Matka ma moc… modlitwy

Agata Puścikowska; GN 25/2019

publikacja 22.07.2019 06:00

Dajcie mi modlące się matki, a ocalę świat. Proszę bardzo.

Panie Bogumiła i Lucyna od lat działają w ruchu Matki w Modlitwie, który rozwija się w całej Polsce od dziesięciu lat. agata puścikowska /foto gość Panie Bogumiła i Lucyna od lat działają w ruchu Matki w Modlitwie, który rozwija się w całej Polsce od dziesięciu lat.

Białostockie sanktuarium Miłosierdzia Bożego pełne miłości… matek. Przyjechały z całej Polski, z północy i południa, wschodu i zachodu. Przyjechały, by modlić się – jak to Matki w Modlitwie mają w zwyczaju – i dziękować: oto już dziesięć lat, jak ich ruch rozwija się w naszym kraju.

Matki w Polsce

Na jubileusz obecności Matek w Modlitwie w Polsce do Białegostoku matki wysłały swoje przedstawicielki. Przecież wiadomo, że matka obowiązki ma, dzieci ma, a czasu nie ma zawsze tyle, ile by chciała. Więc trudno byłoby przyjechać wszystkim chętnym. Ale i samych przedstawicielek przyjechało około dwustu. Bo Matki w Modlitwie to ruch coraz liczniejszy, a samych tylko oficjalnie zarejestrowanych wspólnot jest w Polsce aż 180. Jeśli uznamy, że w każdej wspólnocie modli się i działa od kilku do kilkunastu matek, to okaże się, że Matki w Modlitwie to jeden z większych ruchów religijnych w Polsce. I z pewnością jeden z większych ruchów kobiecych!

Jednak w mediach o Matkach jest cicho. Dlaczego?

– Ponieważ z zasady nie korzystamy z reklamy, promocji, patronatów medialnych, środków masowego przekazu – z uśmiechem tłumaczy prof. Bogumiła Jędrzejewska, liderka grupy MwM w Białowieży. – Stawiamy na osobiste kontakty. Jeśli niekiedy zapraszamy dziennikarzy na nasze ważniejsze wydarzenia, to są to znane nam osoby, które – jak przypuszczamy – zechcą się włączyć w naszą modlitwę. Taki jest po prostu charyzmat ruchu. Veronica Williams, nasza założycielka, zwykła powtarzać, że to Bóg jest najlepszym agentem reklamy i sam wybiera czas i sposób dotarcia naszego przekazu do innych matek.

I dobry to agent reklamy, bo ruch rozwija się niezmiennie, pączkuje, mimo że na próżno go szukać chociażby w mediach społecznościowych.

Sama prof. Jędrzejewska do ruchu trafiła przypadkiem. Jeśli w ogóle modlitewne przypadki istnieją. – Pod koniec 2009 roku w mojej parafii w Białowieży powstała grupa Matek w Modlitwie z inicjatywy jednej z pań i dzięki otwartości naszego proboszcza. Zauważyłam, że grupka kobiet została po Mszy św. i odmawiała piękne, proste modlitwy za dzieci. Przysiadłam się do nich i już zostałam. Te modlitwy mnie urzekły i po prostu poczułam, że to jest to! Chociaż przez kilka tygodni nie wiedziałam nawet, do czego się przyłączyłam – opowiada Jędrzejewska. – Dopiero kiedy tej samej jesieni przyjechała do naszej parafii Lucyna Dec, koordynatorka krajowa, dowiedziałam się, co to za ruch: w Polsce pojawił się już w 2002 roku, ale swój dynamiczny rozwój od 2009 roku zawdzięcza środowisku matek z Podlasia.

A jak brzmią te modlitwy? A na przykład tak: „Prosimy Cię, Panie, dopomóż nam doceniać, jak ważne jest być matką” – fragment „Modlitwy dziękczynnej za dar macierzyństwa”…

Matki modlą się ze specjalnych modlitewników. A każda kolejna modlitwa wspólnotowa poprzedzona jest modlitwą „Zdrowaś, Maryjo” – westchnieniem do największej z Matek.

Matka – wiele znaczy

Kim są kobiety z ruchu? Czy można mówić o jakichś ich cechach szczególnych? – Ruch Matki w Modlitwie jest otwarty dla wszystkich kobiet. Nie chodzi wyłącznie o matki biologiczne. Mamy wśród nas również matki duchowe, czyli siostry zakonne, bo w Polsce współpracuje z nami aż siedem zgromadzeń – tłumaczy Jędrzejewska. – Są wśród nas kobiety zamężne i samotne, młode i starsze. Wszystkie, które po prostu czują w sercu potrzebę modlitwy za biologiczne dzieci i wnuki, ale też za dzieci duchowe czy za dzieci chrzestne.

Ruch Matki w Modlitwie założyły w 1995 roku dwie Angielki katoliczki, Veronica Williams i jej bratowa Sandra. Pomysł, by po prostu modlić się i zmieniać tą modlitwą siebie, swoje dzieci, ale i świat, stał się bliski wielu kobietom. Dziś grupy MwM są obecne w ponad 100 krajach świata. Ponieważ o ruchu dowiadywały się panie z innych wyznań chrześcijańskich i spontanicznie dołączały, prócz katoliczek są w nim obecne np. anglikanki czy matki prawosławne z Moskwy; matki z Mali to w większości baptystki. – Nawet w Polsce wśród blisko 200 wspólnot mamy jedną grupę matek z Kościoła ewangelikalnego – opowiada profesor, która zawodowo zajmuje się ekosystemem Puszczy Białowieskiej. Inne matki to nauczycielki, fryzjerki, gospodynie domowe, lekarki czy rolniczki. Panie wszystkich niemal zawodów. I wszystkie czują się tutaj dobrze. Na świecie Matki w Modlitwie to bogactwo narodowości, kolorów skóry, kultur.

– Jesteśmy zupełnie różne, a chyba jedyna nasza cecha wspólna to głęboka wiara w siłę modlitwy i zawierzenia naszych dzieci Jezusowi, który może je wyprowadzić z najciemniejszych dróg życia, a nam jako matkom dać pokój serca i przywrócić radość z macierzyństwa – dodaje Jędrzejewska. – Nie mamy innych celów poza modlitwą i 100-procentowym zawierzeniem naszych dzieci i wnuków Jezusowi.

Dary i zadania

Na jubileusz do Białegostoku przyjechały panie tuż po trzydziestce, zaczynające swoją macierzyńską drogę, ale też panie pięćdziesiąt lat starsze: matki, babki i prababki. – My tu wszystkie, bardziej lub mniej, po „macierzyńskich przejściach” – opowiada mama ze Szczecina. – Jednej dziecko choruje, inna ma problemy z nastolatkami, jeszcze inna mama modli się o nawrócenie syna. Wiele z nas doświadcza trudów na co dzień i żeby się wzmocnić, wspólnie się modli. Regularnie, na spotkaniach ruchu, w niewielkich grupach, w miejscach zamieszkania i co jakiś czas na zjazdach.

Czy ta macierzyńska modlitwa, o dzieci, o rodzinę, o zdrowie, ma moc? Ma. Ale nie zawsze odpowiedź Jezusa jest taka, jak życzy sobie modląca się matka. – Rzeczywiście, na początku wiele z nas przychodzi do ruchu w nadziei, że ta modlitwa „coś da” – że wyprosimy zdrowie czy nawrócenie dla dziecka, jego wyjście z nałogu czy toksycznego związku. I bywa, że tak się dzieje, że rodzą się upragnione, długo wyczekiwane dzieci, że zbuntowany nastolatek się uspokaja, że dorosły syn nawraca się po wielu latach – opowiada prof. Jędrzejewska. – Ale z czasem, jeśli trwamy w modlitwie wspólnotowej, zaczynamy coraz bardziej widzieć, jak Bóg zmienia nas same, nasze postrzeganie dzieci.

Bo dzieci to nie jest własność matek. To niejako depozyt, który matki otrzymują na bardzo krótką chwilę. – Jezus je miłuje bardziej, niż my jesteśmy w stanie. I to On ma dla nich piękne, indywidualne plany na życie – tłumaczy Lucyna Dec. – Uczymy się oddawać nasze dzieci i wnuki Jezusowi w całkowitym zawierzeniu, że On w najlepszym czasie i w najlepszy sposób wszystko może odmienić. Uczymy się cierpliwości i wytrwałości w modlitwie. Szukania woli Bożej w miejsce upierania się przy swoich planach i pomysłach. Po 10 latach bycia w ruchu mogę powiedzieć, że często rozsupłanie tego, co my sami albo nasze dziecko namotaliśmy w życiu, zajmuje sporo czasu nawet Panu Bogu.

Dlaczego? – Bo On nie łamie niczyjej wolnej woli – mówi Lucyna Dec.

W mieście miłosierdzia…

To ciekawe, i chyba nieprzypadkowe, że ruch ma bardzo wiele członkiń właśnie z Podlasia i Białegostoku – miasta miłosierdzia. Dlatego i podczas jubileuszu to tutaj przyjechały panie z całego kraju modlić się, ale i zwiedzać miejsca związane z bł. Michałem Sopoćką i Bożym miłosierdziem. Bożemu miłosierdziu matki zawierzają potem swoje dzieci. W cichej modlitwie najpierw na papierowych karteczkach wypisując imiona dzieci. Jedno imię na jednej karteczce. Modlą się w ciszy i wrzucają kartki do koszyka obok krzyża. Ten symboliczny gest oddania dzieci Jezusowi powtarzają na każdym cotygodniowym spotkaniu.

– Oddajemy nasze dzieci z ufnością, że to Jezus najlepiej się nimi zaopiekuje. I zaopiekuje się nami, matkami, uzdrowi nas z lęków i niepokoju o dzieci – tłumaczy Lucyna Dec.

Wspólna modlitwa matek ma wielką moc. Moc pokoju, moc wzmocnienia, zmieniania świata... – Święty Augustyn mówił: „Dajcie mi modlące się matki, a uratuję świat” – zauważa s. Katarzyna Purska, urszulanka, również zaangażowana w ruch. – Nasza założycielka, św. Urszula Ledóchowska, mawiała podobnie: że przyszłość narodu leży nie tyle w rękach polityków, ile modlących się matek. To wielkie zobowiązanie dla nas, kobiet.

Siostra Katarzyna niedawno odnalazła w Archiwum Głównym Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego w Pniewach zaginiony jeszcze przed wojną obrazek ze św. Andrzejem Bobolą. Razem z innymi Matkami w Modlitwie odczytała to jako znak: matki powinny modlić się też za Polskę. Dlatego podczas jubileuszu każda z mam otrzymała specjalną modlitwę do św. Andrzeja. Imprimatur na nią dała kuria białostocka. Oto jej fragment: „Niech rodzice i nauczyciele w bojaźni Bożej wychowują młodzież, zaprawiając ją do posłuszeństwa i pracy, a chroniąc od zepsucia. (…) Święty Andrzeju Bobola, patronie Polski, prowadź swój naród drogami prawdy Chrystusowej do szczęścia i wielkości. Amen”.

I powierzyły matki, poprzez wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli, swoje dzieci, ale i całą Polskę Panu Bogu. Jej odnowę i jedność.