Grzechy na wadze

AJM

publikacja 16.08.2019 16:00

Ciężki, lekki. Czyli śmiertelny i powszedni. Tylko jak je rozróżnić? I czy to ważne?

Ile ważą grzechy? Ylanite Koppens z Pixabay Ile ważą grzechy?
Wiadomo, niektóre są cięższe, inne lżejsze. Zwykłą wagą z odważnikami zważyć się ich jednak nie da

Z cyklu "Jak żyć, by podobać się Bogu" na kanwie KKK 1852-1869

 

Grzech to wybór zła. Jest brakiem prawdziwej miłości, jest miłością siebie, posuniętą aż do pogardy Boga – przypomnieliśmy sobie w poprzednim odcinku cyklu.  Pogarda Boga? – pomyśli ten i ów, komu nawet do głowy nie przyszło, że jego drobne ułomności mogłyby tak być nazwane. Ano „aż do” pogardy Boga. Bo grzech grzechowi nie jest równy.

W odcieniach ciemnej szarości

Zgrzeszyłem – powie złodziej, który zabrał starowince emeryturę. Zgrzeszyłem – wyzna ktoś, kto podczas kłótni o źle zaparkowany samochód rzucił sąsiadowi, że jest głupi.  Istotne w ocenie grzechu jest, co się konkretnie zrobiło (albo czego się nie zrobiło, choć trzeba było), z uwzględnieniem także ludzkich intencji (przypomnijmy, nigdy nie sprawią, że czyn zły stanie się dobry, ale odwrotnie – jak najbardziej). Ważne też, na ile czyn faktycznie był działaniem człowieka wolnego i świadomego, co robi.

Teolodzy od moralności na różne sposoby próbują grzechy katalogować. „Przeciw Bogu, przeciw bliźniemu, przeciw sobie samemu” –  stanowi najprostsza chyba propozycja. Bardzo ogólna i trochę wprowadzająca w błąd. Bo każdy grzech ma w sobie wszystkie te elementy. Tyle że – jak się wydaje – w różnych proporcjach.  Ot, takie bluźnierstwo. Jest grzechem przeciw Bogu. Prawdą jednak jest, że człowiek także sobie samemu robi nim krzywdę, bo zohydza także sam sobie swojego największego Dobroczyńcę. O dotknięciu bluźnierstwem tych, którzy Boga kochają już nie mówiąc. Albo praca w niedzielę. Grzech przeciwko Bogu? Człowiek szkodzi tym przede wszystkim sobie; sam nie odpoczywa, sam nie ma czasu na skierowanie myśli u Bogu czy bliskim. A kradzież? No niby godzi w bliźniego, ale godząc w bliźniego człowiek obraża też przecież Boga  No i przez taką kradzież sam złodziej też traci, bo staje się gorszy. Nie da się ograniczyć zła grzechu do tylko jednego z tych trzech wymiarów.

Inne propozycje podziału grzechów opierają się na cnotach. To znaczy przeciwko jakiej cnocie się grzeszy. Przypomnę: jej niedomiarem lub nadmiarem. Można próbować„katalogować”  grzechy jeszcze inaczej, ale najbardziej jednak chyba popularnym jest „porządkowanie” grzechów wedle przykazań dekalogu, w które godzą. Taki podział przyjęto w Katechizmie Kościoła Katolickiego i takim posłużymy się w kolejnych częściach naszego cyklu. Ale na dla praktyków, nie teoretyków moralności, najważniejszy jest ten podział, który każe widzieć wśród grzechów lekkie, zwane tez powszednimi oraz ciężkie, zwane też śmiertelnymi

No to co ile waży?

Śmiertelnymi? Tak, bo powodują w grzeszącym śmierć miłości. Człowiek grzesząc ciężko – czy jest tego świadomy czy nie – odwraca się od Boga. Mówimy też: traci łaskę uświęcającą, czyli Boże życie w człowieku. W konsekwencji także – o ile wcześniej nie pojedna się z Bogiem, zasadniczo w sakramencie pokuty i pojednania – grozi mu także wieczne potępienie. Grzech powszedni natomiast, chociaż Bożą miłość obraża i rani, pozwala jednak w niej trwać.

W ocenie wagi grzechu najistotniejsze jest, co się konkretnie zrobiło (zrobiło, ale przypomnijmy: chodzi ciągle zarówno o  myśl, słowo, czyn, jak i zaniedbanie.) Czyli jak wielką krzywdę tym czynem (myślą, mową uczynkiem, zaniedbaniem) wyrządziło się Bogu, bliźniemu albo sobie samemu. Ów czyn sam w sobie, bez uwzględnienia świadomości i dobrowolności tego, który go działał, nazywa się materią grzechu.

Tu dochodzimy do chyba największej trudności. Granica między ciężką a lekką materią grzechu oczywiście istnieje, ale nie zawsze da się ostro ją wyznaczyć. Uściśla ją  – przypomniano w Katechizmie Kościoła Katolickiego (1858) –„dziesięć przykazań zgodnie z odpowiedzią, jakiej Jezus udzielił bogatemu młodzieńcowi: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. W praktyce bywa czasem trudniej.

Jest oczywiste, że czym innym jest morderstwo, czym innym kradzież. Albo  że przemoc wobec rodziców jest czymś gorszym, niż przemoc wobec obcych. Nie zmienia to faktu, że wszystkie te czyny są czy mogą być materią ciężką. Ale już np. kradzież samochodu to nie to samo, co kradzież długopisu za 2 złote. A już całkiem trudno ostro wyznaczyć granicę między grzechem ciężkim a lekkim gdy chodzi o pierwsze przykazanie w kontekście zaniedbywania modlitwy. Bo między „modlę się codziennie”, a „nie modlę się wcale” istnieje ogromna ilość możliwości pośrednich.

W gruncie rzeczy to jednak problem mniejszy, niż się może wydawać. Przecież każdy grzech, nawet powszedni, lekki, jest grzechem, prawda? Czyli złem. Chrześcijanin powinien unikać każdego grzechu, a nie kombinować, że to ciężki, więc nie mogę, a to lekki, więc mi wolno. Bo też nie wolno! Zło zawsze jest złem! A gdy już człowiek zaczyna się zastanawiać, czy jego postępowanie przypadkiem nie jest grzechem ciężkim, to zdecydowanie powinien wrócić, do tego, co jest prawdziwą miłością, a nie trwać w pobłażaniu wobec zła. Gdy zaś chodzi o grzechy już popełnione – po prostu oddać je Bogu w sakramencie pokuty.

Aby jednak jakiś czyn (myśl, słowo, działanie czy zaniedbanie) można było nazwać grzechem ciężkim, śmiertelnym,  trzeba nie tylko ciężkiej materii czynu, ale też „pełnego poznania i całkowitej zgody” – czytamy w KKK 1859. Czyli posługując się terminologią bardziej chyba nam bliską, świadomości i dobrowolności tego, który owo zło popełnił. Gdyby przecież ktoś działał bez świadomości czy jakoś przymuszony, choć działa niby człowiek, trudno mówić o działanie naprawdę ludzkim, prawda?

Gdy chodzi o świadomość trzeba właściwie dwóch rzeczy. Najpierw świadomości tego, że się działa. Jeśli na przykład ktoś we śnie decyduje się kogoś udusić, to trudno mówić o jakimkolwiek grzechu. Na granicy jawy i snu też trudno nieraz mówić o świadomym wyborze. Ale uwaga: inaczej jest w sytuacji człowieka zamroczonego alkoholem czy narkotykami. Wiadomo jak te środki działają. Grzech zaczyna się już wtedy, gdy człowiek decyduje się ich użyć. A usprawiedliwiać się brakiem świadomości mógłby się tylko ten, kto został do ich użycia przymuszony.

Po drugie, chodzi o świadomość tego, że to, co się robi, jest złe. Ot, wkręca ktoś bezpiecznik na klatce schodowej i do głowy mu nie przyszło, że sąsiad grzebie w elektryce. Wtedy, choć działałby świadomie, trudno powiedzieć o świadomym wyborze zła. Czasem jednak człowiek tłumaczy się, że nie znał normy moralnej: nie wiedział, że coś jest złe. To tłumaczenie ma sens, gdy chodzi o dopiero uczące się życia dzieci. W sytuacji starszych czy dorosłych trzeba się koniecznie zastanowić, na ile ta niewiedza (zwana ignorancją) jest zawiniona. Gdy człowiek nie dbał o wiedzę w tym względzie, na religii bawił się komórką, a z sumienia starał się nie korzystać, trudno mówić o niewiedzy niezawinionej.

A dobrowolność? Zwróćmy tylko uwagę, że przymus może pochodzić z zewnątrz (np. groźby, szantaż) albo z wewnątrz (wybuch negatywnych uczyć, nałogi). Z całą pewnością trudno mówić o winie osoby gwałconej. Zmniejsza winę czyjejś wzburzenie, działanie pod wpływem nagłych emocji. Ale już grzeszne przyzwyczajenia, działanie kompulsywne, nałogi... Grzech tkwi w tym, że człowiek do tego stanu się doprowadził. Jeśli nic z tym nie robi, nie pracuje nad sobą – nie może wymówić się od winy. Na pewno jednak – jak przypomniano w KKK 1860 – najcięższym grzechem jest ten (z uwzględnieniem oczywiście materii grzechu), który jest wynikiem świadomego i dobrowolnego wyboru zła.

Pułapki zła mniejszej wagi

Podsumowując: do popełnienia grzechu ciężkiego potrzeba jednoczesnego spełnienia trzech warunków. „Grzechem śmiertelnym jest ten, który dotyczy materii poważnej i który nadto został popełniony z pełną świadomością i całkowitą zgodą” (KKK 1857). Z grzechem powszednim (lekkim) mamy do czynienia wtedy, gdy „w materii lekkiej nie przestrzega się normy prawa moralnego lub gdy nie przestrzega się prawa moralnego w materii ciężkiej, lecz bez pełnego poznania czy całkowitej zgody (KKK 1862). Co istotne, inaczej niż przy ważeniu kartofli, grzechy lekkie się nie sumują. To znaczy z kilku lżejszych nie powstaje ciężki. Chyba że owe grzechy lekkie są tak naprawdę jednym czynem, ale rozłożonym na kilka etapów. Ot, gdy ktoś realizuje jakąś strategie mobbingu, której poszczególne elementy niczym wielkim nie są, a dopiero złożenie ich całość daje obraz skali popełnionej nieprawości. Albo gdy ktoś wymyśla strategię wyciągania z portfela kolegi z pracy po 10 złotych, żeby ten się nie zorientował...

Wielkim błędem – jak już wspomniałem – jest jednak lekceważenie grzechów lekkich. One też są złem, tyle że mniejszym. Głupio byłoby kalkulować, czy obrażam przyjaciela tak, że będzie oczekiwał przeprosin czy tak, że nic nie powie, prawda? Podobnie nie powinno kalkulować się w sprawie wagi grzechu. „Grzech powszedni osłabia miłość – czytamy w KKK 1863 – jest przejawem nieuporządkowanego przywiązania do dóbr stworzonych; uniemożliwia postęp duszy w zdobywaniu cnót i praktykowaniu dobra moralnego; zasługuje na kary doczesne. Grzech powszedni świadomy i pozostawiony bez skruchy usposabia nas stopniowo do popełnienia grzechu śmiertelnego”.  I jako lekceważony, a przez to nieraz popełniany częściej, sprzyja pojawianiu się w człowieku grzesznych przyzwyczajeń. Czyli wad.

„Grzech powoduje skłonność do grzechu – czytamy w KKK 1865. – Rodzi wadę wskutek powtarzania tych samych czynów. Wynikają z tego niewłaściwe skłonności, które zaciemniają sumienie i zniekształcają konkretną ocenę dobra i zła. W ten sposób grzech rozwija się i umacnia” – przypominają autorzy katechizmu dodając dla otuchy, że ostatecznie wady nie mogą w człowieku zniszczyć zmysłu moralnego.

Najgorzej się przyzwyczaić

Wady? To takie przeciwieństwo cnót. Czyli łatwość w czynieniu zła, skłonność do niego. Głównymi wadami, choć oczywiście nie jedynymi, są „pycha, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo lub znużenie duchowe (KKK1866)

Pisząc o grzechu nie sposób nie zauważyć jeszcze jednego. Grzech to wybór człowieka. Tyle że ten wybór może czasem polegać na decyzji o współdziałaniu z grzechem innych ludzi. W tradycji teologii moralnej nazywa się te grzechy „grzechami cudzymi” . Popełnia je człowiek:

  • uczestnicząc w nich bezpośrednio i dobrowolnie;
  • nakazując je, zalecając, pochwalając lub aprobując;
  • nie wyjawiając ich lub nie przeszkadzając im, mimo że jesteśmy do tego zobowiązani;
  • chroniąc tych, którzy popełniają zło.

Tak dochodzi też czasem do powstawania, nazywanych „grzechami społecznymi” „struktur grzechu”. Niektórzy wzdrygają się na dźwięk tego pierwszego pojęcia przypominając, że grzech to zawsze wybór zła  przez konkretnego człowieka. I mają rację, ale pojęcia tego używa się tylko w analogii do pojęcia grzechu. To sytuacje społeczne czy wytworzone przez społeczeństwo instytucje, które skłaniają do popełnienia zła. Ot, powszechne lekceważenia oszustw przy sprzedaży samochodu, tolerowanie korupcji czy oszukiwania na podatkach. Albo złe prawo, sprzyjające wykorzystywaniu pracowników czy lekko traktujące tragedię rozwodu albo pozwalające na aborcję...

Niech tyle dziś wystarczy. Wielu z zasygnalizowanych dziś tematów przyjrzymy się zresztą jeszcze później, w kolejnych odcinkach cyklu. A póki co... Skoro to ostatni odcinek dotyczący tematów, które w KKK ujęto pod wspólnym tytułem „Godność osoby ludzkiej” zróbmy małą odsapkę :) Przyda się. Czytelnikom pewnie też, ale przede wszystkim piszącemu te słowa. To do spotkania po dwutygodniowych, letnich  feriach :)