Nadzwyczajni

Marcin Jakimowicz; GN 8/2019

publikacja 27.03.2019 06:00

Ogłoszenie o diakonacie stałym wprowadzonym w jednej z diecezji wywołało internetową jatkę i pokazało wielką ignorancję komentatorów. Przy okazji dostało się też nadzwyczajnym szafarzom. Kim są mężczyźni z obrączkami, których widzimy w prezbiterium?

Szafarze podczas Mszy św. na Zalewie Rybnickim. Przemysław Kucharczak /Foto Gość Szafarze podczas Mszy św. na Zalewie Rybnickim.

Metropolita łódzki abp Grzegorz Ryś stosownym dekretem wprowadził w archidiecezji łódzkiej diakonat stały. Równocześnie powołany został Ośrodek Formacji Diakonów Stałych. Kto by pomyślał, że ta krótka notatka wywoła tak wielką internetową dyskusję i rozpali do czerwoności fora dyskusyjne? Często padały zarzuty o „protestantyzacji Kościoła” (choć przecież diakonat znany jest od czasów apostolskich i funkcjonuje w Kościołach Wschodu). Inni oburzeni pisali o „świeckich przy ołtarzu” podczas, gdy diakoni… nie są przecież osobami świeckimi. Pomieszanie z poplątaniem. Przy okazji dostało się też nadzwyczajnym szafarzom Komunii Świętej. Powróciła stara śpiewka: „Ja od świeckiego Komunii nie przyjmę”. Rozmawiałem z wieloma znajomymi nadzwyczajnymi szafarzami i, co ciekawe, poza internetem nigdy nie spotkali się z podobnym zarzutem…

Burza w szklance wody

Zacznijmy od ponazywania rzeczy po imieniu. Zapraszam na krótką lekcję katechezy. Reakcja na informację o diakonacie stałym pokazuje, jak bardzo jest ona potrzebna.

W Kościele rozróżniamy trzy stopnie święceń: diakonat i dwa stopnie uczestniczenia w kapłaństwie Chrystusa, czyli prezbiterat i episkopat. Diakon nie jest więc „świeckim przy ołtarzu”, jak chce wielu wszystkowiedzących komentatorów. Decyzję o wprowadzeniu w Polsce diakonatu stałego podjęto na Zebraniu Plenarnym KEP 20 czerwca 2001 r. Postanowienie takie należy do kompetencji biskupa diecezjalnego, który podejmuje je po zasięgnięciu opinii rady kapłańskiej i rady duszpasterskiej oraz „po uwzględnieniu konkretnych potrzeb i specyficznej sytuacji swojego Kościoła partykularnego”.

O diakonacie stałym zrobiło się głośno, gdy przed dziesięciu laty wyświęcono na diakona archidiecezji warszawskiej popularnego dziennikarza katolickiego Bogdana Sadowskiego (został trzecim stałym diakonem obrządku łacińskiego w Polsce). Już wówczas w przestrzeni medialnej pojawiał się merytoryczny błąd. „Zamiast księdza na kolędę przyszedł do nas świecki” – czytałem.

Jednym z najbardziej rozpoznawalnych diakonów stałych nad Wisłą jest również odpowiedzialny za pełne ognia hymny Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej lekarz, terapeuta i rekolekcjonista Marcin Gajda.

W internetowej debacie jak bumerang powraca również problem posługi nadzwyczajnych szafarzy Komunii Świętej.

Szafarze na ołtarze

– Wiesz Heniu, że jesteś nadzwyczajny? – zaczepiłem mojego redakcyjnego kolegę, który od lat posługuje jako szafarz. Stopniowanie charakterystyczne dla języka polskiego może wprowadzić w błąd. „Nadzwyczajny” nie oznacza stojącego w posłudze wyżej od „zwyczajnego” (podobnie jest ze zwyczajną lub nadzwyczajną profesurą). Wspomniani wcześniej biskupi, prezbiterzy i diakoni są zwyczajnymi szafarzami Komunii Świętej. Szafarz nadzwyczajny Komunii Świętej jest osobą wezwaną do udzielania Komunii Świętej, gdy zabraknie odpowiedniej liczby szafarzy zwyczajnych. Nie jest, jak często słyszymy, „nadzwyczajnym szafarzem Eucharystii”, bo tę może celebrować jedynie biskup lub prezbiter.

Rozdają Komunię Świętą i zanoszą ją do chorych. Gdy kapłan pragnie udzielić Komunii pod dwiema postaciami, wyznacza świeckiego, który podtrzymuje kielich z Krwią Pańską.

Od IX wieku Komunii udzielali jedynie kapłani. Wcześniej wierni po zakończonej Eucharystii często zabierali ją ze sobą do domu dla chorych (odpada przywoływany przez internautów argument, że w Kościele „zawsze tak było”). Znany jest przykład świętego Tarsycjusza, który został zamordowany podczas takiej posługi. Chłopak wybrany przez wspólnotę do roznoszenia Komunii Świętej zginął, broniąc przed jej profanacją. Nic dziwnego, że został nie tylko patronem ministrantów, ale i nadzwyczajnych szafarzy.

Pierwszym chrześcijanom znana była również praktyka zanoszenia Komunii do domu „na zapas”, by w przypadku stanięcia oko w oko ze śmiercią męczeńską przyjąć tuż przed nią Ciało Pańskie.

Żonaty rozdaje Komunię

Sobór Watykański II przywrócił (nie ustanowił!) możliwość powoływania osób świeckich, które mają prawo udzielania Komunii w sytuacjach nadzwyczajnych. Wedle instrukcji Kongregacji Sakramentów „Immensae caritatis” z 1973 r. (szczegółowo opisywała m.in. zwiększenie możliwości przyjmowania Komunii św. drugi raz w tym samym dniu i łagodziła przepisy o poście eucharystycznym dla osób chorych i starszych) nadzwyczajnym szafarzem Komunii, poza akolitą, może być również odpowiednio przygotowana osoba wyznaczona przez biskupa ordynariusza miejsca lub upoważnionego do tego kapłana.

„Różne są okoliczności, w których dostrzega się brak szafarzy Komunii: podczas Mszy, z racji licznego udziału wiernych lub też szczególnej trudności związanej z osobą celebransa; poza Mszą św., gdy ze względu na odległość miejsca trudno jest przynieść Komunię, zwłaszcza na sposób Wiatyku, chorym znajdującym się w niebezpieczeństwie śmierci – ewentualnie ze względu na dużą liczbę chorych, głównie w szpitalach lub podobnych instytucjach, potrzeba wielu szafarzy” – czytamy. „Wierny, szafarz nadzwyczajny, odpowiednio przygotowany, winien wyróżniać się dobrym życiem chrześcijańskim, wiarą i obyczajami. Aby zaś zawsze był zdolny do wypełniania tak ważnej funkcji, powinien pogłębiać nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i starać się świecić przykładem nabożeństwa i czci względem Sakramentu Ołtarza wobec innych wiernych. Nie wolno dokonywać takiego wyboru, który by mógł wywołać zdziwienie u wiernych”.

Ponieważ dotąd jedynie Stolica Apostolska mogła wyznaczać takich szafarzy, rok 1973 przyjmuje się jako datę faktycznego ustanowienia szafarzy nadzwyczajnych.

Prawo kanoniczne stanowi, że udzielają oni Komunii w sytuacjach nadzwyczajnych, wtedy gdy: brak jest zwyczajnych szafarzy Komunii, tzn. biskupa, prezbitera i diakona lub akolity; zwyczajni szafarze są obecni, nie mogą jednak wypełnić tej funkcji z powodu podeszłego wieku, choroby lub innej posługi duszpasterskiej; liczba przystępujących do Komunii jest tak duża, że sprawowanie Mszy św. czy też udzielanie Komunii poza Mszą św. bez pomocy świeckiego jako szafarza Komunii zbytnio by się przeciągnęło.

Wysłani do chorych

Te argumenty sprawiły, że nad Wisłą pojawiło się mnóstwo mężczyzn, którzy przy stopniach ołtarza zaczęli wypowiadać słowa: „Ciało Chrystusa”. Ich liczba rośnie z roku na rok. W samej archidiecezji katowickiej posługuje ponad półtora tysiąca nadzwyczajnych szafarzy.

W Polsce funkcję tę wprowadziła uchwała 240. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski (2 maja 1990 r.). Czytamy w niej, że szafarze powinni odznaczać się właściwym życiem moralnym i pobożnością, mieć wykształcenie minimum średnie i znać podstawowe prawdy teologiczne, zwłaszcza odnoszące się do Kościoła, Mszy św. i Eucharystii. Przed powołaniem i każdym przedłużeniem powołania kandydaci muszą odbyć co najmniej trzydniowe rekolekcje. Od 9 marca 2006 r. ordynariusz miejsca może wyznaczyć na szafarzy nie tylko mężczyzn, ale też siostry zakonne i niewiasty życia konsekrowanego. Przed trzynastu laty obniżono też dolną granicę wieku do 25 lat.

Główne zadanie szafarzy polega na regularnym zanoszeniu Komunii św. chorym. W sytuacjach nadzwyczajnych, kiedy duża liczba wiernych zgromadziła się w kościele, może również udzielać Komunii św. wiernym w świątyni, nigdy jednak nie zastępując obecnych diakonów czy prezbiterów.

„Ja od świeckiego Komunii nie przyjmę” – często słyszycie takie hasła? – Nie. Nie spotykam się z hejtem, agresją, ale z wdzięcznością. Zwłaszcza ze strony chorych i starszych parafian – opowiada Henryk Przondziono, nasz fotoreporter, który nadzwyczajnym szafarzem jest od ponad 20 lat. – Raz w tygodniu idę z Komunią do chorych. Wiesz, jak oni na to czekają! Jedna pani, która ledwo się porusza, podchodzi do okna, czeka i macha mi z daleka na powitanie. Starsi ludzie bardzo potrzebują rozmowy. „Dzieci pracują albo wyjechały. Nie mają dla mnie czasu” – ten refren powraca w naszych rozmowach. W kościele najbardziej potrzebni jesteśmy w okresie kolędowym, gdy nie ma kapłanów, którzy rozdają Komunię, i w czasie świąt. Pamiętam, jak ojciec Henryk Tomys, który wprowadzał nas przed laty w tę służbę, proponował, byśmy zawsze przed wyjściem do chorych szepnęli: „Panu Bogu na chwałę, ludziom dla radości, a sobie ku zbawieniu”. Tego się trzymam – dodaje.

– Jesteśmy przede wszystkim po to, by odwiedzać z Komunią chorych – dopowiada Andrzej Macura z portalu Wiara.pl, który szafarzem jest od 2007 roku. – Przychodzimy często do ludzi, którzy byli codziennie na Mszy św. i bardzo im tego brakuje. Często słyszę: „Kiedyś to ja chodziłam do Pana Jezusa, a teraz On przychodzi do mnie”. Gdyby ci ludzie mieszkali na parterze, mogliby jakoś do kościoła doczłapać, ale zejście po stromych schodach kamienicy jest już niewykonalne. Są zamknięci w czterech ścianach. Bardzo czekają na nasze odwiedziny. „To dla nas skarb” – słyszę. Mają często potrzebę złożenia ofiary na kościół. Wzbraniamy się przed tym, ale oni niemal to na nas wymuszają. Czują się wciąż odpowiedzialni za parafię. Nigdy nie spotkałem się z hejtem. Odwrotnie: na co dzień widzę ogromną wdzięczność. Idę ulicą w albie i najczęściej osoby, za które nie dałbyś pięciu groszy, witają mnie, a właściwie Pana Jezusa, którego niosę, z daleka. Pozdrawiają, klękają i robią znak krzyża – śmieje się Andrzej.