Tato, ja pójdę za ciebie

ks. Zbigniew Wielgosz; Gość tarnowski 13/2019

publikacja 30.04.2019 06:00

Karol Franciszek Kurpaska został rozstrzelany przez Niemców, mając zaledwie 22 lata. Dzięki jego bohaterstwu ocalała duża rodzina.

Wioletta i Józef Kurpaskowie z wielkim pietyzmem przechowują zdjęcie Karola. ks. Zbigniew Wielgosz /foto gość Wioletta i Józef Kurpaskowie z wielkim pietyzmem przechowują zdjęcie Karola.

Ksiądz proboszcz Bogusław Hajnas otwiera księgę metrykalną parafian z Samocic. – Zapisy są jeszcze z XIX wieku – mówi, wertując kolejne stronice zapisane łacińskimi wywijasami. Na ostatniej pozycji z 1917 roku znajduje Karola Franciszka Kurpaskę, syna Józefa i Franciszki z domu Curyło. – Niedawno, bo z okazji 100-lecia niepodległości, jego historia została przypomniana jako wyjątkowa. Wójt Bolesławia mówił, że mamy w Samocicach bohatera, którego losy trzeba dokładnie zbadać i opisać. Zlecił to historykowi. Wpis do księgi metrykalnej niestety więcej ukrywa niż ujawnia. Z życia Karola Franciszka, które zaczęło się tutaj, pojawia się jeszcze jedna informacja, że w 1939 roku został zabrany przez Niemców i rozstrzelany. O Karolu często mówili mi jego najbliżsi krewni – dodaje duszpasterz.

Blisko Boga

Niedaleko kościoła w Samocicach znajduje się ojcowizna Kurpasków. Tutaj stał drewniany dom, w którym na świat przyszło 12 dzieci – siedmiu synów i pięć córek: Helena, Kazimierz, Waleria, Karol, Stanisław, Rozalia, Zofia, Bolesław, Tadeusz, Aleksander, Zyta i Gabriel, który zmarł w wieku 7 lat. Do dzisiaj z całej 12 żyje troje dzieci. – Nie było łatwo utrzymać tak liczną rodzinę, ale czas dzieciństwa wspominam dobrze. Czuliśmy, że rodzice się kochają i to dawało nam poczucie bezpieczeństwa. Tata uczył nas, że tylko zgoda daje szczęście, więc kłótnie na nic się nie przydadzą. I to nam zostało na całe życie, bo nigdy jako rodzeństwo nie wadziliśmy się o spadki, ziemie, majątki. Żyliśmy zgodnie i tak żyć uczyliśmy nasze dzieci – mówi pani Zyta Bigos, siostra Karola. Kurpaskowie żyli blisko Boga. Codzienna modlitwa, niedzielna Msza św., aktywne włączanie się w budowę kościoła w Samocicach. Ojciec Karola należał nawet do komitetu budowy świątyni. Nie żałował ani swoich, ani synowskich rąk do pracy przy wznoszeniu domu dla Boga. – Niedziela bez Mszy św. była nie do pomyślenia. Pewnego razu padało. Wyszłyśmy z siostrą do kościoła na Mszę św. zbyt późno i szybko wróciłyśmy do domu, bo Eucharystia się już zaczęła. Ojciec kazał nam więc iść do Bolesławia do kościoła, żebyśmy po bożemu spędziły niedzielę – mówi pani Zyta.

Żyjcie uczciwie!

Czym zajmowali się Kurpaskowie? – Mama opiekowała się nami i całym domem. Mieliśmy gospodarstwo, a tata hodował konie dla polskiego wojska. Był nawet prezesem Związku Hodowców Koni i miał na tym polu poważne zasługi. Z zarobionych pieniędzy ze sprzedaży zwierząt kształcił dzieci. Edukacja była dla niego bardzo ważna i chciał nam zapewnić jak najlepszą przyszłość – podkreśla pani Zyta. Karol ukończył gimnazjum w Dąbrowie Tarnowskiej. Po maturze odbył służbę wojskową. Służył w 6. Pułku Strzelców Podhalańskich, stacjonował m.in. w Warszawie. – Brat był średniego wzrostu, miał czarne włosy, niebieskie oczy – opisuje pani Zyta. Zapamiętała ważne dla niej na całe życie słowa Karola: „Żyjcie uczciwie! Choćbyście nie wiem gdzie się ukryli, Pan Bóg was widzi”.

Broń i donos

Według pani Zyty Karol wracał do domu po kampanii wrześniowej. – Mówił, że odwiedza nas tylko na chwilę, ale wówczas nie wiedziałam, co to miałoby znaczyć. Brat przywiózł ze sobą pistolet i zdarzyło się, że mama poprosiła go, by pojechał na pole kukurydzy odpędzić gawrony. Ktoś usłyszał strzały i zapamiętał, że to od Kurpasków. W grudniu w Samocicach zjawili się Niemcy. Zażądali od ludzi zdania broni, m.in. od Józefa Kurpaska. Gospodarz miał się stawić z bronią w Dąbrowie Tarnowskiej. – Tato, ja pojadę oddać. Ty jesteś tu potrzebny. Nie wiadomo, co by z tobą zrobili – uprosił ojca Karol i pojechał do miasta. Szczęśliwie wrócił z Dąbrowy, ale najgorsze miało dopiero nadejść…

Prośby nic nie dały

To była grudniowa sobota 1939 roku. Przed dom Kurpasków podjechała ciężarówka z przyczepą. Wysiedli z niej Niemcy, którzy przyjechali po Karola. Z pewnością dowiedzieli się wcześniej, że był żołnierzem Wojska Polskiego i mógł stanowić zagrożenie dla okupantów. Poza tym wcześniej oddał broń… Ojciec chłopaka znał doskonale niemiecki, próbował więc ratować syna, wyjaśnić sytuację. – Przecież oddał broń! Zostawcie go w spokoju – mówił Józef. – Jeśli powiesz, że masz niemieckie korzenie, zostawimy ci syna. Albo wydaj tych, którzy mają broń we wsi – usłyszał. – Ja jestem Polakiem i nikogo nie wydam, o żadnej broni nic nie wiem – odpowiedział Józef. Niemiec wyciągnął więc pistolet i grożąc ojcu Karola, wysyczał, że jakby połknął taką kluskę (nabój), to inaczej by odpowiadał. Prośby i błagania ostatecznie nic nie dały. Karol przygotował się do wyjścia: włożył płaszcz, a Zyta, wówczas dziewięcioletnia dziewczynka, podała mu kapelusz…

Spóźniłeś się

Las Buczyna w Zbylitowskiej Górze jest ostatnim świadkiem życia Karola i 33 innych mieszkańców powiatu dąbrowskiego, którzy zostali zabrani przez Niemców i tutaj przywiezieni… – Karola zabrali w sobotę, a już w poniedziałek pełen niepokoju ojciec pojechał do tarnowskiego więzienia, żeby zapytać o syna. Szwab wziął kajet do ręki, zaczął szukać wśród nazwisk aresztowanych. – Spóźniłeś się – powiedział i pokazał czarny krzyżyk nakreślony przy Karolu Kurpasce – opowiada pani Zyta. 22-letni młodzieniec został rozstrzelany razem z pozostałymi mieszkańcami powiatów dąbrowskiego i tarnowskiego. W sumie Niemcy zamordowali na Buczynie około 10 tys. obywateli polskich.

Zdjęcie jak relikwia

Starego domu Kurpasków w Samocicach już nie ma. Ale ojcowizna przetrwała i teraz gospodarzy tam bratanek Karola, Józef. – Niemcy otoczyli cały dom. Karol to widział, udało mu się jednak prześlizgnąć do środka. Matka dała mu wówczas chleb i różaniec. Chleb wziął Niemiec, gdy sprawdzał, czy chłopak nie ukrywa tam broni. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że Karol poszedł za ojca. Zginął, by Józef, mój dziadek, mógł przeżyć i być z rodziną. Karol uważał, że tak będzie najlepiej dla wszystkich. Oddał życie dla ratowania całej rodziny – podkreśla Józef Kurpaska.

W domu pana Józefa i jego żony Wioletty przechowuje się zdjęcie Karola. Pani Wioletta traktuje je jak relikwię. Z szarego tła patrzą na nas jasne oczy młodego żołnierza. – Dziadek, ojciec Karola, bardzo przeżywał tę stratę. Codziennie chodził na Mszę św. W naszym kościele parafialnym znajduje się tablica upamiętniająca wszystkich, którzy zginęli w czasie II wojny światowej. Ale wśród nich Karol jest wyjątkowy. Dzięki jego ofierze ocalała duża rodzina – dodaje pan Józef. Pani Wioletta podkreśla natomiast, że pamięć o Karolu jest bardzo żywa w całej rodzinie. – Staramy się raz w roku pojechać do Zbylitowskiej Góry, zapalić znicz, złożyć kwiaty. Pamiętamy o nim – mówi pani Wioletta. Sprawę Karola Franciszka Kurpaski na polecenie bp. Andrzeja Jeża rozpatruje specjalna komisja. Czy młodzieniec z Samocic ma szansę być kimś więcej niż bohaterem? Czas pokaże…