Dajmy sobie umyć nogi

Magdalena Dobrzyniak; Gość krakowski 24/2019

publikacja 12.07.2019 06:00

To nie rozwój intelektualny decyduje o tym, czy człowiek jest zdolny do uczestnictwa w sakramentach, ale pragnienie serca. − Na podstawie czego mamy im zabraniać przyjścia do Jezusa? – pyta wieloletni duszpasterz osób z niepełnosprawnością intelektualną.

Anna Paruch sama określa się mianem „matki do zadań specjalnych”. Magdalena Dobrzyniak /Foto Gość Anna Paruch sama określa się mianem „matki do zadań specjalnych”.

Kiedy Wojtek przystępuje do sakramentu pojednania, ma ze sobą smutne czarne serce. Gdy wraca, jego twarz jest rozpromieniona, a w rękach niesie jasne serce, które po odpuszczeniu grzechów otrzymał od księdza. Radosny, szczęśliwy Wojtek biegnie, by powiedzieć „przepraszam” tym, których zranił swoim zachowaniem. – Osoby z niepełnosprawnością intelektualną mają doskonałe poczucie dobra i zła – podkreśla mama Wojtka, Anna Paruch.

Jezus pod kołderką

Ludzie ci nigdy nie poznają Boga intelektem, ale naprawdę poznają Go w inny sposób: na poziomie serca. Oni komunikują się ze światem dzięki inteligencji serca. − Dzięki temu ich wiara jest czymś konkretnym, jest relacją z Kimś bardzo bliskim – potwierdza doświadczenia Wojtkowej mamy o. Andrzej Kostecki OP, od wielu lat związany ze wspólnotami Wiara i Światło oraz L’Arche. I podaje kolejny przykład z życia Wojtka: chłopak okrywa krzyż kołderką, żeby Pan Jezus nie zmarzł. – To spotkanie z Kimś, kto żyje realnie, o kogo można zadbać – dodaje dominikanin. Sam widział, jak chłopaki z jego wspólnoty dobijają się do tabernakulum, prosząc Jezusa o cukierki czy papierosy. Bóg jest dla nich bardzo konkretną rzeczywistością. Dzięki inteligencji serca osoby z niepełnosprawnością mają niezwykłą zdolność wyczuwania miłości. Dobrze wiedzą, że przez człowieka przychodzi do nich Pan Bóg. − Karol Nahlik ze wspólnoty w Śledziejowicach pisał słynne mruczanki, listy miłosne do Pana Boga. To jest wiara człowieka, który kocha. Oni potrafią się zachwycić Bogiem, bo tam, gdzie istnieje słabość umysłu, pojawia się siła serca – opowiada zakonnik. − W powołaniu do bliskości Pana Boga nasi bracia, ludzie z niepełnosprawnościami, są tacy sami jak my. Nie trzeba ich kanonizować, wynosić na piedestał. Nie są aniołami, ale każdy z nich jest zaproszony do drogi ku świętości – podkreśla o. Kostecki.

Jak dodaje, to nie rozwój intelektualny, liczba przeżytych lat czy doświadczenie życiowe decydują o tym, czy człowiek jest zdolny do uczestnictwa w sakramentach, ale pragnienie serca. − Na podstawie czego komuś mamy zabraniać przyjścia do Jezusa? On wydał siebie w ręce ludzi takich, jacy są – argumentuje, dodając, że osoby z niepełnosprawnościami mają wielką potrzebę spotkania z Bogiem, choć komunikują to na różne, nie zawsze czytelne sposoby. Wiara wyraża się w konkretnych znakach i gestach. Ludzie z niepełnosprawnościami nie powinni być wyłączani ze wspólnoty Kościoła i życia sakramentalnego. To nie powinno podlegać zakwestionowaniu. Pytanie tylko, jak im ułatwić dostęp do sakramentów i sprawić, by rozumieli, w czym uczestniczą.

Kiedy mama klęka

Wieloletnie doświadczenie „matki do zadań specjalnych” podpowiada konkretne pomysły. Anna Paruch nie jest teologiem, ale intuicyjnie wyczuwa, że najlepszym miejscem katechezy dla jej niepełnosprawnych synów jest kościół i Msza św. Jak podkreśla, osoby z niepełnosprawnością intelektualną uczą się wiary przez naśladownictwo. – Jeśli nie pokażemy im, że to jest dla nas najważniejsze, oni nigdy tego nie zrozumieją. Ale kiedy już to pojmą, sami nas będą przyciągać do Jezusa – przekonuje. Kiedy mama klęka, jej chłopcy też to robią. Gdy całuje krzyż, duży i mały Wojtek także go adorują. Nic nie szkodzi, że jeden z Wojtków nie potrafi wykonać samodzielnie znaku krzyża. Wystarczy, że swoje ręce wkłada w ręce matki, która mu w tym pomoże. − Wymagane minimum jest jedno: otwartość na te osoby. To moi chłopcy nauczyli mnie wiary, a nie ja ich – podkreśla.

Jest wiele praktycznych sposobów, by ułatwić udział w sakramentach. Osobom, które mają trudności z przełykaniem, pomoże łyk wody po przyjęciu Komunii. Albo łyżeczka, którą można podać kroplę Krwi Pańskiej. W przygotowaniu do bierzmowania ważne są obrazki, kazania w formie scenek, z użyciem kukiełek, lalek. Gdy obok nas w świątyni jest osoba na wózku, warto przy niej siedzieć, by jej oczy były na jednym poziomie z naszymi. Zdrowemu człowiekowi prawdopodobnie nie przyjdzie do głowy, że te „drobiazgi” sprawiają, iż udział w życiu sakramentalnym staje się dla niepełnosprawnych możliwy. To dlatego najważniejszą osobą, która przygotowuje ich do sakramentów, jest ten, kto jest najbliżej, zna ich i widzi rzeczy, które są dla innych niezauważalne. Anna Paruch przekonuje ponadto, że z osobami niepełnosprawnymi trzeba wychodzić do świata, do świątyń, na zwyczajne Msze i nabożeństwa. – Jeśli zostaniemy z nimi w swoich wspólnotach, nie oswoimy świata z niepełnosprawnymi. Nic się nie zmieni – przestrzega.

U krakowskich dominikanów odbyła się konferencja o obecności osób z niepełnosprawnością intelektualną we wspólnocie Kościoła „Dajmy sobie umyć nogi”. To pierwsza, ale z pewnością nie ostatnia debata nad tym, co zrobić, by pomóc tym ludziom w pełnym udziale w życiu Kościoła. – Osoby z niepełnosprawnością ewangelizują nas i ewangelizują świat. Mówią: „Jestem po to, aby mnie kochać”, a spotkanie z nimi uświadamia, że Bóg będzie nas rozliczał tylko z miłości – podsumowuje o. A. Kostecki OP.