Biała wieża w Białowieży

publikacja 12.08.2019 06:00

Pasja i miłość do własnej parafii sprawiły, że zapomniana już historia ożywa na nowo. I budująco wchodzi w przyszłość.

Prof. Bogumiła Jędrzejewska i proboszcz, ks. Bogdan Popławski przed kościołem parafialnym pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Białowieży. agata puścikowska /foto gość Prof. Bogumiła Jędrzejewska i proboszcz, ks. Bogdan Popławski przed kościołem parafialnym pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Białowieży.

Gdzie ta biała wieża w Białowieży? Turyści, którzy tu przejeżdżają, najczęściej szukają – i co tu się dziwić – żubra. Żubry, uspokajamy, są. Ale jest też nietuzinkowa i przedziwna historia parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która z daleka wita przyjezdnych wysoką i monumentalną… białą wieżą właśnie.

Grupa zapaleńców i miłośników kościoła, z proboszczem ks. kan. Bogdanem Popławskim i prof. Bogumiłą Jędrzejewską na czele, z okazji zbliżającego się jubileuszu 100-lecia parafii postanowili zgłębić jej tajemnice. Rozpoczęli poszukiwania w archiwach. I odkryli niezwykłą wręcz historię, bogatą symbolikę, a przede wszystkim z czeluści historycznego zapomnienia wydobywają postaci, które związane są z kościołem i Puszczą Białowieską, ale też bohatersko wpisują się w stulecie polskiej niepodległości.

Białowieża sprzed stuleci

Profesor Bogumiła Jędrzejewska, wybitny ekolog zwierząt i lasu, pracuje w Instytucie Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Jak mówi – dłużej mieszka w Białowieży niż w Warszawie, z której pochodzi. Tutejsze lasy, łąki, zwierzęta i oczywiście pracę pokochała wielką i chyba odwzajemnioną miłością, bo w swojej dziedzinie – popularyzacji zagadnień kulturowych związanych z Puszczą Białowieską – nie ma sobie równych.

– Historia tego miejsca i kościoła jest fascynująca. Postanowiliśmy, z księdzem proboszczem i grupą parafian, pogrzebać w archiwach, poszukać w źródłach, dowiedzieć się więcej. Ale to, co odkryliśmy, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania – opowiada prof. Jędrzejewska, która działa również w Białowieskim Stowarzyszeniu Dziedzictwa Puszczy. – Z okazji zbliżającego się stulecia parafii chcielibyśmy, by o tym skrawku ziemi i o naszym kościele dowiedziała się cała Polska. Bo właśnie nasz kościół jest mocno wpisany w budowanie Niepodległej. A sama Białowieża przez stulecia, jeszcze przed rozbiorami, była ważnym miejscem dla narodu. I jest nim do dziś.

Bo oto o dziedzictwie kulturowym Puszczy Białowieskiej można mówić od 600 lat. Od XIV wieku bowiem, od czasów Władysława Jagiełły, tereny puszczańskie były zarządzane i nadzorowane przez polskich władców, którzy dbali o populację tutejszej zwierzyny – żubrów, jeleni, niedźwiedzi – rozumiejąc, że jeśli chce się polować, to trzeba mieć na co. A więc konieczna jest ochrona i dbałość o przyrodę. Już w 1510 roku na terenie puszczy działał pierwszy leśniczy – Andrzej Łozka.

– Polował tutaj m.in. Władysław Jagiełło, a mówi się, całkiem zasadnie, że Puszcza Białowieska wykarmiła wojów walczących pod Grunwaldem. To tutaj przed wielką bitwą robione były zapasy dla polsko-litewskiego wojska – opowiada prof. Jędrzejewska. – Królewska Puszcza Białowieska, położona w Wielkim Księstwie Litewskim przy granicy z Koroną, była symbolicznym zwornikiem Rzeczypospolitej Obojga Narodów. A jej położenie na trakcie z Krakowa do Wilna sprzyjało królewskim wizytom. Było miejscem łowów i spotkań dyplomatycznych.

Od początku też przyjeżdżali tu kapłani, sprawujący posługę kapelanów na dworach Jagiellonów, Stefana Batorego i Wazów. Pierwszym miejscem w Puszczy Białowieskiej, gdzie sprawowane były Msze Święte, był nieistniejący już dwór myśliwski z osadą w uroczysku Stara Białowieża. Bywali tu św. Kazimierz Królewicz, ks. Marcin Laterna SJ – kapelan Stefana Batorego, a z Zygmuntem III Wazą – jego kapelan, ks. Piotr Skarga SJ. W końcu XVI wieku dwór przeniesiono na teren Nowej Białowieży (obecnie znajduje się tam park pałacowy). W ostatnich latach I Rzeczypospolitej bywali w Białowieży m.in. bp Adam Naruszewicz, Franciszek Karpiński – poeta i autor słynnych pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” i „Bóg się rodzi”.

– Potem nastały zabory. Po III rozbiorze, w 1795 roku, Białowieża na 123 lata znalazła się w zaborze rosyjskim. Rusyfikacja i silne prześladowania Kościoła katolickiego niszczyły ślady polskiej kultury. Królewska Białowieża odchodziła w niepamięć – opowiada prof. Jędrzejewska, prowadząc po parku pałacowym. Dziś park jest porośnięty starymi drzewami, poprzecinany alejkami. Kilkaset metrów dalej znajduje się rezerwat ścisły Białowieskiego Parku Narodowego. Spacerujący alejkami turyści dziarskim krokiem zmierzają ku łąkom, na których mogą podejrzeć żubrze rodziny. Jednak nie byłoby to możliwe, gdyby nie…

... Bohaterscy leśnicy

Po odzyskaniu niepodległości Puszcza Białowieska znalazła się pod zarządem Lasów Państwowych. Do Białowieży, pobliskiej Hajnówki i okolic przyjechało kilka tysięcy osób w poszukiwaniu pracy. Co ciekawe, do tego czasu katolików została tylko garstka. Większość stanowiły osoby wyznania prawosławnego.

Nowi mieszkańcy i pracownicy lasów, w większości katolicy, przybywali z Mazowsza, Galicji, Małopolski, a także z Niemiec, Austrii, Francji i dalekich regionów Rosji. Byli to prości robotnicy, ale też osoby gruntownie wykształcone, które miały świadomość wagi i rangi miejsca, z którym się związały. Pracowali w lasach, tartakach, zakładach drzewnych, ale też w powstałym w 1921 roku Parku Narodowym. Dzięki ich wysiłkom udało się ponownie sprowadzić do puszczy i uratować od zagłady niemal wymarły gatunek – europejskiego żubra nizinnego.

Ale wróćmy do czasów tuż po odzyskaniu niepodległości… – Najbliższy kościół w okolicy puszczy oddalony był od Białowieży o ponad 30 km. Nie było więc możliwości dotarcia na Msze św. Dlatego leśnicy postanowili działać: powstał komitet budowy kościoła, w którego skład weszli leśnicy, inspektorzy leśni, ziemianie, przedsiębiorcy leśni, a nawet generał Stanisław Bułak-Bałachowicz – opowiada prof. Jędrzejewska. – Ci ludzie potrzebowali modlitwy, chcieli regularnie uczestniczyć w Eucharystii, dlatego już na początku lat 20. ubiegłego wieku zorganizowali kaplicę katolicką w jadalni byłego pałacu carskiego [zniszczonego w latach 60. ub.w. – przyp. aut.], do której w niedziele przywożono księdza. Wiadomo, że w ołtarzu kaplicy umieszczono obraz Matki Bożej Częstochowskiej – Królowej Korony Polskiej.

Już w 1926 roku erygowano parafię białowieską pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Jej pierwszym proboszczem został ks. Józef Dowgwiłło. Proboszcz był człowiekiem ogromnej dobroci, energii i – jak to Żmudzin – miał w sobie wielki upór. Cechy w sam raz na trudną budowę. Był też – co ważne – prefektem Państwowej Szkoły dla Leśniczych w Białowieży, która formowała i kształtowała przyszłych pracowników lasów. Wraz z parafianami postanowili zbudować „kościół murowany, ładny, niemały, w stylu polskiego renesansu” – czytamy w kronice świątyni. Inżynier Stanisław Persidok, członek komitetu budowy kościoła, do projektowania zaprosił Borysa von Zinserlinga, architekta urodzonego w Rosji, potomka zasymilowanej rodziny pochodzącej prawdopodobnie ze Szwajcarii, scenografa przedwojennego kabaretu Qui Pro Quo, a po II wojnie wykładowcę Politechniki Warszawskiej.

– Zinserling zaprojektował nasz kościół w stylu narodowym zygmuntowskim. To jedyna taka świątynia w kraju. Ideą takiego projektu było nawiązanie do historii budownictwa polskiego, tak by bryła stanowiła nośnik idei narodowych – opowiada proboszcz ks. Bogdan Popławski. – Dla współczesnych ważne było to, aby na odzyskanych ziemiach budowla stała się wyrazem rodzącej się świadomości narodowej, wyrażała dążenia niepodległościowe wielu pokoleń. Stąd w naszym kościele wyraźne wzorce z renesansowych budowli świeckich. Widać je szczególnie na białej wieży, która jest jednocześnie dzwonnicą, a w formie przypomina wieżę obronną renesansowego zamku.

– Szperaliśmy, szukaliśmy i ku naszej wielkiej radości znaleźliśmy: projekt naszego kościoła odnalazł się w Archiwum Akt Nowych dwa lata temu – opowiada prof. Jędrzejewska.

– To dobrze – dodaje ks. Bogdan – bo z okazji stulecia parafii postanowiliśmy nasz kościół odnowić i gruntownie wyremontować.

Żeby jednak odbudowa się udała, potrzeba pospolitego ruszenia całej Polski. Co jest też swoistą tradycją: sto lat temu bowiem białowieski kościół zbudowała cała Polska!

Cały naród buduje białą wieżę!

Budowa kościoła rozpoczęła się w 1927 roku. Jednak skromna parafia sama nie dałaby rady udźwignąć tego przedsięwzięcia finansowo. Ksiądz Dowgwiłło okazał się doskonałym organizatorem i – używając współczesnego języka – fundraiserem. Wiedział, jak i gdzie skutecznie zbierać pieniądze. Zwracał się o pomoc do leśników, pisał do starostów i wojewodów w całym kraju. A Polacy odpowiadali i wrzucali do wspólnej skarbony co mogli, mimo że były to czasy trudne i ludziom pieniędzy nie zbywało.

Ksiądz Dowgwiłło tak pisał m.in. do premiera w 1929 r.: „Kościół w Białowieży swoją pracą duszpasterską i społeczną ochrania przed wynarodowieniem, zdziczeniem moralnem i komunizmem całe zastępy robotników przybyłych z całej Polski na roboty leśne”. Żalił się też, że Polacy nie mają miejsca, gdzie mogliby godnie modlić się w święta narodowe. Dotarł nawet – za pomocą sprytnie przekazanego listu – do prezydenta Mościckiego! Gdy Ignacy Mościcki odwiedził Białowieżę, pamiętał o prośbie i na budowę kościoła przeznaczył 50 tys. złotych polskich.

– Komitet wydał też wiele tysięcy cegiełek – po 50 gr za sztukę, które były rozprowadzane w całej Polsce. Na cegiełce znajdowała się rycina przedstawiająca projekt kościoła i oczywiście… naszego rodzimego żubra – objaśnia ks. Bogdan. – Przyznam, że przedsiębiorczość tamtych białowieżan i nas zainspirowała. Bierzemy z nich przykład!

We wrześniu 1939 r. Puszczę Białowieską zajęli Sowieci, a w 1941 r. Niemcy. Białowieska parafia przeszła gehennę: leśnicy byli wywożeni na Syberię, parafianie ginęli na frontach i w egzekucjach ludności cywilnej. Nowa granica w 1945 roku odcięła cztery piąte obszaru parafii. Z kilku tysięcy pozostało niespełna tysiąc parafian.

Po wojnie, w latach 1953–1955, kościół nie miał stałego kapłana i niszczał. Komuniści usiłowali go zamknąć, obawiając się, by to miejsce nie stało się ostoją wartości narodowych. Po jego ponownym otwarciu starano się, skromnymi środkami, kościół wyposażyć. Brakowało jednak i funduszy, i koniecznej, by zrobić to profesjonalnie, wrażliwości artystycznej.

Ponieważ jednak zbliża się stulecie parafii, proboszcz i parafianie chcą dopełnić to, co zaczęli leśnicy sto lat temu. Współcześni mieszkańcy, jak dawni budowniczowie kościoła, rozprowadzają więc cegiełki na remont i wystrój wnętrza. Odwiedzający Białowieżę turyści jak dotąd dość chętnie wspomagają białowieżan.

– Chyba rozumieją, że to miejsce nie jest tylko naszym dziedzictwem, nie należy tylko do 600 parafian, lecz do całego narodu. Dlatego jesteśmy pewni, że Polacy będą chcieli wesprzeć remont – tłumaczy ks. proboszcz. – My kwestujemy, ale piszemy też (z całkiem niezłym skutkiem) projekty, dzięki którym już udało się sporo odremontować. Przed nami kolejne prace, m.in. w środku kościoła. Będziemy również szukać twórców, którzy sprawią, że wnętrze naszej świątyni będzie piękne, będzie nawiązywać do historii, do stylu narodowego, a jednocześnie wyjdzie w przyszłość, wskazując młodym dobry kierunek… Postanowiliśmy wyremontować świątynię jako wotum za 100. rocznicę odzyskania niepodległości i też jako dziękczynienie za polskich leśników i przyrodników pracujących dla ojczystej przyrody, za całe to ofiarne pierwsze pokolenie Niepodległej – dodaje ksiądz proboszcz. – W ten sposób dziękujemy za ich pracę i często ofiarę życia w czasie wojen i prześladowań. Jestem pewien, że w tym dziękczynieniu nie pozostaniemy sami…