Szósty zmysł

Jacek Dziedzina; GN 13/2019

publikacja 29.04.2019 06:00

Czy w dobie facebookowych pyskówek, twitterowych skrótów myślowych, dyktatury klikalności, żółtych i czerwonych pasków w TV, błyskotliwych memów i wyścigu fake newsów ktoś jeszcze praktykuje… rozeznawanie duchowe?

Szósty zmysł canstockphoto

Luksus dla mistrzów duchowości czy „metoda” dostępna dla wszystkich ochrzczonych? O rozeznawaniu duchowym słyszał chyba każdy chrześcijanin, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że dziś hasło to brzmi jak echo zamierzchłych czasów. Nie dość że „rozeznanie”, co samo w sobie zakłada jakiś ponadprzeciętny wysiłek umysłu, to jeszcze „duchowe”, co najczęściej kojarzy się „branżowo”, jako obszar przeznaczony dla „fachowców” od duchowości.

W centrum Kościoła

Kultura medialno-komunikacyjna, w jakiej żyjemy i jaką tworzymy, kojarzy się ze wszystkim, tylko nie z tym, co można rozumieć pod pojęciem rozeznawania duchowego. Tempo przepływu newsów (prawdziwych i zmyślonych) oraz pospiesznych komentarzy sprzyja złudzeniu uczestnictwa w samym „centrum życia”, ale nie daje najczęściej żadnej orientacji w terenie. Tym bardziej konieczne wydaje się dzisiaj formowanie do rozeznania duchowego.

Termin jest związany z duchowością ignacjańską, ale nie o samą metodę (a już na pewno nie o żadną „technikę”) w tym miejscu chodzi. Rozeznawanie duchowe jako pewien styl życia, namysłu, odczuwania, postrzegania świata i komunikacji z Bogiem i człowiekiem, a wreszcie podejmowania decyzji rozumnych i oświeconych światłem wiary wykracza daleko poza wszelkie umiejętności, które można wytrenować (choć i tutaj, jak we wszystkim, praktyka czyni mistrza). Papież Franciszek od poczatku pontyfikatu daje do zrozumienia, że chce postawić rozeznawanie w centrum wszelkiego działania i podejmowania decyzji w Kościele jako naturalną część życia w łasce, a nie jako ekskluzywną metodę dla wybranych. W marcu ubiegłego roku papieska intencja modlitewna była właśnie taka: „Aby cały Kościół uznał pilną potrzebę formacji do rozeznania duchowego w aspekcie indywidualnym i wspólnotowym”. A w orędziu na Światowy Dzień Modlitwy o Powołania w 2017 r. napisał m.in.: „Dzisiaj bardzo potrzebujemy rozeznania i proroctwa”. Rozeznanie to dotyczy nie tylko powołania do kapłaństwa czy życia konsekrowanego. Papież napisał, że choć każdy ma swoją drogę, to zawsze „chodzi o słuchanie, rozeznawanie i życie tym Słowem, które wzywa nas z wysoka”. W tym samym roku, podczas spotkania z włoskimi instytutami świeckich, powiedział: „Rozeznawać to znaczy odróżniać rzeczy istotne od drugorzędnych; zdobywać mądrość, aby rosła z dnia na dzień, dzięki czemu będzie można zobaczyć, jakie są obowiązki, które trzeba podjąć, i jakie zadania są priorytetowe. Dotyczy to rozeznawania osobistego, ale także wspólnotowego, do którego nie wystarczy tylko indywidualny wysiłek”.

Wszystko badajcie

Rozeznawanie duchowe stanowi jeden z centralnych tematów w „Ćwiczeniach duchowych” św. Ignacego Loyoli. Założyciel jezuitów przełożył na regułę życia wezwanie św. Pawła: „Wszystko badajcie, a co szlachetne, zachowujcie. Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5,21), a także przestrogę św. Jana Apostoła: „Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie” (1 J 4,1). To dwa fragmenty Nowego Testamentu, które mówią o rozeznawaniu duchowym. Jego istotę trafnie opisuje o. Józef Augustyn SJ: „Obserwując to, co dzieje się w nas, łatwo dostrzegamy, iż podlegamy wielu różnym impulsom, pragnieniom, natchnieniom wewnętrznym, uczuciom. Najczęściej nie jest łatwo od razu, jakby spontanicznie, odruchowo stwierdzić, które z nich pochodzą z »pożądania ciała«, a które z nich są »dążeniem ducha«. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się prowadzić do dobra, może okazać się tylko jego pozorem; i odwrotnie, to, co odruchowo oceniamy nieraz jako zbędne czy nawet złe, może okazać się prawdziwym dobrem. Rozeznawanie duchowe nie dotyczy tylko wyboru pomiędzy złem a dobrem, ale także szukania wśród wielu różnych dobrych możliwości tej jednej, lepszej dla mnie, którą Bóg pragnie mi ofiarować. Rozeznawanie duchowe służy więc nie tylko do poznania i odrzucenia »złych poruszeń« wewnętrznych, ale także do odkrycia tych dobrych, ofiarowanych tylko mnie; przez nie właśnie Bóg we mnie działa” (fragment rozważań rekolekcyjnych pt. „Adamie, gdzie jesteś?”).

Masz to w sobie

Święty Ignacy Loyola pisał: „Zdarza się często, że Pan działa na naszą duszę, poruszając ją i przynaglając do wykonania takiej czy innej czynności. Przemawia w głębi duszy bez słów, pociągając ją całą do swojej Boskiej miłości w taki sposób, że nie możemy się oprzeć temu Boskiemu działaniu”. A skąd mamy wiedzieć, że wybraliśmy dobrze? Święty Ignacy zalecał obserwację siebie, stanu swojego ducha po podjętej decyzji, a także by po dokonaniu rozeznania duchowego i podjęciu decyzji jeszcze raz w modlitwie odwołać się do Ducha Świętego i – jak pisze o. Zygmunt Kwiatkowski SJ – niejako „spojrzeć Panu Bogu w oczy, aby w tym spojrzeniu odczuć Jego aprobatę dla tego, co zostało zdecydowane, czy dostrzec brak tej aprobaty”.

Można mówić o rozeznawaniu charyzmatycznym zwykłym i nadzwyczajnym. To pierwsze może być dane każdemu człowiekowi, otwartemu na łaskę, szukającemu prawdy. Jest to bliskie temu, co Kościół nazywa „zmysłem wiary”. Człowiek wyczuwa, że dzieje się coś dobrego, i idzie za tym. Jesteśmy zdolni do rozpoznania dobra, za którym warto iść. Przecież dary Ducha Świętego, które otrzymaliśmy na chrzcie i bierzmowaniu, to nie magiczne zaklęcia, tylko rzeczywiste prowadzenie. Każdy z nas może wskazać swoje wewnętrzne poruszenie, racjonalnie niewytłumaczalne, a jednak pełne światła. Niektórym dane jest także rozeznanie charyzmatyczne nadzwyczajne. To umiejętność wyrażenia pewnego sądu o zagadnieniach niedostępnych rozumowi. Phillippe Madre pisał, że normalne działanie rozumu wcale nie zostaje wtedy „zawieszone”, ale jest w danym momencie oświecone jakimś nadzwyczajnym światłem dla dobra człowieka.

Ciężar decyzji

Nie ma wątpliwości, że rozeznawanie duchowe nie należy do popularnych dzisiaj stylów życia. Możliwe, że większość problemów społecznych, ale też w samym Kościele, bierze się z tego, że brakuje odwagi podjęcia wysiłku i odwagi rozeznania. Skutkuje to nie tylko pospiesznymi komentarzami, ferowaniem pochopnych wyroków i tworzeniem takiej kultury komunikacji, w której nie ma za bardzo czasu na właściwy ogląd sytuacji. Skutkiem braku rozeznawania jest także brak umiejętności podejmowania decyzji wiążących na całe życie. Hiszpański jezuita Carlos G. Vallés pisał, że „większość decyzji na świecie podejmuje się raczej przez niepodejmowanie żadnej decyzji i pozwolenie, by sprawy toczyły się swoim własnym biegiem”. Nazywał to zjawisko „lenistwem woli”. Lepiej pozwolić, żeby zadecydował „los” lub znajomi czy rodzina. Byle nie czuć ciężaru odpowiedzialności i żyć nieustannie „między” i „od do”. Wiele lat temu socjologia niemiecka wprowadziła termin pasujący do tego typu postaw. Zaczęto mówić o „społeczeństwie doznań”, w którym nie liczy się kształtowanie dojrzałego charakteru, ale nieustanne gromadzenie kolejnych wrażeń, życie fragmentami, bez wizji całości. Dla św. Ignacego z Loyoli natomiast jasność celu i perspektywa to warunki dobrego wyboru. W „Ćwiczeniach duchowych” pisał, że „oko naszej intencji winno być proste”, czyli wpatrzone wyraźnie w jeden, nadrzędny cel. Jeśli wiem, dokąd idę, łatwiej podejmuję konkretne kroki. Nic nie rozwija bardziej niż kolejne etapy przełamywania lenistwa woli czy lęku przed ryzykiem. A nie ma lepszego sposobu na rozeznanie, czy dokonuję dobrego wyboru, niż podjęcie decyzji.

Dla odważnych

Franciszek nie bez powodu kładzie tak wielki nacisk na rozeznawanie. Podpowiada mu to nie tylko jego formacja jezuicka. Złożona rzeczywistość życia społecznego, politycznego, ale też duchowego, cała sieć zależności i uwikłań, w jakie potrafimy się wplątać, sprawiają, że Kościół musi dziś jeszcze bardziej podjąć wysiłek rozeznawania. To być może jeden z powodów, dla których papieska adhortacja „Amoris laetitia” spotkała się ze sporym niezrozumieniem czy obawą. Konieczność rozeznawania konkretnych sytuacji konkretnych osób, którym życie (często na skutek własnych złych wyborów) nie ułożyło się w sposób „regularny”, nie jest łatwe i przyjemne, ale jest dzisiaj znakiem czasu dla całego Kościoła. I nie oznacza „rozmywania doktryny”, tylko podniesienie poprzeczki wszystkim: i spowiednikom, i penitentom. – Rozeznanie ma być przejściem z tym człowiekiem pewnej drogi wiary – mówił w rozmowie z GN ks. Przemysław Drąg, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin. – Wizja Franciszka to wizja prorocza. On mówi: zachowujcie to, co było dawniej, ale zapraszam was też do czegoś więcej. My mamy zrobić wszystko, żeby człowieka do Jezusa przyprowadzić, bardzo różnymi drogami. Jedną z nich jest droga rozeznania.