada Adenauera czy Alcide de Gasperiego.

Sobór Watykański II

Przed pokusą instrumentalnego wykorzystania Kościoła do realizacji określonych celów politycznych zdecydowanie przestrzegał Sobór Watykański II. Sobór w swym nauczaniu społecznym, wyrastającym z chrześcijańskiego personalizmu, zdecydowanie wspierał idee uniwersalizmu katolickiego, wolności religijnej, pluralizmu, zasadę godności każdej osoby ludzkiej oraz koncepcję autonomii wspólnoty religijnej i politycznej – w opozycji do ideologii nacjonalistycznych.

Według św. Jana XXIII istotne znaczenie dla zbudowania właściwych stosunków między narodami mają zasady: prawdy, sprawiedliwości, solidarności, wolności i miłości. W ich świetle wszystkie narody są równe i suwerenne. A dysproporcje potencjałów między narodami żadną miarą nie mogą być podstawą do podporządkowania słabszych czy do powiększenia swego stanu posiadania na drodze podbojów, wyzysku czy ucisku innych narodów.

Papież ten, choć uznawał pojęcie "narodowego dobra wspólnego", to zarazem przypominał, że nie może być ono oddzielone od "dobra wspólnego" całej wspólnoty ludzkiej. W tym świetle skrajne doktryny nacjonalistyczne postrzegał jako przeszkodę w procesie budowania porządku międzynarodowego na gruncie powszechnego prawa moralnego.

Wkład Jana Pawła II

Koncepcję personalizmu opartą na idei godności osoby ludzkiej rozwinął szczególnie Jan Paweł II. Podkreślał, że należy „odrzucić koncepcje i praktyki, (...) które traktują naród i państwo jako rzeczywistość samoistną i stawiają je ponad wszelkimi innymi wartościami" (Orędzie na Światowy Dzień Pokoju z 2000 r.). A źródło groźnych skutków nacjonalizmów dostrzegał w błędnej koncepcji osoby ludzkiej oraz związanego z nią fałszywego rozumienia ludzkiej wolności.
 

Papież Wojtyła pojmował "polskość" znacznie bardziej w kontekście kulturowym niż etnicznym. Mówił o tym m. in. w siedzibie UNESCO w Paryżu w 1982 r.: „Jestem synem narodu, który przetrwał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego sąsiedzi wielokrotnie skazywali na śmierć, a on pozostał przy życiu i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród – nie biorąc za podstawę przetrwania jakichkolwiek innych środków fizycznej potęgi jak tylko własną kulturę, która się okazała w tym przypadku potęgą większą od tamtych potęg”.

Szczególnie wiele miejsca Jan Paweł II poświęcił rozważaniom na ten temat na kartach swej książki "Pamięć i tożsamość", w której definiował patriotyzm jako postawę szanującą prawa innych narodów do miłości ich ojczyzny, wyraźnie odcinając się od nacjonalizmu. Patriotyzm - podkreślał Ojciec Święty – rozumiany jako „miłość ojczyzny przyznaje wszystkim innym narodom takie same prawo jak własnemu, a zatem jest drogą do uporządkowania miłości społecznej”.

Warto przypomnieć, że bliskie myśleniu Jana Pawła II - choć z nieco innym rozłożeniem akcentów - było pojmowanie narodu przez kard. Stefana Wyszyńskiego. Prymas Tysiąclecia ujmował naród jako jedną z najbardziej podstawowych wspólnot, w których kształtuje się tożsamość człowieka i które pomagają mu w rozwoju. Wzywał więc do moralnego odrodzenia narodu, czemu miała służyć m.in. Wielka Nowenna i Jasnogórskie Śluby Narodu. Towarzyszyła temu nadzieja - obecna zresztą w polskim myśleniu od czasów wileńskich filomatów - zakładająca, że odrodzenie moralne narodu i zawierzenie Bogu służyć będą w dalszej konsekwencji odzyskaniu utraconej niepodległości.

Papież Franciszek

Podczas konferencji pt. „Ksenofobia, rasizm oraz populistyczny nacjonalizm w kontekście migracyjnym”, jaka odbyła się we wrześniu ub. r. w Rzymie mówił, że „żyjemy w czasach, w których wydaje się, że odradzają się i szerzą uczucia, które wielu uznało już za przezwyciężone. Uczucia podejrzliwości, lęku, pogardy i wręcz nienawiści w stosunku do jednostek i grup, które uważa się za odmienne ze względu na przynależność etniczną, narodową czy religijną, i jako takie nie uznaje się za dość godne, by w pełni uczestniczyć w życiu społeczeństwa”.

Z kolei w wywiadzie dla „La Stampa” z 8 sierpnia br. Franciszek skrytykował zasadę „suwerenizmu”, bliską myśleniu nacjonalistycznemu. „Suwerenizm to postawa izolacji. Martwię się, ponieważ słyszymy słowa podobne do przemówień Hitlera w 1934 r. : takie myśli rodzą przerażenie. Suwerenizm to zamknięcie. Kraj musi być suwerenny, ale nie zamknięty. Suwerenności należy bronić, ale należy również chronić i promować stosunki z innymi krajami i ze Wspólnotą Europejską. Suwerenizm to przesada, która zawsze źle się kończy: prowadzi do wojen” – tłumaczył.

Kościół w Polsce wobec odradzania się postaw nacjonalistycznych

Mając na uwadze spór Kościoła z nacjonalizmem, trwający już ponad 100 lat, łatwo jest zrozumieć obecne wyczulenie na tym punkcie polskiego episkopatu z jego przewodniczącym abp. Stanisławem Gądeckim na czele. Dotyczy to szczególnie kontekstu odradzających się dziś nurtów o obliczu nacjonalistycznym i towarzyszących temu prób skorzystania przez nie z "parasola" Kościoła.

W trakcie obchodów 1050. rocznicy Chrztu Polski 3 maja 2016 r. na Jasnej Górze abp Gądecki ostrzegał przed błędnym pojmowaniem patriotyzmu, gdyż - jak wyjaśniał - "autentyczny patriotyzm nie zna nienawiści do nikogo". Apelował, aby naturalna i pozytywna miłość do narodu i wyczulenie na potrzebę obrony ojczyzny nie wyrodziły się w nacjonalizm.

Dlatego też jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski wyraził dezaprobatę dla "wykorzystywania świątyń do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej". Jego wypowiedź związana była m. in. z odprawieniem kilka tygodni wcześniej przez ks. Jacka Międlara Mszy św. dla członków Obozu Radykalno-Narodowego w Białymstoku. Przypomnijmy, że sam ks. Międlar, ze zgromadzenia księży misjonarzy, który związał się ze środowiskiem ONR, został potraktowany bardzo ostro. 19 kwietnia 2016 r. otrzymał "całkowity zakaz jakichkolwiek wystąpień publicznych oraz organizowania wszelkiego rodzaju zjazdów, spotkań i pielgrzymek, a także wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych". Następnie 26 września 2016 r. sam odszedł ze zgromadzenia.

List „O chrześcijański kształt patriotyzmu”

Następnym krokiem Episkopatu było powierzenie dogłębnej analizy tej kwestii Radzie ds. Społecznych KEP, której przewodniczy abp Józef Kupny, metropolita wrocławski. Przy jednomyślnej aprobacie całego Episkopatu ogłosiła ona 27 kwietnia 2017 r. list społeczny pt. „Chrześcijański kształt patriotyzmu”. Dokonuje tam rozróżnienia pomiędzy patriotyzmem jako zjawiskiem pozytywnym i pożądanym, a nacjonalizmem opartym na egoizmie narodowym, który pozostaje w sprzeczności z chrześcijaństwem.

Autorzy listu stwierdzają, że "za niedopuszczalne i bałwochwalcze należy uznać wszelkie próby podnoszenia własnego narodu do rangi absolutu czy też szukanie chrześcijańskiego uzasadnienia dla szerzenia narodowych konfliktów i waśni. Miłość do własnej ojczyzny nigdy bowiem nie może być usprawiedliwieniem dla pogardy, agresji oraz przemocy".
 

Konstatują, że "nacjonalizm, zwłaszcza w swych radykalnych postaciach, stanowi antytezę prawdziwego patriotyzmu". W nawiązaniu do nauczania Jana Pawła II wyjaśniają, że "należy ukazać zasadniczą różnicę jaka istnieje między szaleńczym nacjonalizmem, głoszącym pogardę dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest godziwą miłością do własnej ojczyzny". Przypominają, że "prawdziwy patriota nie zabiega nigdy o dobro własnego narodu kosztem innych".

Wyjaśniają ponadto, że "patriotyzm nie narzuca też sztywnego ideologicznego formatu kulturowego, tym bardziej politycznego". Dlatego promują rozumienie patriotyzmu w szerszym kontekście jako patriotyzm obywatelski, który "obejmuje wszystkich obywateli kraju, a nie tylko jedną grupę etniczną".

W podobnym tonie wypowiedział się na ten temat abp Marek Jędraszewski 19 października 2018 r. Kiedy podczas publicznych „Dialogów z Arcybiskupem” zadano mu pytanie: Czy katolicki nacjonalista popada w herezję?, to arcybiskup zapytał w odpowiedzi: Czy samą herezją nie jest już sformułowanie „katolicki nacjonalista”? Tłumaczył, że katolik, to ktoś związany z Kościołem katolickim, powszechnym, tzn. otwartym na każdego. „Jak katolik ma być nacjonalistą, czyli człowiekiem, który uważa, że jego naród jest najważniejszy a inne są gorsze? (…) To jest coś, co jest wewnętrznie sprzeczne – katolik, który jest nacjonalistą” - wyjaśniał.

Przed Dniem Judaizmu

Przewodniczący Konferencji Episkopatu powrócił do tego tematu 17 stycznia 2018 r. w związku z przypadającym wówczas Dniem Judaizmu. Analizując różne nurty nacjonalizmu wyjaśnił, że „w końcu XIX wieku przerodził się on w doktrynę polityczną głoszącą konieczność walki z innymi w imię egoistycznie rozumianego narodowego interesu”.

Abp Gądecki dokonał typologii różnych rodzajów nacjonalizmu, wskazując na pięć jego podstawowych form: nacjonalizm integralny, nacjonalizm chrześcijański, nacjonalizm laicki, nacjonalizm neopogański a wreszcie szowinizm. Dostrzegł dużą różnorodność w ramach nacjonalizmu, zauważając, że niektóre jego nurty starają się podkreślać znaczenie wiary i swą bliskość do Kościoła. Skonstatował jednak, że każdy z tych rodzajów nacjonalizmu wskazuje na wspólną im cechę, a jest nią przekonanie, że „naród jest najwyższym dobrem”.

Przywołał też tezę o. Józefa Marii Bocheńskiego, który pisze: „Każdy nacjonalizm zawiera w sobie dwa twierdzenia: po pierwsze, że dany naród jest rodzajem absolutu, bóstwa stojącego ponad wszystkim, a więc także ponad jednostką, która winna wszystko dla niego poświęcić; po drugie, że dany naród jest czymś lepszym, godniejszym, bardziej wartościowym niż inne narody. (…) [Tymczasem] – kontynuuje o. Bocheński – naród jest tylko jedną z licznych grup, do których człowiek należy. Bo każdy człowiek jest przecież najpierw członkiem swojej rodziny, dalej regionu, grupy zawodowej, klasy. Poza granice narodu sięga jego przynależność do wspólnot kulturowych i religijnych” (J. M. Bocheński, „Sto zabobonów”, Kraków 1992, 89-90).

W podobnym tonie wypowiedział się cały Episkopat w liście pasterskim do Polonii z okazji zbliżającej się setnej rocznicy odzyskania niepodległości, odczytywanym 3 maja 2018 r. w parafiach polonijnych na całym świecie. Biskupi stwierdzają, że „dojrzały patriotyzm nie ma nic wspólnego z nacjonalizmem, zamykaniem się na inne kultury i tradycje”. Zarazem jednak przestrzegają przed „modnym internacjonalizmem, zamazującym różnice pomiędzy poszczególnymi narodami”.

Pielgrzymki narodowców

W ostatnich latach problemem stały się coroczne od 2013 r. Pielgrzymki Środowisk Narodowych na Jasną Górę, organizowane przez Młodzież Wszechpolską, ONR, Ruch Narodowy i Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. Pielgrzymki te budzą wiele skrajnych emocji, gdyż oprócz emblematów religijnych pojawiają się tam na transparentach hasła typu: „Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa”, „Nie ma litości dla wrogów polskości”, „Raz sierpem, raz młotem w czerwoną hołotę”, itp.

W ubiegłym roku protestujący przeciw takiej pielgrzymce wystosowali list do przeora Jasnej Góry o. Mariana Waligóry, w którym domagali się uniemożliwienia środowiskom propagującym m.in. skrajny nacjonalizm, głoszenia na terenie sanktuarium treści pogwałcających naukę Kościoła. W odpowiedzi z 6 kwietnia ub. r. duchowny stwierdził, że Jasna Góra jest otwarta dla wszystkich pielgrzymów, ale wymagany jest szacunek do tego miejsca i odpowiednie zachowanie. - Nie można ograniczać możliwości modlitwy, a sama pielgrzymka według ustaleń paulinów z organizatorami, ma mieć wyłącznie charakter modlitwy - podsumował.

W czerwcu 2018 r. zabrała głos na ten temat Rada Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek, wydając dokument „Być pielgrzymem pokoju". "Sanktuaria nie mogą być miejscem manifestowania nienawiści względem grup politycznych, społecznych lub etnicznych" - czytamy. Zaznacza się tam też, że głoszone często podczas pielgrzymek "tzw. kazania patriotyczne nie mogą sprawiać wrażenia przemówień ideologicznych na usługach pielgrzymującej grupy".

"Fenomen pielgrzymowania jest dynamiczny, żywy i otwarty na nowe znaki. Wymaga więc ewangelicznego rozeznania. Elementy patriotyczne (flagi narodowe, sztandary kombatanckie, stroje uczestników) nie są czymś niewłaściwym podczas liturgii pod warunkiem, że nie wywołują wzburzenia i sporów ideologicznych. Instrukcje liturgiczne nakazują unikania celebracji Mszy św. w celu stworzenia okazałego widowiska oraz nadawania jej stylu podobnego do ceremonii świeckich. W przestrzeni świętej nie ma też miejsca na symbole grup wzbudzających spory w społeczeństwie i doprowadzających do podziału wspólnoty Kościoła" - stwierdza Rada Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek.

Przemoc narodowców jednoznacznie potępiona

Zdecydowana większość tzw. Marszów Równości organizowanych w wielu polskich miastach przez środowiska LGBT+ miała charakter pokojowy. I to niezależnie od tego, że podczas niektórych z nich dokonywano profanacji symboli religijnych.

Problemy pojawiły się 20 lipca br. podczas marszu w Białystoku. Największa, ponad 1000-osobowa kontrmanifestacja - zorganizowana przez narodowców oraz środowiska kibiców- zgromadziła się pod pomnikiem Bohaterów Ziemi Białostockiej. Olbrzymim echem odbiły się sceny, w których osobnicy z różańcami i chrześcijańskimi symbolami przejawiali agresję wobec uczestników Marszu Równości. Spod transparentów: „Bóg – honor – ojczyzna”, padały wulgarne czy nawołujące do przemocy określenia. W Marsz Równości rzucano petardy, kamienie, kostkę brukową, butelki, jajka.

Nie czynili tego jednak przedstawiciele żadnych organizacji katolickich lecz uczestnicy manifestacji zorganizowanej przez środowiska narodowe. Natomiast podczas przemarszu organizacji katolickich spod kościoła św. Rocha oraz modlitw na placu przed katedrą, nie doszło do żadnych aktów agresji czy przemocy.

O postawie Kościoła jednoznacznie świadczy stanowisko metropolity białostockiego abp. Tadeusza Wojdy, który zdecydowanie potępił przemoc. „Nie do pogodzenia z postawą chrześcijanina, naśladowcy Chrystusa, były akty przemocy i pogardy. Te, w żadnym przypadku, nie mogą być usprawiedliwiane i akceptowane. Są to czyny przeciwne nauczaniu Chrystusa” – napisał w oświadczeniu wydanym 22 lipca.

Z kolei rzecznik KEP, ks. Paweł Rytel-Andrianik, oświadczył, że „przemoc i pogarda w żadnym przypadku nie mogą być usprawiedliwiane i akceptowane” oraz, że „trzeba wyrazić jednoznaczną dezaprobatę wobec aktów agresji, takich jak te, które miały miejsce w Białymstoku”.

Marcin Przeciszewski / Warszawa