Prawica, lewica i Chrystus

Kim jest chrześcijanin stający w jednym szeregu z niewierzącymi przeciwko braciom w wierze?

Prawica, lewica i Chrystus

Czy katolik powinien mieć poglądy prawicowe, centrowe czy lewicowe? Odpowiedź jest prosta i oczywista. Jak każdy „christianoi”, chrystusowy, chrześcijanin powinien patrzyć na świat oczyma Chrystusa. Powinien wszystko oceniać w świetle Ewangelii i jej najważniejszego przykazania: dobrze rozumianych miłości Boga i bliźniego. Tak, dobrze rozumianych. Bo zdarza się, iż ktoś mniema, że przysparza Bogu chwały zmuszaniem innych do udziału w uroczystościach religijnych, a człowieka kocha wywlekając na wierzch wszystkie jego grzechy. Ale generalnie, jeśli jest uczniem Chrystusa, powinien przynajmniej starać się stosować do Jego wskazań.

Niestety w ciągu wieków, także obecnie, miewamy często do czynienia z chrześcijaństwem, które nie nauczanie Chrystusa stawia u podstaw swoich przekonań, a jakieś inne, obce mu ideologie, mniej czy bardziej przypudrowane tylko chrześcijaństwem. Gdy myślę o poglądach prawicowych, widzę na przykład przesadne przywiązanie do „świętego prawa własności”, zapominające o potrzebie dzielenia się z potrzebującymi, albo silny nacisk na podporządkowanie się władzy, jakby władca nie był tak samo jak każdy inny dzieckiem Bożym i bratem w Chrystusie. Gdy myślę o poglądach lewicowych....

W najbliższą niedzielę usłyszymy między innymi słowa Psalmu 1:

Szczęśliwy mąż,
który nie idzie za radą występnych,
nie wchodzi na drogę grzeszników
i nie siada w kole szyderców,
lecz ma upodobanie w Prawie Pana (...)

I tak się zastanawiam, jak to możliwe, że są w Polsce ludzie uważający się za gorliwych chrześcijan, którzy potrafią na przykład sympatyzować z tymi, którzy chcieliby wprowadzić aborcję na życzenie? Jak mogą przymykać oko na postulat zrównania z małżeństwami związków jednopłciowych i milcząco wspierać dążących do rozpowszechniania zabójczej dla nienarodzonych metody in vitro? Jak mogą stawać w jednym szeregu z ewidentnie działającymi z motywów przeciwnych wierze, którzy chcieliby usunięcia religii ze szkół? Rozumiem, że dyskusja na ten temat w Kościele jest uprawniona, ale jak można dla dobra wiary popierać walczących z Kościołem? Albo jak można przyłączać się do chóru głoszących, że za dużo jest Kościoła w naszym życiu społecznym, skoro tak głoszący też niby są Kościołem?

Przykłady można by mnożyć. Nie rozumiem tych, którzy mienią się katolikami, ale nie licząc się z przesłaniem Ewangelii oddali swoje serce i dusze temu czy innemu ugrupowaniu politycznemu, jawnie występującemu przeciw temu przesłaniu. Czy to, że podzielamy poglądy tej partii w jednej czy drugiej sprawie, musi oznaczać przymykanie oczu na to, że wspiera ona także niemoralność? Jak chrześcijanin może w sobie takie sprzeczności godzić? Przecież to życie w rozdwojeniu jaźni.

Inny, inaczej myślący nie musi być moim wrogiem. To prawda. Jeśli jednak staję z nim w jednym szeregu przeciwko braciom w wierze, choćby i niemądrym czy  ciasnym, to kim właściwie jestem?