Rozbrojenie

Marcin Jakimowicz; GN 5/2019

publikacja 04.03.2019 06:00

Chrześcijanin nie czeka, aż ktoś z „drugiej strony barykady” wyciągnie rękę na zgodę. On pierwszy na kamień odpowiada chlebem.

Rozbrojenie canstockphoto

Tylu warczących wyrazów, jakich potok wylał się w ostatnich miesiącach, nie słyszałem od dawna. W mediach i na forach internetowych trwa w najlepsze festiwal wzajemnego oskarżania się o nakręcanie spirali nienawiści. Na szczęście w dyskusjach coraz częściej pojawia się słowo „przebaczenie”.

Jezus, którego uczniowie poprosili: „Naucz nas się modlić”, był bezwzględny. Bez owijania w bawełnę mówił, że jeśli nie przebaczymy naszym winowajcom, to i Ojciec nie przebaczy nam naszych win. To naczynia połączone.

Jakie z tego dobro?

Co znaczy: być dobrym? – pyta ks. Józef Tischner w znakomitym „Alfabecie duszy i ciała” (Znak, 2018). Co znaczyło dla Chrystusa: być dobrym? „Uzdrawiać chorych, pocieszać – tak, to racja. Ale przede wszystkim znaczyło: odpłacać dobrym za złe. Tutaj Chrystus wniósł jakby największą rzecz w historię świata. Chrystus pokazał, jak w życiu należy wznieść się ponad zasadę odwetu. Jest ona głęboko zakorzeniona w ludzkiej naturze: oko za oko, ząb za ząb, złe słowo za złe słowo. Ale jeśli tak człowiek będzie postępował, wtedy nigdy nie będzie końca złu. Ktoś musi pierwszy powiedzieć: dość. Ktoś pierwszy musi za kamień odpłacić chlebem”. Nie można znaleźć trafniejszej diagnozy. Wzniesienie się ponad zasadę odwetu Tischner uważał za „największą rzecz w historii świata”.

Bardzo dotknęły mnie te słowa. Jedną z najważniejszych dewiz autora „Etyki solidarności” jest zdanie: „Może masz i rację, ale jakie z tego dobro?”.

Gdy opowiadałem kiedyś Andrzejowi Sionkowi (fizykowi, bibliście, dyrektorowi Katolickiego Stowarzyszenia „En Christo”, niegdyś stałemu współpracownikowi ks. Franciszka Blachnickiego) o tym, że kilka razy „sparzyliśmy się” na różnych ekumenicznych próbach zbliżenia, odpowiedział krótko: „Ktoś musi sobie pozwolić na komfort zranienia”. Nie mogłem (i nie potrafię od lat) uciec od tego zdania.

„Ktoś musi pozwolić sobie na komfort zranienia”, czyli „mówiąc Tischnerem”: na kamień odpowiedzieć chlebem. To stwierdzenie rozbrajające wszystkie moje litanie, w których sypałem jak rękawa argumentami, dlaczego nie powinienem przebaczyć.

Przebaczenie nie jest emocją. Jest decyzją. Pisałem o tym wielokrotnie. A jednak nieustannie spotykam się z głosami czytelników, którzy dzielą się rozterkami i wątpliwościami. Wspólny mianownik? „Skąd wiadomo, że przebaczyłem?”.

Przebaczenie jest przede wszystkim aktem woli. Może, ale nie musi wiązać się ze zmianą nastroju. Nie odnosi się do uczuć, ale do decyzji. Decyduję o tym, że wybaczam.

Do końca życia zapamiętam lekcję, jakiej między ośnieżonymi stokami Baraniej Góry i Ochodzitej udzielił mi góral Józef Broda: – Zobacz, co dorosły robi z brakiem przebaczenia: siedzi, rozmyśla, gromadzi, rozpamiętuje, pielęgnuje. Hoduje złość, nienawiść. Mówi, że nie może przebaczyć, bo często nie chce przebaczyć! A co robią dzieci? Często pobiją się nawet do krwi, ale za chwilę gonią razem po łące, bawią się. Uczmy się od nich! Nie rozpamiętujmy zła.

Nie rozpamiętujmy krzywd

W opowieści Johna Baptisty Bashobory z diecezji Mbarara w Ugandzie najbardziej ujmuje mnie jedna historia. Kiedy miał dwa latka, zmarł jego ojciec. John trafił na wychowanie do ciotki. Gdy wybrał drogę kapłaństwa, w dniu święceń ciotka podeszła do niego i skruszona wyznała: „Gdy byłeś mały i trafiłeś do mnie, wiele razy myślałam o tym, by cię zabić”. „Przebaczam ci, ciociu” – odpowiedział. „To nie wszystko. To ja… otrułam twojego tatę”. Przebaczył. I jak sam wyznaje, doświadczył wówczas duchowego uzdrowienia.

„Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” – nauczał Jezus (Mt 22,39). – Jest w tradycji chrześcijańskiej taki nurt rozumienia słów Chrystusa, w którym chodzi o to, by przebaczyć bez zbytniego rozpamiętywania wyrządzonych krzywd – wyjaśnia ks. Mariusz Rosik, biblista, profesor nauk teologicznych. – To nieprawda, że gdy nie opowiem Bogu na modlitwie w detalach o zadanych mi ranach, nie zostanę uzdrowiony. Czyżby Bóg nie znał tych sytuacji? Oczywiście, że je zna. Czy jest zbyt słaby, by nie mógł posklejać zranionego serca, jeśli nie opowiem Mu w szczegółach o wyrządzonych mi krzywdach? Oczywiście, że nie jest zbyt słaby. Czyż Bóg nie potrafi złożyć na nowo rozbitego na kawałki dzbana? Oczywiście, że potrafi! Boski Garncarz potrafi stworzyć go na nowo. Bóg może przyjść z darem uzdrowienia serca w jednej chwili.

Paweł, mówiąc o miłości, uczy postawy, czyli formy stałego sposobu postępowania. Przebaczenie, które jest istotnym wyrazem postawy miłości, polega nie tyle na każdorazowym wysiłku darowania wyrządzanego zła, ile na stałej skłonności serca, by pragnąć dobra drugiego człowieka, bez względu na to, czy jest on mi życzliwy, czy nie. Są ludzie zmuszeni, niezależnie od nich samych, do życia w środowisku zazdrości, zawiści czy złośliwości ze strony innych. Przebaczenie polega wówczas na unikaniu zemsty i pragnieniu nawrócenia bliźniego.

W tym przypadku błędem jest utożsamianie przebaczenia z uczuciem. Przebaczenie to akt woli poparty rozumowymi argumentami. Pozytywne uczucia wobec osoby, która zawiniła, mogą, ale nie muszą, pojawić się z biegiem czasu jako umocnienie aktu woli. Gdyby przebaczenie było przede wszystkim uczuciem, niemożliwa byłaby realizacja przykazania miłości nieprzyjaciół. Nie sposób przecież żywić pozytywnych emocji wobec osób całkiem nieżyczliwych. Program Dwunastu Kroków stosowany przy terapii różnych uzależnień nakazuje zrobić inną listę – listę osób, które ja skrzywdziłem, by im zadośćuczynić wyrządzone zło i modlić się za nich. Podejmując konkretne kroki, by naprawić wyrządzone krzywdy, przybliżam się ku Bogu, któremu w ten sposób okazuję miłość. A jednocześnie okazuję miłość także tym, którzy mnie zranili. Staję się instrumentem i artystą pieśni, której dźwięki wyrażają miłość wobec Boga i bliźniego, a przez to – wobec mnie samego.

– Człowiek, który przebacza, nie tylko uzyskuje wolność, ale i zwraca ją osobie, która go zraniła. Zdejmuje z jej szyi pętlę, którą spętał ją przez swe nieprzebaczenie – dopowiada o. Rafał Kogut, kapelan więzienia w Cieszynie. – Potrzebna jest decyzja: chcę przebaczyć. To może być proces. Może potrzebuję codziennie przez jakiś czas zwracać się do Jezusa i prosić: „Daj mi tę łaskę, bym przebaczył”.

„Może masz i rację, ale jakie z tego dobro?”. Dlaczego te słowa od lat nie dają mi spokoju?