Dziecko, Bóg cię traktuje poważnie

Franciszek Kucharczak; GN 22/2019

publikacja 01.07.2019 06:00

Dziecięcość to coś innego niż dziecinność. Od tego, która postawa się utrwali, może zależeć stan, w jakim opuścisz ten świat: jako dziecięcy starzec czy jako zdziecinniały dziad.

Dziecko, Bóg cię traktuje poważnie henryk przondziono /foto gość

Dialog ojca z siedmioletnim dzieckiem po jego pierwszej spowiedzi:

– Tato, w tym konfesjonale siedział Pan Jezus.
– Tak, tak, a konkretnie ksiądz proboszcz.
– Nie, Pan Jezus. Miał takie przenikliwe oczy.
– Aha, no to proboszcz.

Cóż, dzieci czasem widzą więcej niż dorośli. I lepiej rozumieją. Istoty rzeczy nie przesłania im doświadczenie, które choć samo w sobie cenne, bywa przeszkodą w przyjęciu tego, co mieści się poza jego zasięgiem.

„Z całego serca Bogu zaufaj, nie polegaj na swoim rozsądku” – wzywa autor Księgi Przysłów. Ludzki rozsądek bywa zwodniczy, gdy nie towarzyszy mu zaufanie Bogu. Dzieci nie mają z tym problemu – ufność to ich podstawowy atut.

Bóg z kolei nie ma problemu, żeby dzieci czynić swoimi posłańcami i powiernikami wielkich tajemnic. Mały chłopiec słyszy Boga, który woła go po imieniu: „Samuelu, Samuelu!”. Już wtedy jest prorokiem, choć jeszcze o tym nie wie. Niezbyt wiekowy musiał też być Jeremiasz w dniu, w którym usłyszał Boże wezwanie. „Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!” – jęczy, gdy słyszy nad sobą słowa jak huragan: „Oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi”.

Świeższy umysł

Kto powierzyłby dzieciom najpoważniejsze tajemnice, dotyczące całej ludzkości? Kto pokazałby im skutki ludzkich nieprawości i grozę potępienia? Jest ktoś taki: Bóg.

Lourdes, La Salette, Fatima… Czy to przypadek, że bohaterami większości uznanych przez Kościół objawień maryjnych są właśnie dzieci? I to nawet tak małe jak Hiacynta i Franciszek z Fatimy? Dziewczynka w chwili objawień miała zaledwie 7 lat, a jej brat 9. Najstarsza, Łucja, była wtedy 10-latką. Maryja zobowiązuje dzieci do zachowania tajemnicy, której dotrzymują, i wzywa do podjęcia czynów pokutnych, które podejmują. Te małe dzieci widzą piekło w jego grozie. „Umarlibyśmy ze strachu, gdyby nie obecność Matki Bożej i Jej zapewnienie, że nas zabierze do nieba” – powie o tym później Łucja.

Dlaczego akurat dzieci musiały – i mogły – takie rzeczy oglądać? „Osoba widząca zostaje wyprowadzona poza czystą zewnętrzność i styka się z głębszymi wymiarami rzeczywistości, które stają się dla niej postrzegalne. Być może pozwala to zrozumieć, dlaczego właśnie dzieci są uprzywilejowanymi adresatami takich objawień: ich umysł nie jest jeszcze zbyt zniekształcony, ich wewnętrzna zdolność postrzegania nie została jeszcze nadmiernie uszczuplona” – pisze kard. Joseph Ratzinger w komentarzu do trzeciej tajemnicy fatimskiej. Przyszły papież zauważa, że faryzeuszom, oburzonym dziecięcym „hosanna”, Jezus odpowiada słowami psalmu: „Nawet usta dzieci i niemowląt oddają Ci chwałę”.

Oburzył się

Na ogół panuje przeświadczenie, że „co tam takie dziecko rozumie”, więc od spraw ducha lepiej je trzymać z daleka. Taką postawę zaprezentowali apostołowie, gdy nie chcieli dopuścić do Jezusa ludzi, którzy „przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął”. Z jakichś powodów uznali, że to niepotrzebne albo wręcz niewłaściwe, bo, jak czytamy u Marka, „szorstko zabraniali im tego”. Jezus jednak był zdecydowanie innego zdania, bo „widząc to, oburzył się” (uwaga: utrudnianie dostępu dzieci do Jezusa jest dla Niego oburzające!). Dopiero wtedy padają te słynne słowa, powtarzane tak często, że aż zaciera się ich sens: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże”. Do takich – czyli do jakich? Co z natury ma takie dziecko, a czego nie mają dorośli, skoro trzeba ich do tego nawoływać?

Odpowiedź na to dał sam Jezus. Gdy apostołowie swoim zwyczajem martwili się o pierwsze miejsca w królestwie niebieskim, „On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: »Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje«”. To niesłychana nowina dla tych, którzy przyjmują dzieci z bezinteresownej miłości: przyjęliście Jezusa!

Zubożenie

Małe dzieci nie znają podstępu i uznają autorytet dorosłych, przyjmując za prawdę to, co oni im przekazują. To dlatego tak ważne jest, co się dzieciom przekazuje. I z tej samej przyczyny absurdalnie postępują wierzący rodzice, którzy w porywie fałszywie rozumianej tolerancji trzymają dzieci z dala od Jezusa, powtarzając slogan: „Jak dorośnie, to sobie wybierze”.

„Dorosły człowiek nigdy nie ucieknie od odpowiedzialności za wywarcie wpływu na własne dziecko, nawet jeśli bierze na siebie olbrzymią odpowiedzialność, jaką jest niewywieranie żadnego wpływu” – pisał już wiele lat temu G.K. Chesterton, odnosząc się do – jak widać od dawna modnego – postulatu „wolności dziecka od wpływu religii”. Każdy z rodziców „może dziecko wychować, nie narzucając mu religii, lecz nie uniknie narzucenia mu środowiska. Jeśli decyduje, by wyłączyć z tego środowiska religię, określa jego kształt; a jest to kształt diabelnie ubogi i nienaturalny” – zauważył wybitny pisarz.

Mały, a święty

Znamienne, że Jezus, stawiając dziecko za wzór postawy otwierającej wrota królestwa niebieskiego, chwilę później wypowie straszne „biada” pod adresem gorszycieli „tych małych, którzy w Niego wierzą”. A potem pada jeszcze to zdanie: „Strzeżcie się, żebyście nie gardzili żadnym z tych małych; albowiem powiadam wam: Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego, który jest w niebie”.

Bóg traktuje dzieci poważnie. Wyrazem tego są kanonizacje młodych i bardzo młodych ludzi. Kościół czci jako świętych nawet najmłodsze dzieci – te, które poniosły męczeńską śmierć za Jezusa. Do najbardziej znanych świętych dzieci zalicza się św. Agnieszkę, która oddała życie za Chrystusa w Rzymie ok. 305 roku. Miała wtedy 12 lat. Św. Ambroży napisał o niej, że „udała się na miejsce kaźni szczęśliwsza niż inne, które szły na swój ślub”.

Wśród kanonizowanych dzieci dużą popularnością cieszy się św. Dominik Savio. Miał 7 lat, gdy w 1849 r. przyjmował Pierwszą Komunię Świętą, co w tamtych czasach było ewenementem. Chłopiec tego dnia zapisał w książeczce do nabożeństwa swoje postanowienia. Wśród nich takie: „Moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja” oraz „Raczej umrę, aniżeli zgrzeszę”. Zmarł w wieku 15 lat. Został kanonizowany w 1955 roku jako najmłodszy ze świętych wyznawców – wcześniej bowiem spośród dzieci do chwały ołtarzy wynoszono jedynie męczenników.

Wydany w 1981 roku dekret o heroiczności cnót Hiacynty i Franciszka Marto z Fatimy mocno obniżył dolną granicę kanonizacji dzieci – wyznawców. Hiacynta w chwili śmierci miała 10, a Franciszek 11 lat.

Ty je broń

Dojrzałość… Kiedy ona następuje? Jak się ją weryfikuje?

Niektórzy sądzą, że dzieci w wieku 8–9 lat nie są w stanie popełnić grzechu ciężkiego. Są kraje, w których zanikła w związku z tym praktyka spowiedzi dzieci przed Pierwszą Komunią Świętą. „Bo po co, skoro grzechy lekkie i tak gładzi Komunia”. Założenie to ma prawdopodobnie związek z obserwowanym tam zanikiem praktyki spowiadania się w ogóle, przy jednoczesnym powszechnym przystępowaniu do stołu Pańskiego.

W „Dzienniczku” Faustyny znalazł się zastanawiający zapis. W listopadzie 1936 roku święta ujrzała w wizji gromadę dzieci w wieku od 5 do 11 lat. „Otoczyły mnie wokoło i zaczęły głośno wołać: »Broń nas przed złem«”. Następnie zobaczyła Jezusa. „Powiedział mi, że jest przez dzieci ciężko obrażany” – napisała. „Ty je broń przed złem” – powiedział jeszcze Jezus. „Od tej chwili modlę się za dzieci, ale czuję, że nie wystarcza sama modlitwa” – zanotowała święta.

Czyżby już 5-letnie dziecko mogło poważnie obrazić Boga? Jeśli tak, oznaczałoby to również, że także w tym wieku człowiek może osiągnąć świętość. Tę świętość, która jest świadomym wyborem Boga – bo tylko ten może Boga wybrać, kto potrafi Go także odrzucić.

Jednak w przypadku dzieci jedno i drugie w ogromnej mierze zależy od wpływu, jaki na nie wywrą dorośli. To dla nas, wcześniej urodzonych, potężna szansa. I potężna odpowiedzialność.

TAGI: