Przecieranie dróg

GN 30/2019

publikacja 27.08.2019 06:00

Abp Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita mińsko-mohylewski, wspomina najważniejsze momenty swej misji na Wschodzie.

Przecieranie dróg Roman Koszowski /Foto Gość bp Tadeusz Kondrusiewicz, od 2007 r. metropolita mińsko--mohylewski na Białorusi. Wcześniej przez 16 lat był metropolitą w Moskwie.

Andrzej Grajewski: 30 lat temu Ksiądz Arcybiskup został biskupem mińskim i administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego na Białorusi. Po raz pierwszy od blisko 70 lat Mińsk miał legalnie działającego biskupa. W jakich okolicznościach nastąpiła nominacja?

Abp Tadeusz Kondrusiewicz: Od lutego 1988 r. byłem proboszczem dwóch parafii w Grodnie – Matki Boskiej Anielskiej i św. Franciszka Ksawerego. 25 lipca 1989 r. wezwał mnie naczelnik ds. wyznaniowych w Mińsku i zakomunikował, że zostanie ogłoszona moja nominacja biskupia. Stolica Apostolska grzecznościowo poinformowała o niej władze Białorusi.

Ale Ksiądz Arcybiskup musiał wyrazić zgodę na nominację?

Oczywiście, taką rozmowę wcześniej ze mną przeprowadzono. Odbyło się to podczas mojej wizyty w Warszawie.

Nie obawiał się Ksiądz Arcybiskup konsekwencji tej decyzji?

Nie. Napoleon ponoć mówił, że najważniejsze to rozpocząć wojnę, a później jakoś się potoczy. Miałem wielkie zaufanie do Jana Pawła II i wierzyłem w opiekę Opatrzności Bożej.

Jak sowieckie władze odniosły się do nominacji?

Przyjęły ją do wiadomości. W trakcie rozmowy ze mną urzędnik ds. wyznaniowych zauważył, że biskup powinien mieć swoją katedrę. Ponieważ jego zdaniem w Mińsku nie było żadnych katolików i otwarty był tam tylko niewielki kościółek kalwaryjski, zaproponował, abym katedrą uczynił kościół parafialny w Rakowie, miejscowości oddalonej o 25 km od Mińska. Jest tam duży kościół pw. Matki Bożej Różańcowej i św. Dominika. Gdy odwiedzam parafię w Rakowie, wspominam, że to jest moja katedra z nominacji władzy państwowej. Po tej rozmowie poszedłem do dawnej katedry mińskiej pw. Imienia Maryi, która w tym czasie była zamieniona na halę sportową. Cała jej przestrzeń była podzielona na trzy piętra. Nie bardzo chcieli mnie tam wpuścić. W końcu wszedłem i zobaczyłem trenujących sportowców. Ten widok zapamiętałem i dlatego mówię, że w tej chwili ta katedra nadal jest miejscem ćwiczeń, ale już duchowych. Nominacja natomiast została tego dnia oficjalnie ogłoszona w kościele pw. Nawiedzenia NMP w Gudogaju (obwód grodzieński). Pojechałem tam od razu z Mińska, aby uczestniczyć w obchodach jubileuszu 50-lecia święceń kapłańskich miejscowego proboszcza ks. prał. Alojzego Tomkowicza.

Jakie były początki posługi nowego administratora?

Zaczęło się od wielkiego skandalu. Jeszcze przed nominacją porozumiałem się ze śp. bp. Edwardem Kisielem, administratorem apostolskim w Białymstoku, i jego biskupem pomocniczym Edwardem Ozorowskim, aby przyjechali na Białoruś i w niektórych parafiach udzielili sakramentu bierzmowania. Gdy władze się o tym dowiedziały, wybuchł skandal. Pytano, dlaczego ich zaprosiłem bez zezwolenia władzy, kto ich tu wpuścił itd. Sprawa trafiła do Moskwy, gdzie rozstrzygano wszystkie ważne kwestie.

To było jeszcze przed konsekracją biskupią?

Tak, kilka dni po ogłoszeniu mojej nominacji. Władze w Moskwie groziły, że na bierzmowanie nie udzielą zgody. Ale akurat przyszła wiadomość o nominacji na biskupa, więc wyjaśniłem, że sprawa bierzmowania należy do kompetencji biskupa miejsca, a biskupi z Polski będą mi jedynie pomagać. Była to taka gra. Straszono, że odbiorą mi paszport, aby uniemożliwić wyjazd do Rzymu. Wtedy powiedziałem, że znajdzie się biskup na Litwie, który mnie konsekruje. Watykan jednak nalegał, abym przyjechał, i władze ostatecznie nie przeszkodziły. Konsekracja w Watykanie (20.11.1989 r.) czasowo to zamieszanie zakończyła. Władze przyjęły do wiadomości moją nominację, ale jeszcze pod koniec 1989 r. i na początku 1990 nie chciały mnie uznawać za prawowitego biskupa. Twierdziły, że nominacja nie była z nimi uzgodniona. Dopiero później pretensje się skończyły.

Do kwietnia 1991 r. Ksiądz Arcybiskup pracował na Białorusi. Co było wtedy najważniejsze?

Był to okres wytężonej pracy, ale jednocześnie czas błogosławiony. Istniał jeszcze Związek Radziecki, ale był czas pierestrojki. Stary system już mocno się chwiał i władze nie bardzo wiedziały, jak mają postępować i co będzie z nimi jutro. Nie przestrzegano więc wszystkich zakazów i ograniczeń, które nadal formalnie obowiązywały. Dlatego udało się załatwić zwrot 97 kościołów wspólnotom parafialnym na Białorusi. Problem polegał na tym, że władze mówiły, że oddadzą kościół, gdy będzie w nim proboszcz, a księży na Białorusi brakowało. Prawie każdy kapłan musiał opiekować się kilkoma parafiami. Jeden z księży w okolicach Mołodeczna obsługiwał aż 17 wspólnot.

Wtedy pomoc przyszła z Polski?

Nie było to proste, gdyż trzeba było ze wszystkimi władzami załatwić pozwolenie na pobyt kapłanów tutaj. Ważną rolę w tym odegrał Gorbaczow, gdyż najważniejsze sprawy były rozstrzygane w Moskwie. Najpierw otrzymałem zgodę na przyjazd 50 księży, a później następnych. Udało się także utworzyć wyższe seminarium duchowne w Grodnie, przygotować i wydrukować 95 tys. egzemplarzy katechizmów i 50 tys. „Obrzędów Mszy św.” w języku białoruskim.

W kwietniu 1991 r. został Ksiądz Arcybiskup administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego w europejskiej części Rosji. Oznaczało to nowe wyzwania, pracę w terenie, gdzie katolików było niewielu.

W ciągu 16 lat spędzonych w Rosji wielokrotnie się przekonałem, że katolików jest tam sporo. Ważna była zwłaszcza ich obecność w środowiskach rosyjskiej inteligencji, czasem z prawosławnymi korzeniami, ale pragnącej działać w Kościele katolickim. Dzięki nim udało się m.in. wydać w Moskwie encyklopedię katolicką czy powołać wiele instytucji wychowawczych i kształceniowych oraz wydawniczych. Bardzo ważna była praca z młodzieżą, która w katolicyzmie odkrywała swoją tożsamość. Młodzi przyjeżdżali do Moskwy z całej Rosji i mówili, że ich dziadowie byli katolikami, a w mieście działała kiedyś katolicka parafia i chcą jej odnowienia. W niektórych miastach stały jeszcze katolickie świątynie, w niektórych już zniknęły. Pamięć o nich jednak trwała i to był ważny punkt odniesienia w pracy nad odbudową Kościoła w Rosji. Pomocny był także wykaz parafii katolickich w Rosji z lat 1914 i 1925, który otrzymałem z KUL. Należały one do diecezji mohylewskiej. To była także ważna wskazówka, gdzie szukać śladów katolickiej obecności, i od tego zaczynałem. Bardzo dobrze rozwijała się praca charytatywna.

Jak władze reagowały na działalność Księdza Arcybiskupa w Moskwie?

Nie przeszkadzały specjalnie. Większy problem był z prawosławnymi, którzy zaczęli mówić, że nasza działalność to prozelityzm, i chciały ją ograniczyć. Mimo to utrzymywałem kontakty z Patriarchatem Moskiewskim. To pomagało, jeśli nie znajdować jakieś wspólne rozwiązanie, to przynajmniej osłabiać napięcia i wyciszać najgłośniejsze spory.

Trudnym momentem było chyba także ustanowienie przez Stolicę Apostolską w 2002 r. stałych diecezji na obszarze Federacji Rosyjskiej?

To prawda. Wydawało się, że jest to kropla, która przelała czarę goryczy w relacjach z prawosławnymi. Niektórzy rosyjscy politycy proponowali nawet, aby Kościół katolicki w Rosji zlikwidować. Nie było nam wtedy łatwo. Tłumaczyłem historyczne zakorzenienie struktur Kościoła katolickiego w Rosji. Przypomniałem, że pierwszą diecezję w Rosji, ze stolicą w Mohylewie, ustanowiła caryca Katarzyna II, a Stolica Apostolska dopiero później usankcjonowała tę decyzję. Jan Paweł II tylko odtworzył to, co już w Rosji było, i dostosował te struktury do współczesnych realiów.

To historyczne doświadczenie było argumentem w rozmowach o ustanowieniu stałych diecezji w Rosji?

Bardzo mocnym, gdyż pozwoliło moim rozmówcom zrozumieć, że Kościół w Rosji ma bardzo długą tradycję, a decyzje papieża tylko przywracają struktury, które kiedyś tutaj istniały.

Podobno trwają przygotowania do wizyty papieża na Białorusi?

Nic mi na ten temat nie wiadomo. Rozmowy toczą się od dawna, ale na razie bez skutku.

Prezydent Łukaszenka zapraszał papieża do przyjazdu?

A jest oficjalne zaproszenie? Wiadomo, że stanowisko Kościoła prawosławnego wobec takiej wizyty jest niechętne. Prawosławny metropolita miński Paweł podkreśla, że taka wizyta powinna być uzgodniona nie tylko z władzami Białorusi, ale także z Patriarchatem Moskiewskim, gdyż Kościół prawosławny na Białorusi jest jego częścią. Gdy papieżem był Jan Paweł II, mówiło się, że trudno będzie mu przyjechać do Moskwy, gdyż na przeszkodzie stoją historyczne zaszłości między Polską a Rosją. Kolejnym papieżem był Niemiec, teraz jest Argentyńczyk. Przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego często spotykają się z papieżem i wysokimi osobistościami Watykanu. Mimo to zgody na wizytę ze strony rosyjskiego prawosławia wciąż nie ma. Widać przyczyny tej niechęci są znacznie głębsze i trzeba to uwzględniać w tych rachubach.

Jaka była rola Jana Pawła II w odzyskaniu wolności przez katolików na Wschodzie?

Zasadnicza, m.in. dlatego, że odtworzył on struktury Kościoła katolickiego w innych byłych republikach Związku Radzieckiego. W ten sposób św. Jan Paweł II bardzo przyczynił się do odrodzenia Kościoła na Wschodzie po trzech pokoleniach prześladowań. W kontekście sytuacji na Białorusi bardzo ważna była misja kard. Józefa Glempa, który jesienią 1988 r. przyjechał do Mińska na zaproszenie prawosławnego metropolity Filareta. Był wtedy ciepło przyjmowany nie tylko przez katolików, miejscowe władze, ale i przez Cerkiew prawosławną. Na spotkania z prymasem, m.in. w Grodnie, Lidzie, Nowogródku, przychodziły tłumy wiernych. Doszło wówczas do incydentu podczas oficjalnego przyjęcia u metropolity Filareta. Szef urzędu ds. wyznań w Mińsku publicznie wyraził dezaprobatę wobec planów przyjazdu polskich księży na Białoruś. Ksiądz prymas spokojnie odpowiedział, że jeśli będzie seminarium duchowne na Białorusi i będzie ono przygotowywało własnych księży, nie trzeba będzie przysyłać księży z Polski.

Co było najbardziej niezwykłe w tych 30 latach posługi biskupiej w Mińsku, Moskwie, a od 2007 r. znów w Mińsku?

Każdy dzień praktycznie przynosił coś nowego. Trzeba było przecierać drogi. Niewątpliwie ten czas pokazał, jak bardzo jest potrzebny biskup w Mińsku, a jeszcze bardziej w Moskwie. Można powiedzieć, że podjęte przez Jana Pawła II decyzje o wyznaczeniu biskupów dla Białorusi, później dla Ukrainy, Rosji i Kazachstanu, a wcześniej dla krajów bałtyckich, zmieniły bieg historii. Zadecydowało to o dalszym życiu Kościoła katolickiego na Wschodzie, skazanego wcześniej na całkowite unicestwienie. Dzięki historycznym, bardzo odważnym i opatrznościowym decyzjom św. Jana Pawła II Kościół katolicki na Wschodzie odrodził się i dynamicznie się rozwija.