Boży coaching. To ci się opłaca

Fronda

publikacja 05.04.2019 15:45

Jak Biblia może pomóc w terapii.

 Boży coaching. To ci się opłaca mat.pras.

Niektórzy uważają, że coaching to magia i techniki okultystyczne. W najlepszym wypadku – praktyki o wątpliwych
i kontrowersyjnych podstawach teoretycznych i filozoficznych. Zauważają, że coaching posługuje się pustymi słowami-wytrychami, jak samorozwój czy samorealizacja, które można wypełnić dowolną treścią.
Przyroda nie znosi próżni. Sprawdźmy, co się stanie, jeśli te puste słowa-wytrychy wypełnimy biblijną treścią. By stały się kluczami do wejścia – na drogę zbawienia.
Prezentowana książka wypełnia lukę na rynku poradników napisanych przez certyfikowanych psychoterapeutów. Otrzymujemy poradnik przygotowany przez psychoterapeutę, który w przystępny sposób odnosi ugruntowaną naukową wiedzę do Bożego przekazu dotyczącego człowieka.
Autorka stara się odpowiedzieć na poniższe pytania:
•    Czy asertywność prowadzi do egoizmu, a wysoka samoocena do pychy?
•    Czy prawdziwa wiara jest w stanie uchronić nas od depresji, lęku, niekontrolowanego gniewu? Czy można naprawdę wierzyć i równocześnie nosić w sobie zgorzknienie, smutek i nieprzebaczenie?
•    Czy korzystanie z pomocy psychologa, coacha jest wyrazem braku wiary?
•    Biblia i terapia – czy istnieje jakiś wspólny mianownik?
•    Czy najlepszym coachem nie jest Ten, który nas wszystkich powołał do życia?

Autorka przybliża również zagadnienia związane z emocjami, w tym lękiem i gniewem. Omawia również kwestie związane ze zmianą i przebaczeniem, a także smutkiem i depresją.

Książka została zilustrowana humorystycznymi rysunkami autorstwa Jana Tatury.  

Zapraszamy do lektury.     

Nie jest to katolicki savoir vivre ani też psychologiczny gniot coachingowy. Nie jest też typowym poradnikiem z gatunku „jak przetrwać wśród ludzi i nie zwariować”. Jest to podręcznik poznania samego siebie jako jednej z dróg dotarcia do Prawdy. Pierwsi chrześcijanie lubili się zachęcać: gnothi seautón – poznaj samego siebie, i zaraz dodawali – a w ten sposób poznasz Chrystusa. Autorka dzięki rzetelnej wiedzy i bogatemu doświadczeniu pomagania innym zna się na ludziach. A to najlepsza rekomendacja dla książki. Proponuje czytelnikowi podróż w głąb siebie z paschalną nadzieją natrafienia na światło Chrystusa wśród mroków egzystencji. A nadziei potrzebuje wiele kwestii stawianych w książce: jak radzić sobie z cieniem własnej przeszłości, jak przepracować dawne bolesne relacje z innymi, jak „chwycić za rogi” byka nadmiernych emocji, gniewu, depresji, jak zgłębić anatomię przebaczenia, jak wziąć w życiu azymut na dobro… Prawdziwa egzystencjalna silva rerum. Na szczęście autorka ma świadomość, że bez wiary w Boga wszystkie ludzkie odpowiedzi mają za krótkie ręce. Nie sięgną istoty sprawy.

ks. dr Robert Skrzypczak


„Książka Boży coaching to świetne lekarstwo dla zagubionych, poszukujących, ale także tych, którzy już się odnaleźli. Małgorzata Kornacka napisała wspaniałą, bliską memu sercu książkę, bo dostała niezwykły dar. Bożą instrukcję obsługi człowieka. I korzysta z niej bez oporu. Uważajcie, bo jeszcze i Was, z Bożą Pomocą, uzdrowi”!

Dorota Łosiewicz, publicystka    

 

„Małgorzata Kornacka, strona po stronie ukazuje, w jaki sposób prowadzić zajęcia rozwoju osobistego w sposób głęboko zakorzeniony w Biblii.
Książkę znakomicie się czyta. Może dlatego że Autorka lubi słuchać?
Boży coaching to opowieść, o tym, czego nie widać. O naszej potężnej, emocjonalnej, a ukrytej pod wodą górze lodowej, z której na powierzchni wystaje jedynie biały wierzchołek. Autorka nie boi się nurkowania głębinowego i odkrywania tego, co wstydliwe, zakryte, schowane przed ludźmi”.

Marcin Jakimowicz, dziennikarz

 

Kiedy rozpoczynałam pracę nad książką, chciałam opowiedzieć o tym, w jaki sposób Biblia może wspomóc terapię. Gdy ją kończyłam, zrozumiałam, że piszę o tym, w jaki sposób proces terapii, coachingu i wiedza psychologiczna mogą pomóc w nawróceniu.

Małgorzata Kornacka

        
O Autorze:     
MAŁGORZATA KORNACKA
psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo- -behawioralny, doradca zawodowy, trener Kompasu Kariery, trener rozwoju osobistego. Wykładowca w Gdańskim Archidiecezjalnym Kolegium Teologicznym. Pomysłodawczyni i współautorka warsztatów dla kobiet „Jak Judyta”. Jest żoną od ponad dwudziestu lat i mamą dwójki nastolatków.

www.malgorzatakornacka.pl

Fragment książki – Boży coaching - na następnej stronie


PUŁAPKI

Niewidzialne okulary, które zniekształcają moje widzenie świata. Pułapki, które wywołują lęk, gniew, smutek, poczucie winy. Czy przypominamy Kaja z baśni o „Królowej śniegu”? Kto zna prawdziwy obraz rzeczywistości? Definicja nawrócenia: „Moje myśli nie są waszymi myślami ani Moje drogi nie są waszymi drogami”. Kto decyduje, o czym myślisz? Wiara rodzi się ze słuchania a zatem: uważaj, co do siebie mówisz, bo może okazać się, że słuchasz.

Choć ciągle czuję się młodo, to jednak ostatnio zaczyna mi doskwierać kłopot z czytaniem małych literek. Podczas obiadu u mojej przyjaciółki przymierzyłam jej okulary – wrażenie było piorunujące. Zaczęłam dostrzegać szczegóły, których wcześniej nie widziałam, zmienił się kontrast i całość była wyraźniejsza. Przed włożeniem okularów wydawało mi się, że wszystko widzę dokładnie…

Podobnie może być z naszym patrzeniem na świat, możemy być pewni, że widzimy bez zniekształceń, a tymczasem być może mamy na nosie okulary, które nas ciągle oszukują.

Psychologia nazywa je „zniekształceniami poznawczymi”, czyli błędami w myśleniu. Wszyscy im ulegamy. Co więcej każdy z nas może mieć swoje „ulubione” zniekształcenia poznawcze. Funkcjonują one jak pułapki, w które wpadamy. Nie mając świadomości, że gdzieś jest wykopany dół, idziemy, pewnie stawiając kroki, aż tu nagle okazuje się, że tkwimy w dole, z którego trudno wyjść i że po prostu daliśmy się oszukać. Te pułapki mogą stać się treścią myśli automatycznych i narobić nam niezłego zamieszania.

Aaron T. Beck – psychiatra, twórca terapii poznawczo- -behawioralnej, który właśnie zapoczątkował badania w zakresie zniekształceń poznawczych, zauważył, że podtrzymują one objawy zaburzeń lękowych i depresji. Dalsza praktyka dowiodła, że te same zniekształcenia mogą wpływać również na problemy małżeńskie. Co więcej, córka Aarona, Judith Beck zauważyła, że osoby, które trafiały do jej gabinetu z powodu problemów z nadwagą, również ulegały zniekształceniom poznawczym (które w tym przypadku podtrzymywały ich nieprawidłowe funkcjonowanie w zakresie jedzenia).

Te same mechanizmy wpadania w pułapki funkcjonują również w przypadku uzależnień. Te pułapki mają zatem nieograniczone pole rażenia: depresja, lęki, problemy małżeńskie, zaburzenia jedzenia, uzależnienia…

Poniżej przegląd najpopularniejszych pułapek: Zapoznając się z nimi, zastanów się, proszę, czy któreś z nich nie wydają ci się znajome. Może znajdziesz tu swoje „ulubione” pułapki? Zastanów się, czy chcesz im dalej ulegać.

Katastrofizacja – polega na przewidywaniu przyszłości w najgorszym wariancie. Na przykład: nie zdam tego egzaminu, ośmieszę się, na pewno zachoruję na śmiertelną chorobę, będę miał wypadek. Dlaczego katastrofizacja to pułapka? Ponieważ nie znamy przyszłości. Możemy tylko przypuszczać, że coś się stanie, ale nie mamy możliwości stwierdzić czegoś z pewnością. Nawet jeśli 14 razy zdawaliśmy egzamin na prawo jazdy, to możemy przypuszczać, że go nie zdamy po raz kolejny, ale nie mamy pewności, że tak się stanie – dopóki tak się nie stanie. A my z całą pewnością stwierdzamy, że i tym razem oblejemy. Jeden z wariantów przyszłości, który się jeszcze nie zdarzył, przyjmujemy za pewnik. Dlaczego? Bo takie mamy doświadczenie i to nam podpowiada nasz rozsądek. W ogóle nie zastanawiamy się nad faktem, że przewidujemy przyszłość i traktujemy nasze przepowiednie jak pewnik. Odczuwamy wtedy napięcie, lęk, nasz organizm wchodzi na orbitę stresu, a my przecież w gruncie rzeczy tylko wyobrażamy sobie hipotetyczny wariant rzeczywistości. Co więcej, nasze myśli wpływają na nasze zachowanie i przypominamy wtedy zajączka, który chce pożyczyć sekatorek… Nasz zajączek nie dość, że przewidywał przyszłość, to jeszcze czytał w myślach.

Czytanie w myślach polega na zakładaniu tego, że wiemy, co myślą inni i przypisywaniu im naszych własnych przekonań i intencji. „Na pewno pomyślą, że jestem głupi. Ona to zrobiła specjalnie.” Ta pułapka często wiąże się z lękiem przed złą oceną w oczach innych. Z drugiej strony może wynikać z przekonania, że wiem lepiej niż inni. Tak się składa, że żadne z nas nie ma ekraniku na czole, który wyświetlałby nasze myśli. Może być i tak, że posiadasz intuicję i że często zdarza ci się trafnie odczytać czyjeś intencje. Tym gorzej dla ciebie. Ponieważ zdarza ci się to często, możesz bardzo łatwo wpaść w pułapkę, że będziesz myśleć, że umiesz zrobić to zawsze.

Generalizacja – polega na nadużywaniu takich słów jak: zawsze, nigdy, wszystko. Na podstawie jednej sytuacji wyciągamy szerokie wnioski na przykład: zawsze chodzisz brudny, ciągle mnie lekceważysz, nigdy mnie nie szanujesz. Generalizacja redukuje rzeczywistość, nie pozwala dostrzec szczegółów, które mogą być bardzo istotne. Utwierdza nas w naszym spojrzeniu i naszych przekonaniach. Pomaga osądzać siebie i innych. Warto zwrócić uwagę na szczególnie groźne połączenie: generalizacja + katastrofizacja: „nigdy się nie zmienisz / nie zmienię, zawsze już taka / taki będziesz”. Ten wariant nie daje szans na zmianę. Odbiera nadzieję.

Personalizacja – przypisywanie sobie powodu czyjegoś zachowania. „Musiałem być niemiły, skoro ten człowiek źle na mnie spojrzał”. Przecież mógł krzywo na mnie spojrzeć, bo właśnie bolał go ząb. Personalizacja w dużej mierze wywołuje poczucie winy. Co ciekawe, sprawia, że jestem skupiony na sobie: „to przeze mnie”. A stąd już krok do etykietowania.

Etykietowanie – przypisujemy innym etykietkę, która redukuje osobę i cały potencjał, który w niej jest: „ty idioto, ofermo, głupku, jestem debilem…”. Takie stwierdzenia ranią, godzą w tożsamość i poczucie wartości, odbierają nadzieję, niszczą pozytywny obraz siebie – przecież jestem głupkiem, to po co się starać. Najczęściej wypowiadamy je w złości, zapominając, że to nie jest cała prawda, o ile w ogóle jest to prawda o drugim człowieku. To, że ktoś często rozlewa mleko, nie oznacza przecież, że jest ofermą, tylko, że często rozlewa mleko. Może przecież równocześnie świetnie śpiewać lub naprawiać łodzie podwodne. Wraz z etykietowaniem często idzie w parze nadużywanie imperatywów – nieuzasadnione używanie takich słów jak „muszę, trzeba, powinieneś, nie wolno”.

Imperatywy mają konkretną funkcję: kształtują w nas poczucie obowiązku i odpowiedzialność. Jednak nadużywanie ich, może wywoływać w nas frustrację, poczucie winy, gniew. Zbyt częste stosowanie tych słów może skutkować stawianiem sobie lub innym wygórowanych wymagań. Ich niespełnienie będzie wywoływać w nas napięcie. Nadużywanie imperatywów często idzie w parze z perfekcjonizmem, który karmi się również myśleniem czarno-białym.

Myślenie czarno-białe – dostrzeganie tylko dwóch skrajnie rożnych alternatyw. Żartobliwie mówiąc: „jak nie w kożuchu, to bez majtek” – innymi słowy „wszystko albo nic”. „Albo jest cudownie albo do niczego. Albo wszystko ma sens albo nic nie ma sensu. Albo będzie tak jak zaplanowałem, albo będzie kompletną klapą”. I grupa pułapek, które skutecznie utwierdzają nas w naszym punkcie widzenia, stanowiąc „dowody” dla naszego programu:

◊ Uzasadnienie emocjonalne – oceniamy rzeczywistość przez pryzmat własnych uczuć, opieramy się na nich, zamiast na faktach: „na pewno źle mi poszło, bo po prostu tak się czuję” i nieważne, że fakty mówią coś innego.

◊ Lekceważenie pozytywnych informacji – niebranie pod uwagę lub umniejszanie pozytywnych faktów: „po prostu mi się udało, ale tak naprawdę nie umiem tego zrobić”.

◊ Filtr mentalny (selektywna uwaga) – tutaj jest jeszcze gorzej: nie biorę pod uwagę pozytywnych aspektów, skupiam się tylko na negatywnym szczególe:

„Przypaliłam sernik”. Nie dostrzegam tego, że: pamiętałam o czyichś urodzinach, zrobiłam zakupy, przystroiłam stół. Skupiam się tylko na tym, że przypaliłam sernik (i to naprawdę nie ma znaczenia, że wszystkim smakował). Filtr mentalny sprawia, że odrzucamy informacje sprzeczne z naszym programem. To bardzo istotna pułapka. Pracowałam ostatnio z człowiekiem, który miał traumatyczne dzieciństwo, doświadczał przemocy, odrzucenia. W wieku 18 lat uciekł z domu i stał się bezdomnym. Opowiadając o tym zdarzeniu, stwierdził: „jak kompletnym trzeba być debilem (etykietowanie), żeby zamiast wynająć gdzieś pokój i podjąć pracę, zdecydować się na ucieczkę z domu na ulicę”. Zapytałam, jakie miał o sobie zdanie, kiedy podejmował ucieczkę. Odpowiedział, że fatalne. Zapytałam go: skoro tak, to jakim cudem mając o sobie fatalne zdanie, mógł planować dla siebie lepszą przyszłość? Przecież to by było sprzeczne z jego wewnętrznym programem: skoro jestem beznadziejny, to nic mi się nie należy.

I na koniec tej grupy pułapka z fajerwerkami:

◊ Wyolbrzymianie negatywnych aspektów, umniejszanie pozytywnych – czyli przesada „przypaliłam sernik, czyli do niczego się nie nadaję”.

Czasem myślę, że jesteśmy jak Kaj z baśni Andersena o Królowej Śniegu. Do jego oka i serca wpadły okruchy złego zwierciadła i całkiem zniekształciły jego patrzenie. Problem Kaja polegał między innymi na tym, że nie miał świadomości tego, co się stało. Patrzył na świat i był przekonany, że widzi go bez zniekształceń – wszystko mu się zgadzało. I tylko Gerda wiedziała, że to jest nieprawda, że Kaj się bardzo zmienił. Potrzebujemy spojrzenia drugiej osoby, żeby wiedzieć, jak jest naprawdę – nasze spojrzenie może być zniekształcone. A co jeśli wszyscy nosimy w sobie odłamki lustra, które wykrzywia świat i nie pozwala nam widzieć go we właściwy sposób? (…)