"Mały święty, ale gigant ducha"

Małgorzata Gajos

publikacja 05.05.2019 00:00

Twierdzili, że jest za młody, aby zostać świętym. Jego życie i cuda za jego wstawiennictwem pokazały coś zupełnie odwrotnego. W końcu Dominik Savio nie był zwykłym chłopcem.

"Mały święty, ale gigant ducha" Wikipedia Św. Dominik Savio.

9 marca 1857 Dominik Savio zwrócił się do swojego ojca Karola, by ten wziął jego modlitewnik i odmawiał z nim modlitwę o dobrą śmierć. Matka Brygida wybuchnęła płaczem, ojciec spełnił życzenie syna. Ostatnie słowa brzmiały: "Gdy wreszcie dusza moja stanie już przed Tobą, nie odrzucaj jej od oblicza Twojego, lecz racz mnie przyjąć na łono miłosierdzia Twego, bym chwałę Twoją wyśpiewywał wiecznie." Dominik odwrócił się na te słowa i rzekł: 

"Tak, to jest właśnie to, czego pragnę, śpiewać wiecznie chwałę Bożą... Do zobaczenia tato... O, jakie piękne rzeczy widzę." 

Tej nocy chłopiec narodził się do życia wiecznego w Niebie. 

 

On wrócił!

30 dni upłynęło od śmierci Dominika. Karol Savio bardzo przeżywał śmierć syna. Dominik go nawiedził. Stał w blasku światła. Ojciec nie potrafił wymówić ani słowa. W końcu wyjąkał: "Dominiku, Dominiku! Jak się czujesz? Jesteś już w Niebie?". Chłopiec potwierdził. Karol poprosił go o modlitwę za rodzeństwo, za siebie i za matkę, by i oni kiedyś mogli spotkać się z nim w Niebie. 

"Dobrze tato, będę się modlił."

Chłopcy z oratorium też czuli, że Dominik im towarzyszy. Wzywali go czasem, a ten im pomagał. Niektórzy w swoich zeszytach pisali: "Savio, pomóż mi!".

Niezwykły sen

Dominik Savio przyśnił się księdzu Bosko po roku od swojej śmierci. - Jak to się stało, że cię tutaj widzę? - zapytał ks. Bosko. - Przyszedłem pomówić z tobą - odpowiedział serdecznie Dominik. Ks. Bosko zapytał go o miejsce, w którym się znajdują, o tym czym święci rozkoszują się w Niebie. 

"Tego nie da się opowiedzieć. Czym są radości nieba, nie dowie się żaden człowiek śmiertelny, dopóki nie połączy się ze Stwórcą. W Niebie cieszymy się Bogiem, to wszystko!"

Jan Bosko zapytał także chłopca, o to co sprawiło mu największa pociechę w godzinie jego śmierci. 

"Tym, co mi przyniosło najwięcej otuchy i radości w chwili śmierci była obecność możnej i najmilszej Matki Zbawiciela. I powiedz to swoim synom. Nich nie przestają modlić się do Niej, dopóki im życia starczy".

Materiał i krawiec

Jak to się jednak wszystko zaczęło? Dominik Savio urodził się 2 kwietnia 1842 roku w rodzinie kowala i krawcowej. Jego rodzice odznaczali się gorliwością wychowawczą i religijną. Mama przekazała mu wesołość i subtelność, a przede wszystkim poczucie modlitwy. Ks. Giovanni Zucca w jednym z listów napisał: "Widywałem często małego chłopca, może pięcioletniego, w towarzystwie mamy, który przychodził na tył kaplicy, aby modlić się z niespotykanym jak na jego wiek skupieniem". Rodzice przygotowali go również starannie do Pierwszej Komunii Świętej. Gdy Dominik wracał do tego dnia, zawsze podkreślał, że był to dla niego najpiękniejszy dzień w życiu. Po powrocie do domu zapisał na kawałku papieru:

"Postanowienia z dnia mojej pierwszej Komunii świętej:

1. Będę się często spowiadał i kiedy tylko otrzymam pozwolenie od spowiednika, przystąpię do Stołu Pańskiego.
2. Będę święcił dni świąteczne.
3. Moimi przyjaciółmi niech będą Jezus i Maryja.
4. Raczej umrzeć niż zgrzeszyć."

Był to swoisty akt przymierza z Jezusem. Napisany niepewnym jeszcze pismem drugoklasisty. 

2 października 1854 roku Dominik spotkał ks. Bosko. - Co ksiądz o mnie myśli? Zabierze mnie ksiądz ze sobą do Turynu, abym się dalej uczył? 
Ksiądz Bosko wiedział, że mama chłopca była krawcową, więc odpowiedział: - Zdaje mi się, że jesteś dobrym materiałem.
- Na co może się przydać taki materiał?
- Z tego materiału można uszyć piękną szatę i ofiarować Panu Bogu. 

"Zatem ja będę materiałem, a ksiądz krawcem. Proszę mnie więc zabrać ze sobą i zrobić ze mnie piękną szatę dla Pana Boga".

Da mihi animas, caetera tolle

Dominik przybył do Turynu 29 października 1854 roku. W biurze ks. Bosko wisiał na ścianie napis po łacinie: "Daj mi dusze, resztę zabierz". Jan Bosko przetłumaczył go chłopcu. Dominik skomentował: "Zrozumiałem. Tutaj nie szuka się pieniędzy. Tutaj szuka się dusz dla Boga. Spodziewam się, że i moja dusza stanie się własnością Pana Boga".

W czasie pierwszego święta Niepokalanej, chłopiec oddał się pod Jej opiekę. Napisał też na karteczce kilka słów modlitwy:

"Maryjo, oddaję Ci moje serce. Spraw, aby zawsze należało do Ciebie. Jezu i Maryjo, bądźcie moimi przyjaciółmi. Proszę, sprawcie, bym umarł raczej niż miałbym popełnić choćby jeden grzech".

24 czerwca były imieniny ks. Bosko. W oratorium panowała radosna atmosfera. Ks. Bosko zwrócił się do chłopców z uśmiechem: - Uczciliście mnie bardzo pięknie, zatem muszę się wam odwdzięczyć. Niech każdy na karteczce napisze swoje życzenie. Jeżeli nie będziecie prosić o Palazzo Reale (Pałac Królewski), postaram się każdego zadowolić.

Dominik wyraził swoją prośbę w pięciu słowach: "Mi aiuti a farmi santo" (Pomóż mi zostać świętym). Ksiądz Bosko podał mu więc przepis na świętość. Składają się na nią trzy składniki: radość - poprzez odrzucenie wszystkiego, co niepokoi i zasmuca; obowiązki nauki i modlitwy; czynienie dobra innym - zawsze znajdzie się ktoś obok, kto będzie potrzebować pomocy, nawet jeśliby nas to miało trochę kosztować.

Wiosną 1856 roku Dominik wpadł na pomysł, by zgromadzić chłopców dobrej woli, którzy chcieliby czynić wspólne dobro. Stworzono "Towarzystwo Niepokalanej", które zatwierdził sam ks. Bosko. Wpłynęło ono bardzo pozytywnie na oratorium.

"Maryja uzdrowi moją mamę"

12 września 1856 roku Domini poprosił księdza Bosko o możliwość wyjazdu do domu rodzinnego w Mondonio. Dominik był przekonany, że jego mama jest chora, pomimo że nie dostał w tych dniach żadnej korespondencji z domu. Kobieta była w ciąży z czwartym dzieckiem. Księdzu Bosko powiedział, że Matka Boża chce ją uzdrowić. Kapłan zgodził się na wyjazd. Stan kobiety był rzeczywiście bardzo ciężki.. Chłopiec uściskał mamę, ucałował i wyszedł. Choroba natychmiast ustąpiła. Po pewnym czasie znajome Brygidy zobaczyły, że ma ona na szyi tasiemkę z kawałkiem materiału obszytym jak ubranko. Okazało się, że to Dominik założył je mamie podczas uścisku. Po powrocie do Turynu chłopiec zameldował ks. Bosko:

„Moja mama wyzdrowiała. To sprawiła Matka Boża, którą zawiesiłem na jej szyi”.

"Mamo, nie płacz. Idę do nieba"

W lutym 1857 roku Dominik zaczął zapadać na zdrowiu. Miał pojechać do domu. Wiedział, że już nie wróci do oratorium. Zapytał przed wyjazdem ks. Bosko, co może jeszcze zrobić dla Pana Boga. Usłyszał, by ofiarować swoje cierpienie. - I co jeszcze? - Ofiaruj swoje życie - odpowiedział ks. Bosko.

Pani Mollina, sąsiadka rodziny Savio, towarzyszyła rodzicom i chłopcu do końca. Wspominała: "Często widziałam Dominika w czasie ostatniej choroby. W ostatnich dniach widząc załamaną matkę, dodawał jej otuchy mówiąc: Mamo, nie płacz. Idę do nieba. Dominik mówił też, że widział Matkę Bożą i świętych. Byłam obecna do ostatniego momentu." 

Za młody, by być świętym?

W dwa lata po śmierci Dominika ks. Bosko przedstawił chłopcom z oratorium gotowy żywot Dominika Savio. Ta mała książeczka rozeszła się szybko w całym świecie salezjańskim i zdziała bardzo dużo dobra wśród młodzieży. Wkrótce zrodziła się potrzeba, aby podjąć działania mające na celu ogłoszenia Dominika świętym. Było to nie lada wyzwanie. Nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś tak młody został kanonizowanym. Rozpatrzeniem problemu miał się zająć monsignor Salotti, który wspominał dialog z papieżem.

- Ojcze święty, co myśli Wasza Świątobliwość na temat Dominika Savio?
- Co ja myślę? (...) On jest prawdziwym wzorem dla młodzieży naszych czasów.
- (...) Wielu uczyniło zarzut, że Savio jest za młody, aby wynosić go do chwały ołtarzy.
- To jeszcze jeden powód dla którego należy go kanonizować - oświadczył papież Pius X.

9 lipca 1933 roku Pius XI ogłosił Dominika Savio sługą bożym. To on nazwał go "duchowym olbrzymem" (chociaż chłopiec był niewielkiej postury) i ujął jego życie w trzech słowach: czystość, pobożność i apostolat.  

Cuda Dominika Savio

Siedmioletni Sabatino Albano był umierający z powodu ciężkiego zapalenie nerek. Lekarz podpisał już nawet orzeczenie zgonu. Chłopiec został uzdrowiony za przyczyną Dominika Savio.

Szesnastoletnia Maria Consuela Moragas z Barcelony złamała rękę w stawie łokciowym. Odmówiła nowennę do sługi bożego Dominika Savio i ręka stała się zupełnie zdrowa. 

Pius XII ogłosił chłopca błogosławionym w 1950 roku. Nastąpiły kolejne cuda za wstawiennictwem Dominika Savio. 

Maria Gianfreda doznała krwotoku wewnętrznego. Lekarze określili jej stan jako beznadziejny. I tu pomógł Dominik Savio. Kobieta mogła wrócić do swoich sześciu pociech.

Antonia Miglietta cierpiała na zapalenie opon mózgowych. Prosiła o pomoc Dominika, ze względu na czwórkę swoich dzieci. Została uzdrowiona 9 marca w dniu upamiętniającym śmierć Dominika. 

12 czerwca 1954 roku papież Pius XII ogłosił Dominika Savio świętym. Jest patronem ministrantów, młodzieży, matek, które są w stanie błogosławionym (szczególnie, gdy ciąża jest zagrożona) oraz małżeństw starających się o potomstwo.


Teksty, z których korzystałam:

Teresio Bosco, Dominik Savio, Wydawnictwo Salezjańskie 2001
Teresio Bosco, Rozmowy o księdzu Bosko, Wydawnictwo Salezjańskie 2014
Ks. Stanisław Szmidt SDB, Święci, błogosławieni, słudzy boży rodziny salezjańskiej, Wydawnictwo Salezjańskie 1997