Łzy w Watykanie

Beata Zajączkowska

Najsilniejszym doświadczeniem watykańskiego szczytu o ochronie nieletnich są świadectwa. Szczere do bólu, wręcz brutalne. Nie mogą nie poruszyć.

Łzy w Watykanie

Świadectwa ofiar spinają obrady jakby klamrą cierpienia. Od nich zaczyna się każdy dzień watykańskiego szczytu i nimi kończy. Ofiary mówią o swym bólu, zmowie milczenia i doznanych krzywdach, a zarazem o wielkim pragnieniu przywrócenia wiarygodności Kościołowi. W świadectwach z mocą wybrzmiewa rozmiar krzywd, jakich doświadczyły zarówno od swych oprawców – księży i zakonników, ale i od zbyt wielu ludzi Kościoła, którzy odwracali się do nich plecami, traktując je jak kłamców i wrogów Kościoła. W świadectwach jest jeszcze jeden wspólny mianownik. Patrząc na tragiczny kontekst watykańskiego spotkania, dla wielu być może zaskakujący. To ogromna miłość do Kościoła, z której wynika pragnienie tego, by, jak powiedziała jedna z ofiar, „stworzyć nowy, odnowiony Kościół”.

To jest kluczowe. Kto naprawdę kocha Kościół, nie będzie go przez całe życie jedynie oskarżał. Kto kocha Kościół, potrafi przebaczać, bo wie, że sam jest grzesznikiem i potrzebuje Bożego przebaczenia. To niezwykle trudne zadanie – korygować Kościół z miłością. Tym trudniejsze, gdy ten Kościół cię wielokrotnie zawiódł i zranił. Ofiara zakonnika-pedofila wprost powiedziała obradującym w Watykanie biskupom, że „jeśli naprawdę chcą uratować Kościół to muszą wziąć się do roboty i wskazać sprawców z imienia i nazwiska. Nie możemy pozwolić, by wygrało kolesiostwo, ponieważ zniszczy to całe pokolenie dzieci”. Molestowany przez księdza mężczyzna z Chile dołożył swoje: „Ci, którzy nie chcą słuchać Ducha Świętego, którzy chcą nadal kryć nadużycia niech odejdą i zrobią miejsce dla tych, którzy chcą stworzyć nowy, odnowiony Kościół; Kościół wolny od nadużyć seksualnych”.

Papież Franciszek regularnie spotyka się w Watykanie z ofiarami pedofilii. Robi to bez kamer i medialnego rozgłosu. Wie, jak ważne jest to doświadczenie stąd zobowiązał przewodniczących wszystkich episkopatów na świecie, by przed watykańskim szczytem spotkali się z ofiarami nadużyć ze strony księży. To mocny krok na drodze korygowania Kościoła z miłością, tak samo jak wysłuchanie ofiar. To nie może nie poruszyć. I to obu stron. Ofiary dziękowały w Watykanie za to, że po latach przemilczeń i oskarżeń ktoś ich zechciał wysłuchać i spytał, co chcieliby powiedzieć papieżowi i biskupom świata. Świadectwa są szczere do bólu, czasem wręcz brutalne, bo takie było życie ofiar. Słuchając ich papież i biskupi niejednokrotnie ocierali łzy. To też element terapii mającej doprowadzić do uzdrowienia Kościoła i do odbudowania do niego zaufania. Franciszek ma świadomość, że nie wystarczą już jedynie słowa zwykłych i oczywistych potępień, ale trzeba konkretnych i skutecznych środków, które zapobiegłyby pedofilii w Kościele. Jak powiedziała jedna z ofiar „trzeba konkretnie zmierzyć się z tą straszliwą sprzecznością, że księża, którzy powinni być lekarzami dusz stają się ich zabójcami, a zarazem zabójcami wiary”. Stawką tego spotkania jest wiarygodność całego Kościoła i przywrócenie przejrzystości Ewangelii. Nie puszczajmy więc mimo uszu prośby Franciszka, by towarzyszyć watykańskiemu szczytowi naszą modlitwą.