Duch Święty mówi przez żonę

Franciszek Kucharczak; GN 23/2019

publikacja 08.07.2019 06:00

Świat zalewa deszcz natchnień Ducha Świętego. Nie czujesz tego? To złóż wreszcie ten parasol!

Duch Święty mówi przez żonę istock

Człowiek nieraz nie wie, co robić. Potrzebuje wskazówki, jakiegoś naprowadzenia.

– Nieraz się modlę: Panie Boże, nie wiem, co mam robić – w lewo czy w prawo, czy z tym klientem czy nie, takie inwestycje prowadzić czy inne. No i żadnego głosu nie słyszę, odpowiedzi nie mam, ale przychodzę do domu… i tę odpowiedź daje mi żona – opowiada Bartosz Nosiadek, przedsiębiorca z Radlina. Jest przekonany, że Duch Święty może nauczać przez bliskie nam osoby, zwłaszcza przez małżonka. – Na mocy sakramentu chrztu dla mnie żona ma ducha proroczego. To działa też w drugą stronę. Żona czasem powinna też zawierzyć mężowi – przekonuje. Z pytania „Co na ten temat myśli mój małżonek?” radzi zrobić element strategii rozeznania. I dodaje: – Jeśli mam coś do rozeznania, to zaczynam od modlitwy, potem słucham, co na ten temat mówi żona, co mówi kierownik duchowy czy spowiednik, no i co na ten temat mówi słowo Boże. Jeśli te cztery punkty odrobisz, to nie musisz czekać na cudowne znaki, bo bardzo często już masz odpowiedź.

Jesteśmy uprzywilejowani

Duch Święty „mówił przez proroków” – powtarzamy w każdą niedzielę. Mówił. A dziś jak Duch Święty mówi? Do kogo mówi?

– W Starym Testamencie Duch Święty zstępował tylko na proroków w określonym czasie, dla wypełnienia konkretnych posług. Nowy Testament przynosi wielką zmianę: Duch Święty zamieszkuje w wierzących – mówi franciszkanin o. Wit Chlondowski, dogmatyk. – To jest zupełna nowość. Duch Święty mieszka w nas, bo chce być z nami w głębokiej relacji. W Starym Testamencie tylko działał przez ludzi, a teraz w nich mieszka na stałe, bo chce wprowadzić w intymność – komunię z Ojcem i Synem, i samym sobą. Jest też różnica co do działania proroczego. Prorocy Starego Testamentu wzywali do życia według Prawa i zapowiadali Mesjasza. Nowotestamentalni prorocy pokazują, kto jest Mesjaszem, przypominają, że trzeba się Go trzymać. Wzywają do bliskości z Jezusem. Apokalipsa bardzo dobrze pokazuje, jakie jest proroctwo Nowego Testamentu: Już to masz! Nawróć się do tego! Zacznij tym żyć! Ja jestem żywy między wami! – stwierdza zakonnik.

Na tym polega dar proroctwa chrześcijan: nie tyle na przepowiadaniu przyszłości, ile na aktualizowaniu tego, co Bóg już nam objawił. To więcej niż mieli Samuel, Jeremiasz, Izajasz, Daniel, Ezechiel, Eliasz, Elizeusz. Ci bohaterowie Starego Testamentu, choć potężnie obdarowani, wzdychali za przełomem, który miał przyjść – i przyszedł wraz z Chrystusem.

„Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli” – zapewnia Jezus (Łk 10,24).

Dziś Duch daje nam moc na skalę, jakiej przed przyjściem Mesjasza nie znano.

Jesteś charyzmatykiem

– Każdy, kto jest ochrzczony, ma w sobie charyzmaty, nawet jeśli pozostają one nieujawnione. Jeśli jest ochrzczony, to nosi w sobie Ducha Świętego, który jest Duchem proroczym. On mieszka we mnie i czasami daje natchnienie do jakiegoś proroczego działania, nawet gdy nie mam jakiegoś szczególnego daru proroctwa. Do proroczego znaku, proroczego przebaczenia, do proroczych słów w mojej rodzinie, które są po prostu natchnione. Proroctwo jest jakąś formą przekazu natchnienia. Jakieś Boże natchnienie plus przekazanie tego to jest właśnie proroctwo. Również wtedy, gdy człowiek nie wie, że robi coś natchnionego – zaznacza o. Wit.

Czy Duch Święty rzeczywiście mówi do nas w taki sposób? Na przykład przez żonę, przez męża?

– To jest nawet najczęstszy sposób, i w sumie najbezpieczniejszy – przekonuje franciszkanin. – Duch Święty posługuje się naszymi zmysłami, także wewnętrznymi. Posługuje się naszą pamięcią, wyobraźnią. Jako prezbiterzy także wielokrotnie tego doświadczamy w czasie głoszenia i spowiedzi. Przychodzą jakieś myśli, wydawałoby się, że zupełnie normalne, ale trafiają w punkt. Są tym, czego akurat ten człowiek potrzebuje. A ja nie wiem, dlaczego tak powiedziałem. Przyszło mi do głowy, ale normalnie bym tak nie powiedział. To są natchnienia. Im bardziej jesteśmy na nie wyczuleni, tym mocniej one przychodzą i tym bardziej jesteśmy tego świadomi – mówi zakonnik.

Skąd się bierze to wyczulenie? – Z bliskości Jezusa, z modlitwy, z bycia przy Nim. Jeśli kogoś znasz, to jesteś w stanie rozpoznać jego głos. Jeśli znasz dobrze swoją żonę, to gdyby ktoś ci zacytował jej rzekomą wypowiedź, odpowiedziałbyś: „Nie, ona tego nie powiedziała, ja ją znam”. Jesteś w stanie pewne rzeczy naturalnie wyczuć, zrozumieć. Wiesz, co ona myślałaby w danej sytuacji. Z bliskości Jezusa jeszcze bardziej, w sposób nadprzyrodzony, bierze się to, że Go słyszymy – zauważa o. Wit.

Duch z pomocą

To było kilka lat temu. Weronika spóźniła się na spotkanie modlitewne. Weszła do pomieszczenia pełnego ludzi, stanęła z boku i poczuła, że powinna coś powiedzieć. Jej umysł drążyły słowa, których znaczenia nie rozumiała. W końcu zdobyła się na odwagę. – Nie wiem, czy to coś ważnego, i może to głupio zabrzmi, ale czuję, że powinnam powiedzieć: „Podoba mi się” – powiedziała. Odpowiedzią był wybuch entuzjazmu. Przed jej wejściem zebrani modlili się, prosząc Boga o odpowiedź, czy ich zaangażowanie w pewną sprawę… podoba Mu się.

Duch Święty przychodzi z pomocą, dając natchnienia czasem bezpośrednio, a czasem przez kogoś innego. Nieraz ktoś rzuci słowem, które dla niego nic nie znaczy, ale dla słuchacza jest jak snop światła w ciemności. Zdarza się jednak, że ktoś otrzymuje wyraźne poznanie w odniesieniu do kogoś innego. Charakterystyczna historia zdarzyła się św. Faustynie w połowie lutego 1935 roku. Podczas podróży pociągiem nagle wyczuła, że jedna z pasażerek toczy ciężką walkę wewnętrzną. Zaczęła się za nią modlić i poczuła, że jej walka przez to się wzmogła. Gdy zostały same, w pewnym momencie udręczona kobieta zapytała zakonnicę, czy jest zobowiązana spełnić pewną obietnicę uczynioną Bogu. „W tej chwili poznałam wewnętrznie, jaka to jest owa obietnica, i odpowiedziałam jej, że: Absolutnie jest pani obowiązana spełnić to przyrzeczenie, bo inaczej będzie pani nieszczęśliwa przez całe swoje życie. Myśl ta nie da pani spokoju” – wspominała Faustyna. Jej słowa wprowadziły kobietę w osłupienie i spowodowały, że wyjawiła szczegóły problemu. Jak się okazało, chodziło o niewypełnione zobowiązanie wstąpienia do klasztoru. Rozmowa zaowocowała wewnętrzną zmianą i decyzją spełnienia obietnicy. „Prosiła mnie o modlitwę; czułam, że jej Bóg łaski nie poskąpi” – zapisała święta.

Z Niego owoc

Wierne przebywanie w bliskości Jezusa owocuje świętością. „Pełen Ducha Świętego” – tak Dzieje Apostolskie opisują św. Szczepana. Gdy na pierwszego chrześcijańskiego męczennika padały kamienie, on „patrzył w niebo i ujrzał chwałę Bożą i Jezusa, stojącego po prawicy Boga”. To nie jest zwyczajna reakcja człowieka poddawanego egzekucji – to dzieło Ducha Świętego. To On przynosi męstwo w godzinie próby, opanowanie tam, gdzie panuje szaleństwo. Niesie dary stosowne do zadań i sprawia, że kto przylgnął do Jezusa, przynosi owoc obfity, nawet gdy tego nie zauważa.

Tak właśnie, jak nie widział tego św. Jan Vianney. Ten prosty, mało zasobny w naturalne talenty ksiądz przewyższył duchową przenikliwością najwyższych dostojników Kościoła, okazał się wzorem świętego duchowieństwa i filarem podtrzymującym wiarę milionów. Liczne charyzmaty, które się w nim objawiły, były skutkiem jego bliskiej relacji z Bogiem. I to one – a nie inteligencja, wymowa czy osobisty czar – przyciągnęły do jego konfesjonału rzesze wiernych. Owocem były liczne nawrócenia.

Natchnienia Ducha Świętego nie są jednak domeną jedynie przyszłych kanonizowanych. To rzecz w chrześcijaństwie powszechna i normalna. Patologią byłby ich brak.

„Charyzmaty, zarówno nadzwyczajne, jak również proste i zwyczajne, są łaskami Ducha Świętego, bezpośrednio lub pośrednio służącymi Kościołowi; zostają udzielone w celu budowania Kościoła, dla dobra ludzi oraz ze względu na potrzeby świata” – mówi Katechizm Kościoła Katolickiego.

Zaniedbywanie natchnień może więc oznaczać konkretną szkodę dla świata, Kościoła i konkretnych osób, które zostały przez to pozbawione wskazówek lub pociech duchowych. „Ducha nie gaście, proroctwa nie lekceważcie!” – przestrzega św. Paweł (1 Tes 5,19-20).

– Oczywiście proroctwo, jak każdy charyzmat, jest niedoskonałe. Trzeba tu dużo pokory, bo nigdy nie jesteśmy pewni. To też jest oznaka prawdziwości proroctwa – że dany prorok nie jest stuprocentowo pewny. On ufa, że jego natchnienia są Boże, daje to do osądu przez wspólnotę Kościoła – zastrzega o. Wit Chlondowski. Przywołuje postać Serafina z Sarowa, prawosławnego świętego, któremu ktoś powiedział: „Ojciec czyta w sercu”. Serafin na to: „Nie, w sercu to tylko Bóg czyta. Przychodzą mi tylko pewne myśli, a ja ufam, że są od Boga”.

Proroczy Kościół

Kiedy pewnego dnia uczniowie wysypali się z Wieczernika, byli ludźmi innymi niż jeszcze kilka chwil wcześniej. Pomimo tego, że ich sytuacja nie zmieniła się ani o jotę, oni, wskutek zstąpienia Ducha Świętego, zmienili się zasadniczo. Mowa Piotra, po której nawróciły się tysiące ludzi, znamionowała nową jakość w głoszeniu Ewangelii.

„Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie” – wołał apostoł. W konsekwencji tego, co było widać i słychać, ludzie tłumnie wyznawali wiarę w Chrystusa. Przyjmowali chrzest i też otrzymywali Ducha Świętego, który jest także duchem proroctwa. To wzorzec. Tak powinno być.

– Proroczy powinien być cały Kościół, bo już tu objawia królestwo Boże. Prorocze powinno być życie chrześcijańskie, bo ono pokazuje standardy królestwa Bożego. Duch proroczy jest wylany w zupełnie nowy sposób, w szerokim znaczeniu – nie tylko w sensie pewnych gestów, lecz całego życia – wskazuje o. Wit.

„Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha” – zapewnia Jezus. Doświadczamy tego: Duch Święty jest nieprzewidywalny. Wieje na różne sposoby, ale nigdy nie wieje nudą. I zawsze zdumiewa, zaskakuje – ale też zawsze prowadzi człowieka do wyprostowania jego dróg i odzyskania wewnętrznego pokoju. Jest jak ogień, który wypala, ale też jak deszcz, który ożywia. Deszcz Ducha nieustannie pada. Jeśli ktoś go nie czuje, niech sprawdzi, co ma nad głową.