publikacja 24.12.2018 09:26
Były w Jordanii, kiedy zbliżało się Boże Narodzenie. A to tak blisko Betlejem! Sylwia zajrzała na bliskowschodni portal dla podróżników, bo bardzo chciała spędzić święta wśród betlejemskich chrześcijan.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Sylwia z Ustronia i Yousef z Betlejem są małżeństwem od lutego tego roku
Ustronianka Sylwia Cieślar zaczęła studiować filologię arabską, kiedy Bliski Wschód ogarnęła Arabska Wiosna. - Przez te wszystkie rewolucje było bardzo mało miejsc, do których można było wówczas pojechać, żeby spotkać się z tym, o czym słuchałam na studiach. I wtedy dowiedziałam się o możliwości wolontariatu w Domu Pokoju u sióstr elżbietanek w Betlejem - opowiada Sylwia. - Pojechałam tam bardziej dlatego, że chciałam pobyć w kraju arabskim, a nie dlatego, że była to Ziemia Święta. Miałam w głowie takie świąteczne obrazki z Betlejem: stajenka, nad nią gwiazda, Trzej Królowie, cicha noc. I chciałam, żeby takie Betlejem żyło w mojej wyobraźni. Nie to prawdziwe.
Bo to prawdziwe jest inne. Leży za wysokim murem oddzielającym Autonomię Palestyńską od Izraela. Jest miastem arabskim, w którego krajobrazie minarety meczetów stoją obok wież kościołów. Chrześcijan jest tu coraz mniej, choć i tak już stanowią mały odsetek. Piękne stare miasto kontrastuje z opuszczonymi, zniszczonymi domostwami z kamiennymi krzyżami nad drzwiami.
Ale to właśnie takie Betlejem miało być arabskim miejscem pierwszego, upragnionego półtoramiesięcznego pobytu młodej arabistki.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Na spotkaniu z Betlejem w ustrońskiej Czytelni Katolickiej
Wróciła do Polski, kontynuowała studia, udzielała się w Salezjańskim Wolontariacie Misyjnym, kiedy 3 lata temu znów pojawiła się szansa wyjazdu. Tym razem do Jordanii. Na pół roku. - Tam koleżanka namówiła mnie, żebyśmy pojechały na święta Bożego Narodzenia do Betlejem - wyjątkowa okazja, bo przecież jest tak blisko! - opowiada Sylwia.
Dziewczyny marzyły o klimacie znanym im z domu, a przynajmniej jego namiastce - o wigilii spędzonej w gronie chrześcijan. - Zajrzałam więc na portal dla podróżników, na którym można poznać miejscowych. I tak trafiłam na Yousefa Hazbouna. W jego opisie przeczytałam, że zawsze zachęca obcokrajowców, żeby spędzali święta w Betlejem. Pomyślałam, że skoro tak zachęca, to może nam też pomoże. Liczyłam na to, że się załapię gdzieś na tę wigilię. Niestety, okazało się, że miejscowi chrześcijanie nie obchodzą wigilii...
Urszula Rogólska /Foto Gość
Ks. Mirosław Szewieczek, inicjator rodzinnej "Podróży życia", z Sylwią i Yousefem Hazbounami
Tamto spotkanie z Józefem, czyli Yousefem - palestyńskim chrześcijaninem - w Betlejem było pierwsze, ale nie ostatnie. Od tamtego dnia miasteczko, w którym urodził się Jezus... stawało się jej domem. Przed rokiem, w lipcu, Sylwia i Józef wzięli ślub cywilny, a w lutym tego roku - kościelny, w betlejemskiej bazylice Narodzenia Pańskiego.
Ich uczucie pokonało już niejedną barierę związaną ze skomplikowaną sytuacją polityczną Palestyńczyków. Dziś mieszkają w Polsce, ale marzą o domu w Betlejem. Dzięki pracy w dziale zagranicznym Caritas Polska w Warszawie, gdzie zajmują się projektami wspierającymi mieszkańców Bliskiego Wschodu, mogą odwiedzać także swoje Betlejem. Zajmują się między innymi pomocą dla osób niepełnosprawnych - dzieci, młodych i dorosłych. Pomagają w rehabilitacji, tworzeniu miejsc pracy dla nich, zachęcają do tworzenia własnych mikrobiznesów.
Sylwia i Józef odwiedzili jej rodzinny Ustroń i parafię św. Klemensa, w ramach cyklu rodzinnych spotkań "Podróż życia", przygotowywanych tu przez wiślańskie Duszpasterstwo Rodzin i jego opiekuna ks. Mirosława Szewieczka. Opowiedzieli o tym, jak to jest "Dzisiaj w Betlejem" (taką też nazwę nosi internetowy blog Sylwii) - o mieszkańcach Izraela i Autonomii Palestyńskiej: żydach, muzułmanach i najmniejszej grupie religijnej - chrześcijanach. Opowiadali o tym, jak tutejsi chrześcijanie świętują Boże Narodzenie, jak żyją na co dzień, jakie tradycje wiążą się z wchodzeniem w relacje narzeczeńskie i małżeńskie.
Jak opowiadała Sylwia, jedną z najbardziej powszechnych wspólnot kształtujących młodych chrześcijan arabskich jest harcerstwo. Widać to szczególnie w czasie świąt Bożego Narodzenia, które są dla nich szczególną uroczystością - ulicami Betlejem przechodzą delegacje harcerzy z całego Zachodniego Brzegu Autonomii Palestyńskiej. Można ich zobaczyć w Wigilię, później drugi raz w styczniu, a potem jeszcze raz pod koniec miesiąca, kiedy świętują Ormianie.
Nie ma tradycji polskiej wigilii, natomiast w Boże Narodzenie chrześcijańskie rodziny tłumnie - w gronie bliższych, ale i dużo dalszych krewnych - odwiedzają się nawzajem. Nie potrzeba przygotowywać specjalnej gościny, zresztą trudno ją sobie wyobrazić w takiej liczbie gości - wystarczą kawa i czekoladki.
Urszula Rogólska /Foto Gość
Stajenki z drewna oliwnego, wykonane przez niepełnosprawnych uczestników warsztatów współfinansowanych przez Caritas i polski MSZ. Można je kupić także przez stronę: dbobox.com
Tegoroczne Boże Narodzenie Sylwia i Józef spędzą w domu jej rodziców - Alicji i Jerzego Cieślarów. W czasie ustrońskiego spotkania oboje nie ukrywali, że Józef jest dla nich jak syn (który wytrwale oswaja się z polską rzeczywistością i chce się nauczyć polskiego).
- Kiedy jestem pytana, jak radzimy sobie z różnicami w naszym małżeństwie, odpowiadam, że to dla mnie o tyle trudne pytanie, że ja nie czuję dużych różnic - tłumaczy Sylwia. - Może dlatego, że wiele lat temu, kiedy myślałam sobie o moim przyszłym mężu, chciałam przede wszystkim, żeby był wierzącym chrześcijaninem. Nie czuję różnic, które mogłyby nas dzielić, a niektóre - język, tradycje, obrączka na lewej ręce - to dla mnie coś nowego, ciekawego i budującego jedność. Myślę, że czasem w małżeństwach jednonarodowościowych są dużo większe problemy, kiedy na przykład rodzice którejś ze stron nie lubią czy nie potrafią zaakceptować jej wyboru. Moi rodzice kochają Józefa, a jego rodzice traktują mnie jak córkę...
To fragment tekstu, który w całości można przeczytać w papierowym wydaniu świątecznego numeru bielsko-żywieckiego "Gościa", z datą na 23 grudnia.