Bicie piany

... czyli o dużych problemach, których tak naprawdę nie ma.

Bicie piany

Oj nie spodobał się Łukaszowi Pawłowskiemu piszącemu w portalu tvn24.pl wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie łódzkiego drukarza, który odmówił wydrukowania materiałów promujących homoseksualizm. Straszy, że idąc tym tropem mogłyby w Polsce powstać „apteki tylko dla katolików, sklepy tylko dla muzułmanów, a autobusy wozić tylko osoby heteroseksualne”.  I kpi z wypowiedzi ministra Ziobry, który komentując ten wyrok stwierdził, że broni on przed sytuacją, w której pod hasłami tolerancji używa się państwa do tego, by inni angażowali się w propagowanie określonych wartości. Cóż powiedzieć? Gołym okiem widać brak obycia w zagadnieniach dotyczących moralności. I słabą znajomość realiów, w których żyjemy.

Tak, autor tekstu słabo zna te realia. Bo nie zauważył, że dyskryminacja, której tak się boi, dawno już istnieje. Bywają na przykład... nazwijmy ogólnie:  terapeuci, którzy jawnie lekceważą moralne dylematy swoich pacjentów związanych z tą czy inną formą terapii. Odmawia się więc delikwentowi pomocy, o ile nie zrezygnuje ze swoich katolickich przekonań. Jak się zastanowić, to tak bywa i w biurach podróży: wiele z nich układając programy nie bierze pod uwagę, że katolik mógłby chcieć pójść w niedzielę do Kościoła. Ergo: pojedziesz na wycieczkę, o ile zrezygnujesz z niedzielnej Mszy. Jakby zrobienie czasu wolnego np. o 10 zamiast o 11 w kraju, gdzie kościołów mnóstwo, było nie dającą się usunąć przeszkodą.

Gdyby pan Pawłowski lepiej rozejrzał się w otaczającym go świecie pewnie przypomniałby sobie też inne przejawy całkiem oczywistej dyskryminacji wierzących. Na przykład te wszystkie sytuacje, w których publicznie kwestionowano kompetencje różnych kandydatów na ważne stanowiska z powodu poważnego traktowania przez nich swojej wiary. A gdyby pracował w katolickich mediach pewnie usłyszałby też o pewnym drobiazgu:  że są firmy, które otwarcie odmawiają umieszczenia w takich mediach swojej reklamy. „Nie chcą się kojarzyć”. I nikt nigdy nie robił z tego problemu, bo narzucanie firmom jakiegoś „reklamowego parytetu” – tyle w lewicowych, tyle w prawicowych, a tyle w katolickich – nie ma oczywiście najmniejszego sensu.

Jak napisałem widać też u pana Pawłowskiego brak obycia w zagadnieniach dotyczących moralności. Dlatego nie widzi różnicy między pomocą udzieloną człowiekowi jako człowiekowi, a współdziałaniem w jego złym postępowaniu. Dlatego  pyta: „czy czarnoskóry policjant mógłby odmówić ochrony uczestników marszu rasistowskiej organizacji, a czarnoskóry lekarz o lewicowych poglądach obsługi pacjenta przywiezionego z demonstracji radykalnej prawicy? Dlaczego nie!”

Ano dlatego nie, że czym innym jest opatrzenie na wojnie rannego nieprzyjaciela, a czym innym zdradzenie zdrowemu pozycji własnych wojsk; czym innym naprawianie samochodu w warsztacie człowieka, który właśnie rozwodzi się ze swoją żona, a czym innym fałszywe świadczenie przeciw tej kobiecie w sądzie; czym innym sprzedanie trutki na szczury człowiekowi, który faktycznie ma problem ze szczurami, a czym innym sprzedanie jej komuś, kto mówi, że „ma problem” ze swoją teściową. Tak trudno odróżnić kiedy chodzi o dyskryminującą odmowę świadczenia usługi czy pomocy człowiekowi, a kiedy o odmowę współdziałania w złym?

Niestety, widać czasem bardzo trudno. Stąd nieraz te alarmy i zgiełki będące w gruncie rzeczy tyko biciem piany.