Ich wielkie ewangelizacyjne wesele na Błatniej!

Urszula Rogólska

publikacja 04.08.2019 00:40

Agata i Tadeusz Ogonowscy jak co roku przylecieli z Kanady do Kóz. Nie planowali nawet, że 3 sierpnia, w 21. rocznicę swojego ślubu, trafią na Ewangelizację w Beskidach na Błatniej, gdzie tematem będzie... sakrament małżeństwa.

Na Błatniej małżonkowie odnowili swoje przyrzeczenia, a chwilę późnej panowie obdarowali panie czerwonymi różami. Urszula Rogólska /Foto Gość Na Błatniej małżonkowie odnowili swoje przyrzeczenia, a chwilę późnej panowie obdarowali panie czerwonymi różami.

Agata i Tadeusz Ogonowscy od lat mieszkają w Kanadzie. Mama Agaty - w Kozach. To do niej przyjeżdżają co roku - od 15 lat także z synem Szymonem.

- Zawsze robimy sobie też wycieczkę w góry. A w tym roku ktoś nam powiedział, że jest taka akcja, jak Ewangelizacja w Beskidach. Jesteśmy więc na Błatniej i mamy nadzieję, że będziemy też na kolejnych górach w następne soboty - na Hali Lipowskiej, Boraczej i na Wielkiej Raczy - opowiadają.

- Jest jeszcze coś… Dokładnie dziś, 3 sierpnia, jest nasza 21. rocznica ślubu, a tutaj tematem był sakrament małżeństwa - dodaje Agata. - Moment odnowienia przysięgi małżeńskiej po Mszy św. był tak wzruszający, że zobaczyłam łzy w oczach męża.

Agata i Tadeusz Ogonowscy z synem Szymonem mieszkają w Kanadzie. Na Ewangelizacji w Beskidach świętowali 21. rocznicę ślubu.   Urszula Rogólska /Foto Gość Agata i Tadeusz Ogonowscy z synem Szymonem mieszkają w Kanadzie. Na Ewangelizacji w Beskidach świętowali 21. rocznicę ślubu.

- Wspaniałe spotkanie, w pięknym miejscu - kontynuują Ogonowscy. - Podoba nam się duch, który jest w naszym polskim narodzie. Jesteśmy zaskoczeni frekwencją tutaj! W Kanadzie trudno byłoby zebrać taką grupę ludzi, żeby się razem pomodliła. Kościoły pustoszeją, są zamieniane na bary, sklepy. Żeby się wyspowiadać, trzeba się z księdzem umawiać indywidualnie lub przyjść w jednym wyznaczonym dniu. W miejscu, gdzie mieszkamy, to Polacy troszczą się sami o swoją wiarę. Co miesiąc mamy "Spotkania w wierze". Polacy są tą narodowością, którą najbardziej widać na niedzielnych Mszach św. Jeśli są ministranci - to na pewno Polacy, tak samo chórzystka czy jakakolwiek pomoc dla księdza.

 

Aż sześciu kapłanów stanęło przy ołatrzu na Błatniej.   Urszula Rogólska /Foto Gość Aż sześciu kapłanów stanęło przy ołatrzu na Błatniej.

Piąte z kolei spotkanie 7. Ewangelizacji w Beskidach odbyło się w pierwszą sobotę 3 sierpnia - poświęconą Matce Bożej - przy schronisku na Błatniej. Kolejnym sakramentem, który był jego tematem na tegorocznej "Drodze Łaski" było małżeństwo. Spotkanie przygotowały wspólnoty Miłość i Łaska Chrystusa z Bielska-Białej oraz wspólnota modlitewna z Pisarzowic - z ks. Sebastianem Ruckim. Muzycznie wspomagał je chór parafialny z Harmęż swoim profesjonalnym śpiewem stałych części Mszy św. po łacinie.

Przy ołtarzu tym razem stanęło aż sześciu kapłanów. Obok ks. Sebastiana Ruckiego, który przewodniczył Eucharystii i wygłosił homilię, także: o. Bogdan Kocańda OFM Conv, proboszcz i kustosz sanktuarium w Rychwałdzie, o. Ryszard Szwajca OFM Conv. duszpasterzujący w Niemczech, który po 25 latach pracy przyjechał na odpoczynek w Polsce, o. Mieczysław Żelazny OFM z Warszawy, przebywający na wakacjach, ks. Wojciech Grzegorzek - wikary z Rudzicy i ks. Piotr Honkisz - wikary z Czańca.

W homilii ks. Rucki odwołał się do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który o małżeństwie mówi: "Sakrament małżeństwa jest znakiem związku Chrystusa i Kościoła. Udziela on małżonkom łaski miłowania się wzajemnie tą miłością, jaką Chrystus umiłował Kościół. Łaska sakramentu udoskonala zatem ludzką miłość małżonków, umacnia ich nierozerwalną jedność i uświęca ich na drodze do życia wiecznego" (KKK 1661).

Ks. Rucki zwrócił uwagę na trzy obszary sakramentu małżeństwa, o których mówi KKK: udoskonala ludzką miłość małżonków, umacnia ich nierozerwalną jedność i uświęca ich na drodze do życia wiecznego.

Chór parafialny z Harmęż przybył na Błatnią z perfekcyjnie przygotowanym śpiewem.   Urszula Rogólska /Foto Gość Chór parafialny z Harmęż przybył na Błatnią z perfekcyjnie przygotowanym śpiewem.

- Udoskonala miłość - samo to słowo sugeruje, że jest to pewien proces, rozwój; że miłość musi być dynamiczna - zauważył duszpasterz. - Bóg tę naszą ludzką miłość podnosi na wyższy poziom. Często widzimy, że tak po ludzku nie dajemy rady, że jesteśmy za słabi. I gdyby nie pomoc z nieba, gdyby nie miłość, którą w naszych sercach rozlewa Duch Święty, to byśmy się często już porozchodzili. Bóg widzi braki w tej miłości - dodał ks. Rucki, przypominając, że taki brak w małżeństwie Bóg i Maryja dostrzegli już w Kanie Galilejskiej i pobłogosławili nowożeńcom ponad miarę - 700 litrami wina. -  Bóg nie jest sknerą, chce nam błogosławić, chce nam dawać obficie, żeby ta miłość była naprawdę piękna. Do tego trzeba łaski Boga i sakramentu małżeństwa - podkreślał kapłan.

Tłumacząc drugi obszar - umacnianie nierozerwalnej jedności małżonków - ks. Rucki mówił, że tym, który dzieli, jest szatan, tym, który jednoczy - Bóg. - Szatan zrobi wszystko, żeby nas podzielić - zaznaczył ks. Sebastian, mówiąc, jak ważne jest zrozumienie, zaakceptowanie i pokochanie różnic właściwych kobietom i mężczyznom, a także empatia - umiejętność "wchodzenia w buty" drugiej strony. Wymienił wspólnotę Domowego Kościoła jako tę, która praktykując dialog małżeński, pomaga w rozwijaniu komunikacji między mężem i żoną, by była ona budowaniem więzi, miłości, bliskości, a nie jedynie przedstawianiem komunikatów i poleceń.

Ks. Rucki wymienił także zagrożenia dla jedności małżeńskiej, kiedy brakuje w nim dialogu, wspólnej modlitwy, umacniania więzi: pracoholizm, uzależnienie od świata wirtualnego - w tym gier komputerowych.

Obecni usłyszeli o Wspólnocie Trudnych Małżeństw "Sychar", której mottem są słowa, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania i która niejedno małżeństwo już uratowała. - Ważne jest także, czy jesteśmy apostołami jedności, czy rozbicia - mówił ks. Rucki. - Czy prowadzę do tego, by małżeństwo w kryzysie ratować, jestem głosem wsparcia, czy tym, który rozwala, niszczy. Mało kto się spowiada z tego, że doradzał rozwód.

Jak jeszcze ratować swoje małżeństwo w kryzysie? Ks. Rucki zwrócił uwagę, że nieraz trzeba być radykalnym - odciąć się od pokusy: od danego środowiska, znajomości, nawet zrezygnować z pracy, gdzie obok pracuje kobieta czy mężczyzna będący zbyt mocną pokusą. Doradził też np. wspólne konto e-mailowe, by unikać dwuznacznych sytuacji.

Omawiając trzeci obszar sakramentu małżeństwa - to, że "uświęca ono małżonków na drodze do życia wiecznego", ks. Rucki podkreślił: - Małżeństwo jest drogą do świętości, do życia wiecznego. Taki mamy cel i tę łaskę wysłużył nam Chrystus. Działanie łaski jest działaniem towarzyszącym - ono zawsze jest, choć nie zawsze dostrzegamy, że Pan jest z nami. Zawierając sakramentalny związek małżeński, jako mąż i żona, wychodzicie razem z Chrystusem i Bóg jest z wami - codziennie.

Jak mówił duszpasterz, działanie sakramentu małżeństwa raz udzielonego, trwa nieustannie. Nie każdy chce jednak z niego korzystać. Jest jak podłączenie mediów do wybudowanego domu - można siedzieć w nim przy świeczce, a można podłączyć się do gniazdka, korzystając z dobrodziejstw prądu.

 

Mężowie za chwilę podarują róże swoim żonom.   Urszula Rogólska /Foto Gość Mężowie za chwilę podarują róże swoim żonom.

Podkreślił także znaczenie sakramentów: spowiedzi, Eucharystii oraz wspólnej modlitwy, zwracając uwagę, że nierzadko narzeczeni, którzy rozpoczęli współżycie ze sobą nie widzą w tym problemu, ale wspólna modlitwa jest dla nich krępująca. W sytuacji, kiedy jedna ze stron nie praktykuje, nie chodzi do kościoła, druga niesie ją w sercu - to też konsekwencja działania sakramentu.

Na finał ks. Rucki zachęcił małżonków do świętowania jubileuszy - nie tylko raz do roku, ale częściej, nawet "eksmitując" dzieci do dziadków, rodziców czy teściów, by znaleźć czas i pójść we dwoje na kolację czy do kina, razem coś zrobić, świętować - bo z miłością jest jak z ogrodem - niepielęgnowana, zarośnie chwastami…

Po Mszy św. obecni małżonkowie odnowili przyrzeczenia małżeńskie, a żony otrzymały od mężów czerwone róże. Nie dla wszystkich wystarczyło, więc panowie zobowiązali się do zakupu kwiatów w dolinach. Ten brak wynagrodził wszystkim zapach rychwałdzkiego olejku radości, którym obecni zostali namaszczeni po tradycyjnej już modlitwie na cztery strony świata.

O. Bogdan Kocańda OFM Conv. kustosz rychwałdzkiego sanktuarium, opowiedział też jego historię. Kiedy objął nowe obowiązki w Rychwałdzie, zastanawiał się, co mogłoby być elementem wyróżniającym to miejsce - jak w innych miejscach błogosławienie rodzin, specjalne cukierki-krówki czy inne. Najpierw przeczytał w Psalmie 45 słowa: "twój Bóg, namaścił ciebie olejkiem radości". Kiedy zaczął myśleć nad zapachem, usłyszał słowa papieża Franciszka, że kapłani mają pachnieć zapachem swoich owiec. - I to było to! - uśmiechał się o. Kocańda, wspominając jednocześnie o tradycjach zielarskich franciszkanów. - Pomyślałem, że nasze owce mają pięknie pachnieć. Przygotowaliśmy więc w klasztorze balsam, który składa się z oleju nardowego (przywozimy go z Ziemi Świętej) oraz piżma, mirry i z oliwy - te produkty przywozimy z Hiszpanii - i z polskiej róży.

W Rychwałdzie olejkiem namaszczani są pielgrzymi, szczególnie w soboty, na Mszy św. o 11.00. Jak mówił franciszkanin, coraz częściej napływały świadectwa uzdrowień po namaszczeniu olejem. Należy go traktować jak sakramentale - czynność, która potwierdza przyjęcie sakramentów.

 

Ks. Sebastian Rucki namaszcza rychwałdzkim olejkiem radości jedno z obecnych na Błatniej małżeństw.   Urszula Rogólska /Foto Gość Ks. Sebastian Rucki namaszcza rychwałdzkim olejkiem radości jedno z obecnych na Błatniej małżeństw.

Wśród uczestników sobotniego spotkania był Marek Bubak ze wspólnoty Miłość i Łaska Chrystusa. - Zdrowie nie pozwalało mi tu wejść, ale wywieziono mnie - chciałem być tu ze swoją wspólnotą. Ale nie tylko z nią. W zaprzyjaźnionej wspólnocie "Emaus" z Bestwiny opowiedziałem o dzisiejszym spotkaniu, zaprosiłem narzeczonych. Bo wiem, że to wspaniała inicjatywa, która buduje i umacnia wiarę.

Monika Kądzioła, także ze wspólnoty, która na szczyt weszła z mężem Piotrem i trójką ich dzieci: Mają, Łucją i Mikołajem, zwraca uwagę na moment odnowienia przyrzeczeń małżeńskich: - To zawsze wzruszająca chwila. Dziś wracaliśmy do tego dnia sprzed 13 lat. Widzimy, jak wielka jest moc sakramentu małżeństwa. To nie tylko my dwoje, ale i Pan Bóg, który prawdziwie działa w naszych życiu i prowadzi nas jako małżeństwo. To piękny moment, kiedy człowiek to widzi i zaprasza Pana Boga na nowo. I ta radość, wzmocniona olejkiem radości, że moje małżeństwo nie jest krzyżem i ciężarem, ale właśnie radością!

Nie każdy z uczestników spotkania mógł tak przeżywać to spotkanie. - Zostałam porzucona przez męża, ale mimo takich kolei mojego życia, widok tych ludzi trzymających się za ręce robił na mnie wrażenie… - mówi Gosia. - Mimo wszystko czułam radość, że inni są szczęśliwi w małżeństwie. A może kiedyś i ja będę…

Basia była sama. Jej męża w domu zatrzymała ciężka choroba. - Jest trudno. Ale doświadczam Bożej miłości. Ten olejek, którym dzisiaj zostałam namaszczona, wlał w moje serce Bożą radość i takie zadanie, żebym umiała się nią dzielić…

Następne spotkanie 7. EwB - na Hali Lipowskiej w sobotę 11 sierpnia. Jego tematem będzie sakrament namaszczenia chorych.