Wzór z Królowej

Andrzej Macura

publikacja 30.04.2019 15:50

Garść uwag do czytań na Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski z cyklu „Biblijne konteksty”.

Maryja Królowa Polski ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość Maryja Królowa Polski
Czczona jest w Polsce na na świecie w wielu wizerunkach. Ale najważniejsze, by ją naśladować

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Liturgia z ciekawy zestawem czytań. Bo pokazującym Królową jako tę, której nieobce są klęski. Ale jednocześnie przypominającym do kogo należy zwycięstwo...

Czytania tej uroczystości pojawiają się w liturgii częściej. Dwa pierwsze zdążyłem już skomentować przy innej okazji. By jednak nie było widać tak ewidentnie, że z czasem mam coraz mniej do powiedzenia skorzystam w tym opracowaniu z tego, co napisałem wcześniej :) Ostatecznie nie o oryginalność tu chodzi....

1. Kontekst pierwszego czytania Ap 11,19a;12,1.3-6a.10ab

Apokalipsa św. Jana to na pewno pismo trudne. Zwłaszcza dla nas, żyjących całe wieki po jej powstaniu, nie bardzo umiejących wychwycić subtelne aluzje, pewnie znacznie bardziej czytelne dla współczesnych jej autorowi. Wbrew obiegowym opiniom nie jest to jednak księga dotycząca jedynie końca czasów. To w dużej części prorockie przedstawienie historii chrześcijaństwa. Oczywiście nie w ten sposób, że konkretną zapowiedź można przypisać konkretnemu wydarzeniu. Raczej zostało w niej pokazane, że pewne rzeczy są niezmienne i dzieją się ciągle. Apokalipsa to pokazanie tego, co się działo, dzieje i dziać się będzie w przeciągu wielu wieków na linii Kościół – siły zła. Od początku chrześcijaństwa aż do sądu ostatecznego, dnia w którym w pełni okaże się, że Jezus Chrystus jest Panem, że naprawdę zwyciężył. Można powiedzieć, że zapowiedzi Apokalipsy już się wypełniły, właśnie się wypełniają i wypełniać się będą aż do końca świata. To po prostu księga zawsze aktualna, w której żyjące w różnych okolicznościach pokolenia chrześcijan mogą widzieć swój los i swoje nadzieje.

Dotyczy to także fragmentu czytanego w uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski (a także Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny). Wzięty został on właśnie z tej części Apokalipsy, którą w „Biblii Tysiąclecia” zatytułowano „Wydarzenia wstępne wielkiego dnia Boga”. Czyli z tej, która nie sięga jeszcze końca czasów, ale ukazuje los Kościoła; ciągłą walkę z nim mocy zła. Walkę, która mimo przemijania wieków i różnych okoliczności sprowadza się zawsze do tego samego: nienawiści mocy zła wobec Chrystusa i Jego wybranych.  I niech to ogólne umiejscowienie czytanego w tę uroczystość tekstu wystarczy, bo dalsze doprecyzowanie mogłoby tylko ten jasny obraz zaciemnić :)

Czytany w tę uroczystość fragment Apokalipsy brzmi bardzo tajemniczo. To jednak wybór fragmentów z dłuższej wizji. O dziwo, wszystko wydaje się jaśniejsze, gdy czytać ten tekst bez opuszczeń i w szerszym kontekście. Tak więc go przytoczmy. Fragmenty wybrane jako czytanie – pogrubioną czcionką.

 

Potem Świątynia Boga w niebie się otwarła,
i Arka Jego Przymierza ukazała się w Jego Świątyni,

a nastąpiły błyskawice, głosy, gromy, trzęsienie ziemi i wielki grad.

Potem wielki znak się ukazał na niebie:
Niewiasta obleczona w słońce
i księżyc pod jej stopami,
a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.

A jest brzemienna.
I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia.
I inny znak się ukazał na niebie:
Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
- a na głowach jego siedem diademów.
I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię.
I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą,
ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.
I porodziła Syna - Mężczyznę,
który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną.
I zostało porwane jej Dziecię do Boga
i do Jego tronu.
A Niewiasta zbiegła na pustynię,
gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga,

aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.

I nastąpiła walka na niebie:
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie,
ale nie przemógł,
i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło.
I został strącony wielki Smok,
Wąż starodawny,
który się zwie diabeł i szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię,
został strącony na ziemię,
a z nim strąceni zostali jego aniołowie.

I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie:
«Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego
i władza Jego Pomazańca,

bo oskarżyciel braci naszych został strącony,
ten, co dniem i nocą oskarża ich przed Bogiem naszym.
A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka
i dzięki słowu swojego świadectwa
i nie umiłowali dusz swych - aż do śmierci.
Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy!
Biada ziemi i biada morzu -
bo zstąpił do was diabeł,
pałając wielkim gniewem,
świadom, że mało ma czasu».

A kiedy ujrzał Smok, że został strącony na ziemię,
począł ścigać Niewiastę, która porodziła Mężczyznę.
I dano Niewieście dwa skrzydła orła wielkiego,
by na pustynię leciała na swoje miejsce,
gdzie jest żywiona przez czas i czasy, i połowę czasu,
z dala od Węża.
A Wąż za Niewiastą wypuścił z gardzieli
wodę jak rzekę,
żeby ją rzeka uniosła.
Lecz ziemia przyszła z pomocą Niewieście
i otworzyła ziemia swą gardziel,
i pochłonęła rzekę, którą Smok ze swej gardzieli wypuścił.
I rozgniewał się Smok na Niewiastę,
i odszedł rozpocząć walkę z resztą jej potomstwa,
z tymi, co strzegą przykazań Boga
i mają świadectwo Jezusa.
I stanął na piasku [nad brzegiem] morza.

Hm.... Szczegóły trzeba będzie chyba sobie podarować. Najistotniejsze chyba będzie wyjaśnienie, że smok reprezentuje tu siły zła, a niewiasta... No właśnie. W apokaliptycznej niewieście miesza się ludzkość, Kościół i Maryja. Gdy w niewieście widzieć Maryję, to z całą pewnością jest ona tu jakby reprezentantką ludzi wybranych przez Boga – Kościoła. Uosabia go. Dla znających trochę teologię – nic dziwnego. Mariologia – czyli „teologia maryjna” jest częścią eklezjologii – „teologii Kościoła”. Upraszczając: w Maryi teologowie widzą najwybitniejszego członka Kościoła, a zarazem wzór, którego śladem powinni kroczyć inni. A prawdy wiary dotyczące Maryi nie są jedynie „perłami w koronie” samej Maryi, ale także wskazaniem dla nas: jak Maryja była poczęta bez grzechu, tak i my powinniśmy być od grzechu wolni;  jak Maryja dziewiczo zrodziła światu Boga, tak i my, Kościół, powinniśmy go światu dawać; jak Maryja wzięta została do nieba, tak i my z ciałem i duszą mamy się tam znaleźć. Niewiasta z tej sceny jest więc w pewnych momentach bardziej Kościołem w innych wyraźniej Maryją.

Już więc wiemy kto to smok, kto Niewiasta. Co w tej scenie się dzieje? Przedstawmy tylko, upraszczając, główne wątki. Niewiasta rodzi Syna, Jezusa Chrystusa. To Maryja, najlepsza cząstka ludzkości, Kościoła. Smok chce go pożreć, ale nie daje rady: Dziecko zostaje porwane do Boga. To Chrystus, którego  smok, szatan, chciał zniszczyć. Dlatego zresztą doprowadził swoimi knowaniami do tego, że został On zabity. Ale On zmartwychwstał i wstąpił do nieba. Teraz jest bezpieczny, smok nic już Mu nie może zrobić. Bo z nieba smoka już wyrzucono. Został pokonany. Teraz smok jest na ziemi i świadom, że przegrał i że ma już mało czasu, stara się z całych sił dopaść tych, którzy są jeszcze na ziemi.  Ściga więc Niewiastę, która pozostała na ziemi; ściga Kościół, który przeżywa swój czas próby (czego obrazem jest pustynia – Niewiasta zbiegła na pustynię). Jak to czytamy w tej wizji, smok, jest na Niewiastę rozgniewany i nie mogąc jej zniszczyć (nie mogąc zniszczyć Kościoła) rozpoczyna walkę z  jej dziećmi; z tymi, „co strzegą przykazań Boga i mają świadectwo Jezusa”.

Już wszystko mniej więcej jasne, prawda? Chrystus zwyciężył, moce zła już zostały pokonane. W wymiarze kosmicznym szatan nie ma już nic do powiedzenia. Ale strącony póki co na ziemię próbuje zniszczyć te dzieci Boże, które jeszcze na ziemi przebywają.

Piękne i pouczające. Nieraz dziwimy się, skąd w świecie tyle zła. Dlaczego dobrzy w zasadzie ludzie nagle przemieniają się w mordujące innych bestie; skąd w zwykłych ludziach czasem tak wielkie zepsucie, tyle nienawiści, tyle kłamstwa. Ano stąd, że źródłem tego zła nie jest jedynie słaba ludzka natura, a śmiertelnie ranny i dlatego wściekły smok, diabeł, szatan. Warto o tym pamiętać, gdy widzimy, że ktoś jest zły. Tak naprawdę w swej naturze nawet najgorszy człowiek jest dobry. Ale ta natura została zraniona przez grzech. I dlatego może w niej działać Zły. Umiejmy potępiać zło, złu się przeciwstawiać, ale nigdy nie potępiać człowieka, z człowiekiem walczyć....

2. Kontekst drugiego czytania Kol 1,12-20

Pochodzące z Listu św. Pawła do Kolosan drugie czytanie to jeden spójny fragment składający się z dwóch części. Pierwsza to końcówka zachęt, jakie św. Paweł daje mieszkańców Kolosów (w. 12-14). Druga to swoiste wyznanie wiary, hymn ku czci Chrystusa.

Paweł najpierw więc zachęca adresatów listu do dziękczynienia Ojcu za dar dany przez Jezusa. Ten dar to „uwolnienie spod władzy ciemności”, odpuszczenie grzechów i przeniesienie do królestwa Syna. Tego Syna, który jest… i o tym już w drugiej części. Przytoczmy tekst czytania, dodając jeszcze wiersze do 20. Tekst czytania – pogrubioną czcionką.

Bracia: Dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On to uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów.

On jest obrazem Boga niewidzialnego – Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy to Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone.

On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. I On jest Głową Ciała – Kościoła. On jest Początkiem. Pierworodnym spośród umarłych, aby sam zyskał pierwszeństwo we wszystkim. Zechciał bowiem Bóg, aby w Nim zamieszkała cała Pełnia i aby przez Niego znów pojednać wszystko z sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach, wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża.

Wywód Pawła jest dosyć skomplikowany i nadaje się na niejeden opasły tom rozważań egzegetów i teologów. Ale upraszczając… Zwraca uwagę, że:

  • Jezus jest obrazem Boga; nie musi to znaczyć że jest Bogiem, bo przecież i człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Ale na pewno znaczy, że Jezus dobrze Boga przedstawia, objawia.
     
  • Jezus jest pierworodnym wobec stworzenia. Czyli zrodzonym, nie stworzonym. A skoro zrodzonym, to równym Bogu w Jego naturze. Bo przecież jak człowiek rodzi człowieka, a żyrafa żyrafę, tak Bóg rodzi tylko Boga. Resztę stwarza.
     
  • Wszystko co jest, zostało stworzone w Jezusie. Wszystko, to znaczy zarówno świat materialny, jak duchowy. Łącznie ze wszystkimi zastępami bytów duchowych (Trony, Panowania itd.).
     
  • Wszystko stworzone jest przez Niego i dla Niego. Ale nie będziemy się wikłać w tłumaczenie jak rozumieć owo „przez”.
     
  • Jezus jest przed wszystkim, czyli przed stworzeniem. A wszystko co istnieje ma swoje istnienie w Nim.

Podsumowując: Paweł pokazuje Jezusa jako Boga. Czyli stwórcę świata. Tego świata, w którym jak wiemy, i do czego czyni aluzję św. Paweł w dalszej części tekstu, dokonał się dramat grzechu.

W ostatniej zaś części tekstu jest mowa o tym, czego dokonał Jezus: ponownego pojednania stworzenia ze Stwórcą.

  • Jezus jest głową Kościoła. Jakby sam w sobie, jako kierująca resztą głowa Ciała, przyprowadza do Boga Jego stworzenie. To stworzenie, które po grzechu pierwszych rodziców stało się niezdolnym do powrotu do Boga o własnych siłach.
     
  • Jezus, będąc też człowiekiem (nie tylko Bogiem) jest Pierworodnym spośród umarłych, pierwszym, który wraca do Boga. Ciągnie za sobą innych. Zwraca również uwagę stwierdzenie, że Jezus jest "Początkiem". Księga Rodzaju, Ewangelia Jana rozpoczynają się od słów "na początku". Chodzi o stworzenie. Podobnie Ewangelia św. Marka zaczyna się od słowa "początek". Nasuwa to nieodparcie skojarzenia, by w dziele odkupienia widzieć nowe stworzenie...
     
  • Najbardziej chyba karkołomne… W Jezusie zamieszkała cała Pełnia (Pleroma, po polsku trudno dziś znaleźć w sieci dobre wytłumaczenie tego terminu). Czyli jakby w Jezusie dochodzi do pojednania dwóch światów dotąd skłóconych. Bożego i materialnego. W Nim świat znów staje się jeden.

Ciekawe prawda? Bo rodzi się pytanie o los tych, którzy nie chcą być blisko Boga. Nie tylko ludzi, ale przede wszystkim diabła i jego aniołów. Ale to już pozostawiam rozmyślaniom czytelników.

3. Kontekst Ewangelii J 19,25-27

Kontekst tego akurat fragmentu Ewangelii Jana jest wyjątkowo dobrze znany: to opowieść o męce i śmierci Jezusa. Scena rozgrywa się na i pod krzyżem. I jeśli coś trzeba tu zauważyć, to przede wszystkim to, że jest to, jak ujmują to zarówno bibliści jak i kaznodzieje, swoisty testament Jezusa. Czy jego znaczenie ogranicza się do troski o Matkę czy ma jakąś szerszą wymowę będzie już zależało od interpretacji tego wydarzenia.

Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.


4. Warto zauważyć

  • Najmniej istotne, ale ciekawe. Zarówno Matka Jezusa jak i jej siostra noszą to samo imię. Dziwne, prawda? Niekoniecznie. To mocna ilustracja prawdy, że siostrami czy braćmi w Biblii nieraz nazywa się kuzynów. Bardzo istotne, gdy chodzi o spory czy Jezus miał rodzeństwo.
     
  • Gdyby Jezus faktycznie miał rodzeństwo, raczej mało prawdopodobne, by oddał swoją matkę pod opiekę „ucznia, którego miłował”, Jana. Testament z krzyża pokazuje, że Maryja więcej dzieci nie miała.
     
  • Jeśli Jan symbolizuje tu Kościół – a Ewangelia Jana Pełna jest symboli – to Maryja staje się tu z woli Jezusa Matką Kościoła, matką wierzących.
     
  • W kontekście święta Maryi Królowej Polski.... Mamy Królową, która zna cierpienie. Straszne, okrutne cierpienie zadane przez ludzką podłość. No i chyba dość  znaczące, że do końca stała pod krzyżem Syna. Wiernie do końca...

5. W praktyce

  • Martwimy się nieraz, że Chrystus jest przez dzisiejszy świat prześladowany, że prześladowany jest Jego Kościół. Nic nadzwyczajnego. Tak było jest i – o ile jest przed nami jeszcze doczesne przyszłość  – także będzie. Szatan zawsze będzie się wysilał, by dopaść potomków Niewiasty, imając się różnych sposobów. Ale on już przegrał. Chrystus zwyciężył. Naprawdę zwyciężył. I do nas, jego przyjaciół, należy wieczność. Warto wobec różnych szykan i prześladowań nie popadać w pesymizm.
     
  • Stać pod krzyżem... To na pewno postawa potrzebna, kiedy trzeba pogodzić się z cierpieniem. Własnym albo bliskich. Ale to przede wszystkim znaczy być Jezusowi do końca wiernym. W każdej sprawie.

    Każdej czyli jakiej? Ha. Znamy przykazania. Nie kłaniać się opcjom politycznym, tylko Bogu; nie używa Boga w politycznych przepychankach. Pozwolić świętować niedzielę. Szanować rodziców. Szanować życie, także nienarodzonych. Pamiętać o dobru wspólnym (w kontekście 7 przykazania), pamiętać, że nie wolno swoich celów osiągać kłamstwem. No i cała etyka dotycząca szóstego i dziewiątego przykazania. Do tego jeszcze „nie pożądaj rzeczy”. Czy w tych kwestiach chcemy stać wiernie pod krzyżem? Nie czy stoimy: czy chcemy stać i już mamy przygotowane wymówki?

    A przecież to nie wszystko. Nakarmić głodnych, napoić spragnionych, przyodziać nagich. Przyjąć przybyszów! Tak, przyjąć przybyszów. Odwiedzać chorych i więźniów.... A to też nie wszystko. Choćby jeszcze kwestia przebaczania. Albo traktowanie władzy jak służby. Czy naprawdę chcemy stać pod krzyżem, nawet jeśli to boli, czy wolimy wybierać, które ze wskazań Jezusa zachowamy, a które nie?