Trudna jest ta mowa

Ukazywanie we wspólnocie słabości i wzajemne akceptowanie jej to harmonia, której pragnie Bóg – mówił wczoraj papież Franciszek. Trudna jest ta mowa.

Trudna jest ta mowa

Drobna informacja. Pośród wielu innych wydaje się niegodna zauważenia. Papież Franciszek przed wczorajszą audiencją generalną spotkał się z grupą osób chorych na Alzheimera, należących do chóru “Tęcza”. Podczas krótkiego spotkania padły ważne słowa. Papież mówił o swoim przekonaniu, że ukazywanie we wspólnocie naszej słabości i wzajemne akceptowanie jej to harmonia, której pragnie Bóg. “Tęcza” już nie nie doskonałości, ale niedoskonałości.

Trudna jest ta mowa. Trudno jest przyjąć czyjąś niedoskonałość i zaakceptować człowieka takim, jakim jest. Różne mogą być obszary niedoskonałości: fizyczne, psychiczne, moralne... Nawet jednak w tym ostatnim przypadku, nie godząc się na zło, trzeba przyjąć człowieka. Dostrzec jego wartość. Słabość wymaga pomocy, potrzebuje naszego zaangażowania. To nie jest wygodne, nierzadko wymaga wyrzeczeń. Trudno zaakceptować czyjąś słabość.

Jeszcze trudniej jednak zgodzić się na własną słabość. Na to, że my nie jesteśmy ani nieśmiertelni, ani idealni. Także w nas istnieją obszary niedoskonałości: fizyczne, psychiczne, moralne. Także my potrzebujemy przebaczenia, przyjęcia, dostrzeżenia naszej godności i pomocy.

Chciałoby się wierzyć, że jesteśmy samowystarczalni i niczego od nikogo nie potrzebujemy. Chciałoby się wierzyć, że jesteśmy idealni, albo wystarczy tylko pył strząsnąć. Są ludzie, którzy desperacko próbują w to wierzyć i uciekają od innych, bo każda bliska relacja stwarza ryzyko ujawnienia słabości.

Tu leży sedno. Tym, co nas zbliża i tworzy między nami więź jest nasza niedoskonałość. Podobna lub zupełnie inna, ale wspólna: nikt nie jest od niej wolny. To ona pokazuje, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. To ona tworzy wspólnoty. Samowystarczalne “wolne elektrony” mogą stworzyć tylko skupiska.

Ukazywanie we wspólnocie słabości i wzajemne akceptowanie jej to harmonia, której pragnie Bóg – mówił Franciszek. Ujawnienie niedoskonałości jest ryzykowne. Wymaga odwagi. Ale jest jedyną drogą do pełni człowieczeństwa, które realizuje się w relacjach z drugim człowiekiem. Jest jedyną drogą do wzajemnej miłości. A właśnie tego pragnie dla nas Bóg.

Dziś ludzi słabych, chorych, także po prostu starszych czy potrzebujących pomocy świat usuwa z pola swojego widzenia. Nie wiedząc nawet, że traci swoje korzenie, mądrość i własne życie. Tak, łatwiej biec naprzód bez obciążeń. Ale... dokąd? I po co?