Cierpliwy aż do śmierci

Maciej Kalbarczyk; GN 13/2019

publikacja 03.05.2019 06:00

Prorokował, wypraszał uzdrowienia, wskrzeszał. Błogosławiony Michał Giedroyć pokazywał innym, jak w zwykłej codzienności odnaleźć Boga.

Kult bł. Michała Giedroycia trwa nieprzerwanie  od XV wieku. Wikipedia Kult bł. Michała Giedroycia trwa nieprzerwanie od XV wieku.

To niesamowite, jak dużo Bożego zamieszania robi ta niepozorna postać – mówi „Gościowi” s. Marzena Władowska, przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Świętej Jadwigi Królowej Służebnic Chrystusa Obecnego. Błogosławiony Michał Giedroyć jest jednym z patronów tej wspólnoty.

Biali augustianie

Urodził się ok. 1420 r. w Giedroyciach, małej miejscowości położonej nieopodal Wilna. Pochodził z rodu litewskich kniaziów. Od dzieciństwa doświadczał własnej ułomności, dojrzewając do zrozumienia męki Chrystusa. Dużo chorował, co ostatecznie doprowadziło go do niepełnosprawności: miał krótszą nogę, poruszał się o kuli. Otoczenie nazywało go chromym. – Z tego powodu czuł się trochę wyalienowany, ale się nie załamywał. Skoro nie mógł być rycerzem, szukał innych sposobów wyrażania swojej młodzieńczej siły: pogłębiał życie duchowe, starał się służyć innym. Z myślą o chorych wykonywał naczynia, w których kapłani zanosili im Najświętszy Sakrament – opowiada s. Władowska.

Jako nastolatek Michał obserwował, jak jego rodzina wspiera dzieła realizowane przez Kościół. Mając styczność z prężnie działającymi na Litwie tzw. białymi augustianami, zaczął poważnie myśleć o życiu zakonnym. Przeszkodą pozostawała jednak niepełnosprawność. – To go długo hamowało przed podjęciem decyzji o wstąpieniu do zgromadzenia, a niewykluczone, że wzbudzało także opór samych zakonników. Do dzisiaj choroba stanowi utrudnienie lub wręcz przeszkodę w realizacji tej formy powołania – tłumaczy s. Władowska.

W wieku czterdziestu lat Michał Giedroyć ostatecznie wstąpił do Zakonu Kanoników Regularnych od Pokuty w Bystrzycy na Litwie (obecnie Białoruś). Krótko po przyjęciu do wspólnoty wraz ze współbraćmi przybył do Krakowa, gdzie w latach 1461–1465 studiował na uniwersytecie. Tam zdobył tytuł bakałarza i rozpoczął nowicjat. Białych augustianów, do których wstąpił, w Krakowie nazywano markami, byli bowiem związani z miejscowym kościołem św. Marka Ewangelisty.

Rozmowa i modlitwa

Pomimo niepełnosprawności ze względu na swoje pochodzenie i ukończone studia Michał mógł ubiegać się o dopuszczenie do święceń. Zamiast tego wybrał los zwykłego brata zakonnego i przez resztę życia pełnił funkcję zakrystiana. Poprosił przełożonych, aby przydzielili mu celę znajdującą się przy wejściu do świątyni. Chciał być jak najbliżej Boga i ludzi. – Wierni, którzy wchodzili do kościoła, musieli przejść obok jego drzwi. Był zawsze otwarty na spotkanie i rozmowę. To nie był zakrystian, który tylko krzątał się tu i tam – mówi s. Władowska.

Kontaktu z br. Michałem szukali głównie ludzie potrzebujący wsparcia i dobrej rady. Zawsze starał się doprowadzić swoich rozmówców do bliższego spotkania z Bogiem. Kronikarze opisujący życie zakonnika zanotowali, że dzięki jego wstawiennictwu wiele osób zostało wyleczonych m.in. z febry i innych dokuczliwych chorób. Jedna z kobiet odzyskała zdrowie po dotknięciu szaty zakrystiana, kiedy służył do Mszy św. Przypisywano mu m.in. wstrzymanie modlitwą szalejącego pożaru i przepowiedzenie upadku klasztoru marków w Bystrzycy. Pewnej matce objawił przyszłe losy jej synów: jeden został księdzem, drugiego skazano na karę śmierci.

Błogosławiony Michał Giedroyć poświęcał wiele czasu na modlitwę przed Ukrzyżowanym i obrazem Maryi w kościele św. Marka (zarówno krzyż, jak i obraz Matki Bożej zwanej Giedroyciową są tam do dzisiaj, podobnie jak wizerunki błogosławionego i jego grób). Spowiednikowi wyznał, że podczas modlitwy przed krzyżem przemówił do niego Chrystus. Według tradycji usłyszał słowa: „Bądź cierpliwy aż do śmierci, a dam ci koronę życia”.

Wielowiekowy kult

Realizując swoje powołanie, br. Michał Giedroyć zaprzyjaźnił się z niezwykłą grupą ludzi, dzięki którym XV wiek został nazwany felix saeculum Cracoviae (szczęśliwym wiekiem Krakowa). Należeli do niej: św. Jan z Kęt, św. Stanisław Kazimierczyk, św. Szymon z Lipnicy, sługa Boży Izajasz Boner i sługa Boży Świętosław Milczący. Spotykali się oni, aby rozmawiać o stanie swoich dusz i umacniać się w wierze. W ich towarzystwie skromny zakonnik dojrzewał do jeszcze bliższej relacji z Bogiem, do tego samego inspirował swoich przyjaciół. Kiedy 4 maja 1485 r. zmarł w czasie modlitwy, nikt nie miał wątpliwości, że odszedł człowiek święty. Na jego pogrzeb przybyły tłumy.

Po śmierci br. Michała działy się kolejne cuda, m.in. uwolnienie od złego ducha opętanej kobiety, uzdrowienie mężczyzny kulawego od urodzenia, wskrzeszenie topielca wyłowionego po trzech dniach od utonięcia, szczęśliwe rozwiązanie kobiety, która przez lata nie mogła doczekać się potomka, wskrzeszenie martwo urodzonego dziecka i dwunastoletniego chłopca.

Opisane cudowne wydarzenia są dobrze udokumentowane. Nic zatem dziwnego, że kult Michała Giedroycia trwa nieprzerwanie od XV wieku. W czasach współczesnych do odnowienia pamięci o br. Michale przyczynił się ks. prof. Wacław Świerzawski, późniejszy biskup sandomierski. Zaczął on przygotowywać drogę do procesu kanonizacyjnego zakonnika, pomógł także w organizacji obchodów 500. rocznicy jego śmierci. Kiedy w 1990 r. zakładał zgromadzenie jadwiżanek wawelskich, zachęcił siostry do zgłębiania duchowości błogosławionego. – Kiedy odkrywałam postać Michała, uderzyło mnie, że szedł on radykalnie w poprzek mentalności współczesnego świata nastawionego na sukces, show i ekshibicję; świata, który nie tolerował tego typu bohaterów. Mnie postać ta zafascynowała swoją pokorą, cierpliwością i mądrością. Choć doświadczał wielu trudów i ograniczeń, w sferze ducha był całkowicie wolny, podłączony do Bożego serca i dlatego cudownie skuteczny – mówi s. Władowska.

Obecnie w kościele św. Marka w drugi piątek każdego miesiąca odbywają się modlitwy za wstawiennictwem bł. Michała Giedroycia. Wierni proszą o uzdrowienie duchowe i fizyczne. – Jeden pan był praktycznie umierający, a wrócił do zdrowia i teraz czuje się dobrze. Mówi wprost, że zawdzięcza to bł. Michałowi. Od lat ma z nim bliską relację – opowiada s. Władowska.

Łącznik

Kult bł. Michała Giedroycia rozwija się nie tylko w Polsce, ale także na Litwie. Tamtejsi wierni nazywali go błogosławionym, zanim jeszcze zostało to potwierdzone przez Watykan. Działający w Wilnie franciszkanie mają zamiar sprowadzić tam relikwie zakonnika, przygotowują także poświęcony mu ołtarz. – Dla naszych wschodnich sąsiadów to jest szczególny moment. Michał Giedroyć był przecież Litwinem. Biskupi litewscy bardzo przeżywają beatyfikację i zbliżające się dziękczynienie – mówi s. Władowska. Rozmówczyni „Gościa” dodaje, że osoba błogosławionego może również pozytywnie wpłynąć na relacje polsko-litewskie. Jej zdaniem dzięki niemu obydwa narody mogłyby przestać skupiać się na trudnych sytuacjach z przeszłości i zacząć szukać tego, co wspólne w Chrystusie. – Nie ma lepszych łączników niż święci – dodaje jadwiżanka.

Obecnie trwają prace nad nadaniem patronatu bł. Michała Giedroycia zakrystianom i osobom niepełnosprawnym. Do kanonizacji potrzebne są dobrze udokumentowane cuda, które wydarzyły się w ostatnim czasie. Siostra Władowska zaznacza jednak, że nie chodzi o to, aby je na siłę „wyprodukować”. – Oczywiście, dalej będziemy się w tej intencji modlić, ale od kanonizacji ważniejsze jest to, że Bóg posługuje się bł. Michałem, abyśmy zbliżyli się do Chrystusa i Jego Matki. Myślę, że przesłanie zakonnika może trafić także do osób młodych, które szczególnie tęsknią za doświadczeniem Chrystusa w codzienności. Michał był prawdziwym mistrzem w robieniu małych, zwykłych rzeczy w wielki sposób. I wśród tej zwyczajności był niezwykle szczęśliwy – podsumowuje s. Władowska.