Razem!

Marcin Jakimowicz; GN 31/2019

publikacja 02.09.2019 06:00

Wspólnota prowadząca parafię? To, co wydawało się duszpasterskim eksperymentem, okazało się strzałem w dziesiątkę.

Freski Jerzego Nowosielskiego robią ogromne wrażenie. ROMAN KOSZOWSKI /foto gość Freski Jerzego Nowosielskiego robią ogromne wrażenie.

Wesoła, choć włączona przed 17 laty do stolicy, zachowała lokalny koloryt. To widać, słychać i czuć. Zaledwie pół godzinki pociągiem z Warszawy Zachodniej, dwie stacje za Wschodnią. Cisza, spokój, oddech. Inny świat. I piękno w najczystszej postaci.

Przed ośmiu laty abp Henryk Hoser, ordynariusz warszawsko-praski, zaprosił wspólnotę Chemin Neuf do prowadzenia parafii pw. Opatrzności Bożej. Był to bardzo odważny krok, bo duszpasterstwo nad Wisłą nie miało takiego doświadczenia. – Dlaczego nas zaprosił? – zastanawia się proboszcz o. Mariusz Tłokiński. – Bo nas znał. Odwiedzał domy w Afryce, we Francji. Widział naszą parafię w paryskiej 18. Dzielnicy, na bardzo trudnym terenie zamieszkałym przez 45 narodowości. Zaryzykował, bo nam ufał. Wiedział doskonale, że wspólnota czerpie swoją duchowość ze spotkania trzech tradycji: ignacjańskiej, karmelitańskiej (św. Teresa z Ávila) i Odnowy w Duchu Świętym. Kiedyś zadzwonił do nas i rzucił: „I jak tam u was? Wesoło jest? Zgodnie z nazwą?”.

Bóg układał puzzle

Jestem pewien, że absolutnie nikt z siedmiorga przyjaciół ze wspólnoty modlitewnej w Lyonie, którzy w 1973 r. postanowili zamieszkać razem przy ulicy Montée du Chemin Neuf 49, nie wyobrażał sobie tego, że za kilkadziesiąt lat ich maleńka wspólnotka będzie miała dwa tysiące członków modlących się w niemal 40 krajach świata. Że dzięki prężnej internetowej inicjatywie „Net for God” dotrą na wszystkie kontynenty. Że staną się publicznym stowarzyszeniem wiernych na prawie diecezjalnym, a księża i przygotowujący się do kapłaństwa (obecnie około stu osób) formować się będą w instytucie zakonnym na prawie papieskim. Że będą prowadzili na całym świecie ponad 20 parafii. Może i dobrze? Być może widząc ogrom pracy, przeciwieństw, kłopotów, mogliby w panice powiedzieć: „Nie idziemy tą drogą”. Na szczęście posłuszni Duchowi Świętemu poszli.

Bóg sam układał puzzle. Mistrz Jerzy Nowosielski, który malował zapierające dech w piersiach freski w Wesołej, nie przypuszczał przecież, że w kościele będzie modliła się ekumeniczna wspólnota, której na sercu Bóg położył budowanie mostów między chrześcijańskim Wschodem i Zachodem. Nie planował tego również ks. Stefan Wysocki – długoletni proboszcz parafii Opatrzności Bożej, który wybudował obok plebanii dom rekolekcyjny na 150 osób, a także zaprosił Nowosielskiego do współpracy, dając mu całkowicie wolną rękę. Przecież to raj dla artysty! Nowosielski nie miał jedynie poprawić, „domalować”, ale mógł zadbać o wszystko. Nie tylko wykonał polichromie, ale zaprojektował również posadzkę, witraże, żyrandole i nową aranżację przestrzeni kościoła oraz domu rekolekcyjnego. Co ciekawe, artysta, którego zainspirowało to, że wzorowana na wczesnochrześcijańskiej bazylice budowla była w stylu neoromańskim, nie chciał wziąć za swe dzieło ani grosza.

Reset

Pobyt w Wesołej to prawdziwy reset. Gdy byłem tu przed laty, notowałem: „Biel kościoła odbija się od ciemnej zieleni sosnowego, pachnącego lasu. Na zalany słońcem dom wspólnoty Chemin Neuf spoglądają z góry wiewiórki. Szukam cienia w pobliskim kościele i przysiadam z wrażenia. Freski Jerzego Nowosielskiego, które znałem dotąd jedynie z albumów, robią ogromne wrażenie. Chłonę każdy detal. Surowe piękno. Pokój, mnóstwo oddechu, gra świateł. W barwnych, prostych, oszczędnych w formie witrażach tańczą promienie słońca”.

Po latach znów jestem porażony pięknem świątyni. Przejmująca cisza, zapach sosnowych lasów otaczających kościół. I ikony. Gdy modlę się w świątyni czy spaceruję po domu rekolekcyjnym, w mej głowie kołacze wers z wiersza Czechowicza: „Przenika się nawzajem tłum/ Archanioły i ludzie”.

„Zauważyłem, że sztuka malarska w naszym czasie już dawno zrezygnowała z realizacji rzeczy niemożliwych” – notował artysta. Jako dziewiętnastolatek przeżył trzęsienie ziemi: zetknął się z ikoną („To było coś wstrząsającego, coś takiego, czego się nie zapomina”). Odtąd przez całe życie uciekał od niej i z tęsknotą powracał. Urodzony w 1923 r. w Krakowie Nowosielski ruszył na pielgrzymkę do ławry w Poczajowie. „Ja, malarz polski, duchowo narodziłem się w ławrze Poczajowskiej” – opowiadał po latach. Wkrótce potem znalazł się we lwowskim Muzeum Ukraińskim z bogatą kolekcją ikon. „Kręciło mi się w głowie, brakowało tchu w piersiach, nogi odmawiały posłuszeństwa, nie byłem w stanie przejść z jednej sali do drugiej” – opowiadał. „Wszystko, co później w ciągu życia realizowałem w malarstwie, było, choćby nawet pozornie stanowiło odejście, określone tym pierwszym zetknięciem się z ikonami”.

Jego freski są mostem, na którym Wschód spotyka się z Zachodem, a promieniująca blaskiem ikona przesiąknięta jerozolimskim kadzidłem – z „Summa theologiae” Tomasza z Akwinu. Czy to nie zrządzenie Opatrzności, że za parafię odpowiedzialna jest wspólnota, której powołaniem jest modlitwa o jedność chrześcijan?

„Nie wiem, ile czasu jeszcze chrześcijanie dobrej woli będą czekać, aż zostanie wysłuchana modlitwa Jezusa, z którą zwrócił się do Ojca przed śmiercią: »Ojcze, aby stanowili jedno«, ale wiem, że sam Jezus mówił wielokrotnie, że Ojciec zawsze wysłuchuje modlitwy swego Syna”– nie ma wątpliwości jezuita o. Laurent Fabre, założyciel wspólnoty.

„Ponieważ wierzymy, że modlitwa Jezusa o jedność zostanie wysłuchana, to razem: prawosławni, protestanci i katolicy, nie zwlekając już dłużej, wchodzimy na pokorną drogę wspólnego życia na co dzień” – czytam w manifeście wspólnoty.

– Jeśli jestem świadomy tego, co jest moim skarbem, to niczego nie ryzykuję, spotykając się z kimś, kto myśli inaczej – wyjaśnia oprowadzający mnie po kościele o. Adam Strojny, jeden z pracujących tu kapłanów.

Pojednana różnorodność

Jak w praniu wychodzi prowadzenie parafii przez wspólnotę? – Wierni przyzwyczaili się, że nie podejmuję decyzji sam, ale po konsultacji z o. Adamem i s. Katarzyną Jackowską. Po modlitwie, rozmowie i burzy mózgów – śmieje się proboszcz. – To znakomita pomoc w rozeznawaniu, element jedności, kolegialności. Parafianie wiedzą, że za dom rekolekcyjny odpowiada s. Dominika i gdy przyjdą do mnie, to zostaną do niej odesłani. Nasza wspólnota prowadzi na całym świecie ponad 20 parafii, choć długo się przed tym broniła. Nie sądziliśmy, że mieści się to w naszym charyzmacie. A jednak naszą cechą jest pojednana różnorodność. W Chemin Neuf znajdziemy i życie monastyczne, i „w świecie”, i kobiety, i mężczyzn, i osoby konsekrowane, i świeckie, i małżeństwa, i osoby stanu wolnego. Wiem, że jest ze mną wspólnota, która modli się za mnie, wspiera mnie. Dzięki temu doświadczeniu postrzegam Kościół jako rodzinę.

Początkowo decyzja abp. Hosera spotkała się z nieufnością. Wspólnota przejmująca parafię? Widział kto coś podobnego? Czy to, co znakomicie sprawdza się nad Sekwaną, wypali nad Wisłą?

Parafianie mieli prawo reagować na tę nieoczekiwaną zmianę miejsc z ostrożnością. To całkowicie normalne.

Lody puściły

– Czasem oswajania się z nami była pierwsza kolęda. To wówczas puściły lody – opowiada o. Mariusz.– Dawaliśmy ludziom przestrzeń, by mogli się wypowiedzieć. Było to bardzo oczyszczające, bo parafianie mieli prawo być zalęknieni. Przecież nas nie znali… Tak naprawdę odetchnęli z ulgą, gdy zauważyli, że nie wprowadziliśmy żadnej rewolucji. Pozostał przed Mszą Różaniec (mało tego: dziś działa więcej kółek różańcowych, niż zanim objęliśmy parafię!). Ludzie obserwowali nasze życie wspólnotowe, formy modlitwy, nieszpory, jutrznie, widzieli pragnienie budowania jedności.

– Nie weszliśmy w życie parafialne z butami. Istniała tu niezwykle prężna grupa odnowy charyzmatycznej Zwiastowanie. Nie ingerowaliśmy w spotkania, nie chcieliśmy robić niczego po swojemu – dopowiada o. Adam. – Żadnej konkurencji, napięcia. Słuchaliśmy się nawzajem, a to zaowocowało. Dziś w tygodniu mamy dwa wieczory modlitwy charyzmatycznej, jeden w nurcie klasycznej Odnowy, drugi – Chemin Neuf. Ponieważ założycielem naszej wspólnoty jest jezuita, od początku bliska nam jest duchowość ignacjańska. Proponujemy parafianom wiele form rekolekcji (dla małżeństw, rodzin), w tym również dwa razy w roku rekolekcje ignacjańskie. Krok po kroku coraz więcej osób zapisuje się na te rekolekcje w ciszy. Widzimy ogromne owoce kursu Alpha, który uruchomił wielu parafian. Właśnie przygotowujemy parafialny tygodniowy wyjazd do jednego z naszych domów we Francji. Jedzie 60 osób.

Więzi

Pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie przed laty książka „Odbudowana”. Jak obudzić olbrzyma? – zastanawiali się ks. Michael White i Thomas Corcoran, którzy trafili do wymarłej duchowo i duszpastersko parafii w Baltimore i przez lata uczyli się na błędach (okazuje się, że nie tylko Polak mądry jest po szkodzie). Efekt? Liczba praktykujących wiernych w tygodniu wzrosła niemal trzykrotnie, a parafianie przestali być biernymi konsumentami i zaangażowali się w konkretne posługi. W Wesołej w życie parafii włączyło się czynnie aż 80 parafian. To robi wrażenie.

– Propozycją dla tych, którzy chcą wzrastać w naszej duchowości, są parafialne fraternie misyjne Chemin Neuf – opowiadają księża. – Spotykamy się po domach raz na dwa tygodnie, by wierni mogli zakosztować tego, czym żyjemy. To tworzy w parafii silne braterskie więzi, zaczynamy nadawać na tych samych falach.

Pora wracać. Rodzinki szorują w miskach talerze po obiedzie (kotlety: palce lizać!). Trwa jedna z letnich sesji Kany dla rodzin. Po drodze na stację mijamy setki domów, na których wywieszono banery: „Nie dla obwodnicy”, „Nie poddamy się bez walki!”.

– Wariant zielony obwodnicy ma podzielić całą dzielnicę, przeciąć ją na pół – słyszę w parafii. – W pobliżu znajduje się wiele szkół i przedszkoli, a w Sulejówku zostaną zagrożone ujęcia wody. A co, jeśli budowa drogi spowoduje obsunięcie się piaszczystej skarpy, na której stoi kościół z unikatowymi polichromiami Nowosielskiego? To wysokiej klasy zabytek pod ochroną konserwatorską. Niedawno świątynia z całą wydmą i cmentarzem została wpisana do rejestru zabytków nieruchomych. To ważne prawne umocowanie.

Tym żyje dziś Wesoła. Wracając w stronę rozpędzonego, zakorkowanego do granic możliwości centrum stolicy, myślę o znakomitej intuicji o. Adama: „Jeśli jestem świadomy tego, co jest moim skarbem, to niczego nie ryzykuję, spotykając się z kimś, kto myśli inaczej”.