Przecieram szlaki

GN 16/2019

publikacja 20.05.2019 06:00

O kobietach w Kościele i łączeniu roli matki z pracą na ważnym stanowisku mówi dr Barbara Jatta, dyrektorka Muzeów Watykańskich.

Przecieram szlaki henryk przondziono /foto gość

Agata Puścikowska: Od dwóch lat jest Pani szefową prestiżowego miejsca, które od wieków było kierowane przez mężczyzn. Było Pani trudno wejść w przestrzeń dotąd uważaną za „męską”?

Barbara Jatta: Muszę przyznać, że z perspektywy czasu oceniam moje początki w Muzeach Watykańskich bardzo pozytywnie. Nie było mi trudno rozpocząć pracę i działać, bo po prostu zostałam bardzo dobrze i z szacunkiem przyjęta przez współpracowników. Może dlatego, że wybrali mnie przełożeni, którzy doskonale mnie znali, znali moje umiejętności, sposób pracy, dokonania zawodowe.

Nie czuła Pani odrobiny ludzkiej zazdrości?

Jeśli nawet jakaś zazdrość była, to nie rzutowała na moją pracę. Miałam ten komfort, że byłam z zewnątrz – pracowałam wcześniej nie w Muzeach Watykańskich, lecz, przez dwadzieścia lat, w Bibliotece Watykańskiej. Przez lata rozwijałam się zawodowo, więc można powiedzieć, że stanowisko dyrektorki Muzeów Watykańskich było zwieńczeniem mojej kariery zawodowej. W pewnym stopniu na wybór na to stanowisko miała wpływ postać Jana Pawła II.

Znała go Pani?

To był papież mojej młodości, mojego dzieciństwa, wydawało mi się, że znałam go dość dobrze. Potem zdarzyło się tak, że poznałam go jeszcze bardziej: w 2011 roku zostałam poproszona o współorganizowanie wystawy dotyczącej pontyfikatu papieża Polaka. Przy tworzeniu ekspozycji współpracowało Muzeum w Wadowicach. Zresztą część eksponatów już po wystawie trafiła do Wadowic. Udało się stworzyć wydarzenie wyjątkowe, multimedialne, szeroko komentowane. Pomiędzy kolumnami przy placu św. Piotra ustawiono m.in. dużych rozmiarów fotografie Jana Pawła II, aż 27 zdjęć – po jednym z każdego roku pontyfikatu. Dostępne były też trzy monitory, na których wyświetlano filmy bardzo mocno związane z końcem pontyfikatu (gdy papież nie mógł już mówić i więcej przekazywał gestami niż słowami), momentem ogłoszenia jego śmierci i pogrzebem. Podczas przygotowywania wystawy prześledziłam wiele tekstów, książek, materiałów audio i wideo na temat Jana Pawła II. Dzięki temu jego nauka i postać stała mi się bliższa.

Wystawa okazała się ogromnym sukcesem.

To prawda. Nigdy na podobnych ekspozycjach organizowanych przez Watykan nie było tylu odwiedzających. Obecnie w tym samym miejscu – z lewej strony pl. św. Piotra – można oglądać również otwartą dla wszystkich bezpłatną wystawę z okazji 500-lecia śmierci Leonarda da Vinci, na którą zapraszam. Cieszy się ona powodzeniem i ludzie chętnie ją odwiedzają, ale to nie ta skala zainteresowania, która towarzyszyła wystawie o Janie Pawle II. Gdy wystawiłam na niej księgi pamiątkowe, zwiedzający zapisali ich… dziewięć tomów. To były wspaniałe świadectwa. Postanowiłam skatalogować je i wstawić między cenne, unikatowe przedmioty Biblioteki Watykańskiej. Jako jeden z wielu gości wystawę odwiedził – i też wpisał się do księgi – papież Benedykt XVI.

Łączyła Pani intensywną pracę zawodową z obowiązkami matki. Pewnie nie było łatwo.

W ciągu wielu lat pracy w Bibliotece Watykańskiej miałam pięciu kardynałów – szefów. Na moje szczęście wszyscy byli ludźmi otwartymi, bardzo pozytywnymi, którym zależało i na rozwoju miejsca, i na pracownikach. Podam przykład dobrej współpracy i pozytywnych relacji. Miałam już 40 lat, gdy oczekiwałam trzeciego dziecka. Byłam na stanowisku, miałam dwójkę starszych dzieci. Nie od razu powiedziałam przełożonemu o ciąży, czekałam do czwartego miesiąca. W końcu odważyłam się i oznajmiłam prefektowi – bezpośredniemu przełożonemu, że oczekuję dziecka. Przyjął wiadomość z wielkim uśmiechem i stwierdził, że to jest łaska Boża i że trzeba za nią dziękować. To naprawdę wielka ulga móc pracować z ludźmi, którzy darzą cię zaufaniem i profesjonalnie współpracują, a jednocześnie wspierają.

Czyli kobieca kariera w strukturach Kościoła jest możliwa?

Moje doświadczenia są bardzo pozytywne. Gdy przychodziłam do pracy w Bibliotece Watykańskiej, pracowały tam tylko trzy kobiety. Gdy po 20 latach odchodziłam stamtąd, pracowało już 50 pań – czyli połowa zatrudnionych. To pokazuje, że tak jak zmienia się społeczeństwo, zmienia się i Kościół. Zmiany społeczne dotyczące kobiet są widoczne i w Watykanie. Teraz, gdy jestem szefową Muzeów Watykańskich, kieruję tysiącem zatrudnionych, z czego mniej więcej połowa to kobiety. Podobne proporcje dotyczą też ważniejszych stanowisk w muzeach.

W Polsce po Pani nominacji przetoczyła się dyskusja na temat roli kobiet w Kościele. Stała się Pani pewnym symbolem…

Przyznam, że najpierw nie miałam świadomości, że tak może być, nie wiązałam swojej nominacji w żaden sposób z płcią, lecz po prostu z kompetencjami, profesjonalizmem. Potem, gdy zaczęłam jeździć po świecie, odkryłam, że dla kobiet ważna jest ta nominacja, że to może być odczytywane jako pewien znak. A może też wskazanie drogi, którą warto kroczyć. Cieszy mnie, że kolejne kobiety w strukturach watykańskich zajmują poważne stanowiska.

Co jest najtrudniejsze w Pani pracy?

Przyznam, że sprostanie wszystkim obowiązkom wymaga bardzo dobrej organizacji czasu pracy, ale też… wytrzymałości fizycznej. Bardzo często wyjeżdżam: w ciągu ostatnich dni odwiedziłam Paryż, Mediolan i Nowy Jork, a za chwilę jadę do Mediolanu, Ferrary i Neapolu. Z jednej strony to ważne, bym była w ruchu, z drugiej – muszę też być na miejscu, czuwać, działać i pracować z zespołem. Gdy rozpoczynałam pracę, czułam wyłącznie wielką radość, teraz prócz radości – bo lubię to, co robię – zmagam się z trudną rzeczywistością: planowaniem, realizowaniem zadań, ciągłym reagowaniem na pojawiające się problemy.

Gdy przyjęła Pani nominację, komentowano, że kobieta będzie rządzić wielkimi finansami. Muzea Watykańskie to instytucja przynosząca znaczne dochody.

Finansami zajmuje się specjalista, mój zastępca. Ważne, by w tak wielkiej instytucji mieć profesjonalnych współpracowników. Udało mi się stworzyć zespół, który nie tylko zawodowo współpracuje, ale też na poziomie relacji wspiera się i rozumie.

A jak obecnie łączy Pani rolę dyrektorki z rolą matki i żony?

Dwóch synów jest już dorosłych, najmłodszy ma prawie 16 lat. Gdy dostałam nominację, najmłodszy był w gimnazjum. Do dziś, kiedy mogę, staram się przyjeżdżać do domu na obiad, by mu towarzyszyć. To oczywiście skomplikowane. Staramy się z mężem tak organizować czas pracy zawodowej, by mieć przestrzeń dla rodziny. Mąż jest lekarzem, co wiąże się z częstymi wyjazdami i pracą w różnych porach. Natomiast gdy dzieci były małe, bardzo pomagała mi moja mama. Wiele jej zawdzięczam.

W marcu reprezentowała Pani Stolicę Apostolską na 63. sesji Komisji ONZ ds. Statusu Kobiet.

Tak, pojechałam do Nowego Jorku jako pierwszy wysłannik Watykanu.

Zostało to odebrane jako jasny sygnał, że Stolica Apostolska przywiązuje dużą wagę do obecności kobiet w swoich strukturach, także na kierowniczych stanowiskach. Jakie są Pani wnioski z tamtej sesji?

Rozmowy z kobietami z całego świata, dyskusje, spotkania były ogromnie ważne i dla mnie samej. Potwierdziło się to, co czuję: dla kobiet aktywnych zawodowo ogromnie ważne jest wsparcie, jakie otrzymują we własnym domu. Wiele kobiet, niezależnie od kraju, z którego przybyły, opowiadało właśnie o tym aspekcie. Szczególnie utkwiła mi w pamięci minister Pakistanu, przepiękna kobieta poruszająca się na wózku inwalidzkim, otwarta i aktywna, która mówiła, że wszystko, co osiągnęła, zawdzięcza swojej mamie i jej wsparciu. Poza tym podczas konferencji podkreślano rolę państwa czy samorządów, które powinny tworzyć struktury, rozwiązania prawne wspierające matki. Kobiety, jeśli otrzymają pomoc i mogą pracować w spokoju, rozwijają się.

A w jaki sposób Pani wspiera swoje pracownice?

Przyznam, że od razu chciałam otworzyć przedszkole dla dzieci pracowników. Okazało się jednak, że byłoby tak wiele dzieci, że po prostu nie moglibyśmy przyjąć wszystkich chętnych. Nie chcieliśmy nikogo wyróżniać i wykluczać, więc zrezygnowaliśmy z pomysłu organizacji własnej placówki. Ale każda mama lub każdy tata małego dziecka dostaje u nas specjalne stypendium na przedszkole. Nie ukrywam też, że jestem po prostu szczęśliwa, gdy moim pracowniczkom lub pracownikom rodzą się dzieci. Cieszą mnie otrzymywane od nich zdjęcia maluchów. Niedawno jedna młoda mama po urlopie macierzyńskim wróciła do pracy. To też cieszy – dajemy wiele przywilejów pracującym zawodowo mamom, chociażby skrócony czas pracy dla matek karmiących. Myślę, że teraz w ogóle młodym mamom, które są aktywne zawodowo, jest łatwiej. Gdy zaczynałam pracę w Bibliotece Watykańskiej, pewnych rozwiązań nie było. Byłam pierwszą kobietą – pracownicą tej instytucji, która urodziła dziecko. Można powiedzieć, że… przecierałam szlaki innym.

Jaka będzie przyszłość kobiet w Kościele?

Moja mama pracowała wyłącznie w domu, wychowując dzieci. Ja już łączę dwie role: matki i pracownika. Współczesne młode kobiety rzadko wyobrażają sobie inny scenariusz. I myślę, że Kościół to dostrzega i rozumie. Jak już mówiłam, społeczeństwo zmienia się, ewoluuje, a w Kościele jest podobnie: zmiany więc są ewolucyjne, nie rewolucyjne.

Dr Barbara Jatta - włoska historyk sztuki, ur. w 1962 r. w Rzymie. Pracowała w Bibliotece Watykańskiej, a od 2017 r. jest dyrektorką Muzeów Watykańskich. Mężatka, ma troje dzieci.