Kościół na własność?

Coraz częściej spotykamy się z taką czy inną formą “wyrzucania z Kościoła” inaczej myślących. Coraz mniej – mam wrażenie - pytania o to, czego chce od nas Bóg. Przecież każda ze stron wolę Boga zna najlepiej.

Kościół na własność?

“Kościół nie jest własnością pseudoreformatorów. Nie mogą więc zmieniać Kościoła, bo on do nich nie należy” – przeczytałam. Bez wątpienia jest to prawda. Ale tylko jej część. Równie dobrze można bowiem powiedzieć: Kościół nie jest własnością tych, którzy kurczowo trzymają się tradycji. Nie mogą zatrzymywać Kościoła w jego podążaniu za wskazaniami Ducha Świętego. To także będzie zdanie prawdziwe. Kościół nie jest bowiem własnością żadnego człowieka ani żadnej grupy ludzi. Kościół należy do Boga. Jest nie tylko ludzką instytucją, podlegającą ludzkim prawom i zasadom. I nie według ludzkich pomysłów powinien postępować.

Oczywiście nie znaczy to, że ludzkie prawa i zasady nie mogą lub nawet nie powinny mieć w nim zastosowania. Ludzkie prawa i zasady zwykle wynikają z dążenia do jakiegoś dobra. Historia wskazuje, że czasem szybciej dostrzegają je ludzie od Kościoła oddaleni czy wręcz będący w nim w konflikcie. Niemniej pierwotnym drogowskazem dla Kościoła powinno być dobro, które wskazuje Ewangelia. Niezależnie, kto pierwszy na nie wskazał: swój czy obcy. Ostatecznie zawsze wskazał nam na nie Bóg.

Zdania takie, jak wspomniane na początku, sygnalizują tylko tyle, że mówiący nie zgadza się z tymi, którym wpływania na Kościół zakazuje. A jednak nie można ich zignorować: to zdania zrywające wspólnotę i przerywające dialog. Tymczasem w Kościele jesteśmy wszyscy razem. „W rzeczach koniecznych jedność, w wątpliwych wolność, we wszystkich miłość” - mówił św. Augustyn. Do tego zdania warto dodać jeszcze jedną uwagę: rozróżnienie między “koniecznym” a “wątpliwym” należy do Kościoła. Nie do jego poszczególnych członków.

Coraz częściej spotykamy się z taką czy inną formą “wyrzucania z Kościoła” inaczej myślących. Coraz mniej prób wniknięcia w to, co leży u źródeł ich myślenia czy jak rozumieją słowa, których używają. Coraz mniej prób dotarcia do sedna. Coraz mniej – mam wrażenie - pytania o to, czego chce od nas Bóg. Przecież każda ze stron wolę Boga zna najlepiej i nie ma w tej kwestii żadnych wątpliwości. Duch Święty musi się dostosować.

Spotykamy się z takimi postawami codziennie. Oczywiście, nie tylko w Kościele. Ale w Kościele ma to wymiar szczególnie bolesny. Wolą Boga wobec nas jest jedność. Jedność, ale nie jednolitość. Jedność, ale niekoniecznie i nie we wszystkim jednomyślność. Jedność, ale z pewnością niejednakowa wrażliwość. Pojednana różnorodność.

Boimy się różnorodności. Być może dlatego, że zbyt niepewni jesteśmy tego, kim jesteśmy. Być może dlatego, że różnorodność kwestionuje nasze utarte i wygodne przekonania. Nieustannie domaga się nawrócenia. Przede wszystkim od nas samych.

– Odnowa nastąpi tylko wtedy, gdy będziemy słuchać Pana, pozwalając, by to On nas przemienił, i wraz z Nim będziemy nadal czynić dobro – przypomniał papież niemieckim katolikom. Warto, by to zdanie usłyszeli wszyscy.

TAGI: